Znany dziennikarz telewizyjny, który składa swoim pracownicom dwuznaczne propozycje, a czasem nawet bardzo jednoznaczne. O sprawie mówi się od lat. Robił to, gdy pracował w poprzedniej redakcji, robi to w swojej obecnej stacji.
Ten, którego imienia nie wolno wymawiać
Wszyscy wiedzą o kogo chodzi. Pytam osobę ze stacji "znanego dziennikarza" czy u nich w firmie sprawa jest jasna? W odpowiedzi dostaję pytanie "a dla was nie jest?". "Znany dziennikarz" jest niczym Lord Voldemort, czyli Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.
"Znanego dziennikarza" od dłuższego czasu podgryza serwis plotkarski. O sprawie napisał niedawno "Wprost". Była dziennikarka ujawnia pikantne szczegóły zależności służbowych w redakcji. Nazwiska nikt nie podaje. "Znany dziennikarz" pozostaje nieznany. Tylko teoretycznie. Internet jest wymarzonym miejscem, by rzucać oskarżenia. Praktycznie bez konsekwencji. Pod każdym materiałem jest lawina komentarzy, które jednoznacznie wskazują, o kogo chodzi. Do sprawy odniósł się między innymi Jacek Żakowski.
Lata milczenia
Sprawa jednak nie jest jednoznaczna. Osoby z branży sugerują, że układ między szefem a podwładnymi przynosił korzyści obydwu stronom. Właśnie dlatego nikt nie zdecydował się do tej pory złożyć wniosku do prokuratury. Być może ofiarą prawdomówności byłby nie tylko "znany dziennikarz", ale także inne znane lub mniej znane dziennikarki. Być może sytuacja w stacji telewizyjnej wcale nikomu nie przeszkadza.
Ale może jednak przeszkadza. W przypadku afer dotyczących Billa Cosby'ego czy Jimmy'ego Savile'a wszyscy też skrzętnie ukrywali prawdę, by chronić swoje gwiazdy. By nie szkalować opinii własnej stacji telewizyjnej.
Faktem jest, że prasa obchodzi się z tematem "znanego dziennikarza" jak z jajkiem. Nie wykazujemy podobnej delikatności np. w sprawach księży pedofilów, polityków. Jednak tutaj sytuacja jest trochę inna. Do tej pory nie wpłynął do sądu żaden akt oskarżenia, ani jedna ofiara nie złożyła oficjalnego zeznania. Bazujemy tylko na plotkach, opiniach osób, które pracowały ze "znanym dziennikarzem", nawet słowach ofiar, które jednak chcą pozostać anonimowe, co jest często równoznaczne z byciem niesłyszanym. Są i tacy, którzy niepomni kosztów procesowych mówią wprost o kogo chodzi, tak zrobił kontrowersyjny bloger Matka Kurka. Pokazuje on - dowodzą jego zwolennicy - swoją wyższość nad dziennikarzami, którzy mieliby tkwić w układzie wzajemnej adoracji.
Reagujemy
Jednak nie o wzajemną adorację tutaj chodzi, ale o rzucanie oskarżeń niepopartych zeznaniem wiarygodnego świadka, który podpisze się pod tym imieniem i nazwiskiem. Wypowiedzieć imię Voldemort, a nawet je napisać, jest bardzo łatwo. Trzeba jednak pamiętać, iż mimo że w plotkach często znajduje się ziarno prawdy, rzucanie oskarżeń niepopartych solidnymi dowodami jest po prostu nieetyczne.
Najlepszym rozwiązaniem byłoby zgłoszenie się do prokuratury ofiar "znanego dziennikarza". Te jednak na razie milczą, być może dlatego, iż myślą, że są same. Albo boją się, że cała sytuacja obróci się przeciwko nim, co niejednokrotnie miało przecież miejsce.
Właśnie dlatego postanowiliśmy wykorzystać możliwości, jakie ma każdy obywatel oraz siłę przekazu, jaką mają media. Ze względu na to, że sprawa dotyczy molestowania w miejscu pracy, postanowiliśmy złożyć wniosek do rządowego Pełnomocnika ds. Równego Traktowania. Jak czytam na stronie rownetraktowanie.gov.pl:
Sprawa ewidentnie dotyczy więc dyskryminacji ze względu na płeć.
Jesteśmy zaniepokojeni informacjami, które docierają do nas w sprawie dużej warszawskiej redakcji, dlatego prosimy, by pełnomocnik zainteresował się doniesieniami medialnymi i jeśli uznał tę sprawę za niepokojącą, zgłosił ją do prokuratury. Wysyłamy wniosek do Pełnomocniczki Rządu ds. Równego Traktowania z prośbą o przyjrzenie się tej sprawie. Czekamy na odpowiedź.
Nie nazwiemy Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, ale nie będziemy też wąchać kisnącego rozlanego mleka.
"Wprost", który to opisał, nie podał nazwisk ani nazwy stacji. Ale sieć "wie". Nazwisko gwiazdora pojawiło się w niezliczonych postach na stronach cytujących artykuł. Nie mam powodu wierzyć "Wprost" i postom. Ale tysiące ludzi mówią i piszą o tym w sieci. Pod nazwiskiem robią to ostrożnie ze względu na konsekwencje prawne. Anonimowo - z nazwiskami, nazwami programu i stacji, pikantnymi szczegółami oraz uzupełnieniami. Bo podobno ofiar było wiele.
Nie zajmuję się sprawami towarzyskimi. Ale jeśli chodzi o ten przypadek przemocy, przyznam, że niepokojąco milczące są wielkie media, słusznie zainteresowane konwencją. To źle.
Pełnomocnik ds. Równego Traktowania
Polski kodeks pracy (art. 183a §6) definiuje molestowanie seksualne jako formę dyskryminacji ze względu na płeć i określa je jako „każde niepożądane zachowanie o charakterze seksualnym lub odnoszące się do płci pracownika, którego celem lub skutkiem jest naruszenie godności pracownika, w szczególności stworzenie wobec niego zastraszającej, wrogiej, poniżającej, upokarzającej lub uwłaczającej atmosfery; na zachowanie to mogą się składać fizyczne, werbalne lub pozawerbalne elementy.