Tylko renomowane marki, brak popularnych wśród mieszkańców miast outletów i wielkopowierzchniowych “sieciówek”. Na Łopuszańskiej w Warszawie powstaje pierwszy w Polsce komercyjny dom mody. A może to kolejne centrum handlowe?
16 tysięcy metrów luksusu
Zacznijmy od tego, że MODO, bo tak ma nazywać się nowa inwestycja w Warszawie , różnić się będzie od zwykłego centrum handlowego przede wszystkim jakością. Jak zapowiadają twórcy - tylko renomowane marki, brak zaś sklepów sieciowych. W sumie - około 350 butików. Brzmi jakby luksusowo. Co jeszcze?
W tym “domu mody” będziemy mogli znaleźć, już na jesień, ubrania najwyższej jakości z portfolio znanych marek, ale także sklepy, które zaoferują nam ubrania niepowtarzalne, wyjątkowe, a nawet będące nowinkami na polskim rynku. Jednym słowem - raj dla modowych blogerek.
Pytanie tylko, po co nam w mieście kolejne centrum handlowe? Bo czy moloch z nawet najbardziej luksusowym towarem tak zwaną galerią handlową nie jest?
Dom mody?
Według założeń inwestorów i wykonawców - nie. Modo ma być prawdziwą perłą wśród wielkopowierzchniowych sklepów. Ma wyróżniać się innowacyjnością oraz zoptymalizowanym podziałem powierzchni na strefy, tu bardzo ciekawe wątek - na grupy klientów. Będzie strefa Pop Fashion, czyli mody popularnej, ale i pojawi się Art Design z bardziej wyselekcjonowanymi markami. Według mnie, jakbyśmy pięknie tego nie nazwali, to nadal mówimy o galerii handlowej.
Trudno nie oprzeć się takiemu wrażeniu, patrząc tym bardziej na wizualizacje tejże inwestycji.
Galeria handlowa jest passe
Czy potrzebne nam kolejne, tego typu miejsce w mieście? Nie. W Warszawie galerii handlowych jest ponad 40 i stały się wręcz zmorą mieszkańców. Po prostu mamy dosyć sklepowych molochów w swoich dzielnicach. Dlaczego? Zabierają pracę lokalnym sklepikarzom oraz przedsiębiorcom, dając miejsce na handel sieciówkom. W efekcie uliczny handel przestaje istnieć i przenosi się do centrum handlowego. Życie w dzielnicach zamiera, bowiem puste ulice wręcz zaczynają straszyć! Dziś w stolicy to naprawdę problem dużego formatu. Mieszkańcy Kabat protestują przeciwko rozbudowie tamtejszego Tesco. Powód? Nie chcą molocha w swoim sąsiedztwie. Podobna sytuacja miała miejsce dwa lata temu na Białołęce, gdzie na terenie parku miał powstać duży sklep.
Idea dobra, ale… przenieśmy ją na ulice Warszawy
Naprawdę zamiast budować kolejne “sztuczne” miejsca handlu, warto byłoby przywrócić go na stołecznych ulicach. Przykładów nie trzeba daleko szukać. Targowa dziś świeci pustkami. Podobnie jest z ulicą Chmielną, na odcinku Pasaż Wiecha - Szpitalna. Miejsca, które powinny tętnić życiem i handlem przypominają nam, że na dobre przegrywamy z gigantami. Dziś powiedzenie o wspomnianej już Targowej - ulica prestiżowa, brzmi wręcz komicznie. A szkoda, bowiem powinna być jedną z najbardziej ruchliwych ulic. Pełna kawiarni, sklepów, butików czy restauracji. Przykład? Ulica Mokotowska, która dziś po prostu zachwyca.
Idea, aby w jednym miejscu skupić luksusowe marki czy butiki polskich projektantów, jest bardzo dobra, ale nie w takiej formie, jaką się nam obecnie oferuje.
Fakt, warszawska ulica nigdy nie będzie galerią, ale w ostatnich latach słowo to kojarzyć się zaczęło nam pejoratywnie. Może warto zatem pomyśleć o tworzeniu miejskich salonów, których tak bardzo w Warszawie brakuje.