Abraham Van Helsing - holenderski łowca wampirów wykreowany przez Brama Stokera. Jego pierwowzór mógł żyć... dwa stulecia wcześniej na Mazurach.
Abraham Van Helsing - holenderski łowca wampirów wykreowany przez Brama Stokera. Jego pierwowzór mógł żyć... dwa stulecia wcześniej na Mazurach. Domena publiczna
Reklama.
Perypetie pastora Jerzego Andrzeja Helwinga są nie mniej ciekawe od losów książkowego i filmowego Abrahama. Żył w latach 1666-1748, dwa stulecia przed Stokerem, który wymyślił postać łowcy wampirów. Co ciekawe, te upiorne istoty interesowały też luterańskiego duchownego z Mazur...
logo
Jerzy Andrzej Helwing - pierwowzór Van Helsinga? Domena publiczna
Mieszkający w Węgorzewie pastor, dla zachodnich sąsiadów Georg Andreas, znał i polski i niemiecki, bo też Mazury były wtedy częścią Prus Książęcych. W tym samym języku mówił filmowy Van Helsing, choć ten pochodził z Amsterdamu. Ale dla Helwinga Niderlandy również nie były zupełnie obcą ziemią. Wiele podróżował, także do ojczyzny van Gogha.
Helwing nie tylko nosił czarną togę z befkami, ale w ogóle był typem naukowca. Autorytetem w sprawach wiary, lekarzem, przyrodnikiem. Z zamiłowaniem badał otaczającą go rzeczywistość. Interesowała go głównie botanika, ale i ptaki, ryby, ssaki czy gryzonie. Pozostawił po sobie bogaty dorobek pisarski, a w nim, jak w zwierciadle, odbijają się lęki i zabobony, jakich doświadczali na co dzień ludzie żyjący w XVII czy XVIII wieku. Choć sam Helwing uchodził za zdroworozsądkowego.
ADAM WĘGŁOWSKI

Był Helwing van Helsingiem swoich czasów. W epoce, gdy przyrodnicy i naukowe pisma tłumaczyli m.in. jakim cudem pewnej wieśniaczce mleko "cudownie" przeistoczyło się w wino (okazało się, że do gotującego się dzbana wpadła kora i zabarwiła mleko) albo czy w wilczych sercach żyją żmije (niektórzy świadkowie dawali sobie rękę uciąć, że tak).

"Bardzo polska historia wszystkiego", wyd. Znak Horyzont
Z dużą dozą rezerwy podchodził zatem do rzekomo istniejących istot, które trudno zaliczyć do zwierząt – wilkołaków, niedźwiedziołaków, w końcu wampirów.
logo
Lucas Cranach Starszy, Wilkołak (1512). Domena publiczna
To tym ostatnim poświęcił jednak artykuł z 1722 roku o znamiennym tytule "O polskim upiercu lub o samo zżerających się trupach i powstałej stąd obawie przed zarazą i pomorem bydła". Mowa w nim o polskiej odmianie popularnych wampirów, a więc upiorach (upiry, upierce), nazywanych też martwcami czy też wąpierzami. Wierzono, że w te nadprzyrodzone istoty przeistaczali się m.in. denaci, którzy zmarli gwałtowną śmiercią albo za życia zostali przeklęci.
JERZY ANDRZEJ HELWING

Upierzem albo uspierzem nazywa się taki rodzaj martwych ludzkich ciał, które same się w grobie pożerają. Jak tylko jakieś zaczyna się pożerać, to powoduje to powstanie zarazy i ona nie kończy się, dopóki zwłokom nie odtrąci się głowy od tułowia.

Helwing opisał m.in. sytuację, do której miało dojść ok. 1710 roku we wsi Harsz w jego rodzinnych stronach. I tak okoliczna ludność, wierząc w zabobony, rozkopywała groby w nadziei na znalezienie "pożerających się" zwłok, co w ich mniemaniu świadczyło by o obecności wampirów. Trupy pozbawiano głów. A to z kolei miało zapobiec szalejącej wówczas na Mazurach i Warmii epidemii dżumy. Dowodów jednak na istnienie upierców nie znaleziono. A "morowe powietrze" dalej zbierało śmiertelne żniwa...
logo
Philip Burne-Jones, The Vampire (1897). Domena publiczna
Pastor Helwing nie był co prawda pogromcą wampirów, ale żył w czasach, kiedy z cały sił starano się je zwalczać. On, jako badacz, próbował patrzyć na zabobony i gusła trzeźwym okiem, nie dawał im wiary, ale skrzętnie opisywał. Zwalczał za to "upiory" epoki, w której żył.
Jerzy Andrzej Helwing

Oczywiście w żadnym razie nie można zaprzeczyć, że czasami wykopywano zwłoki nadżarte, zakrwawione i trzymające w ustach całun, o których mogła rozejść się taka pogłoska, ale w żadnym wypadku nie wynikało to z ponadnaturalnych czy czarnoksięskich przyczyn, lecz dlatego, że te godne pożałowania osoby wskutek nieostrożnego lub zuchwałego pośpiechu zostawały pogrzebane żywcem...

logo
Bram Stoker - autor powieści "Dracula" (1897). Domena publiczna
Dlaczego więc mazurski uczony nie mógłby być inspiracją dla Brama Stokera? Znał z autopsji polowania na rzekome wampiry, choć te znacznie odbiegały od literacko-filmowych standardów, wykreowanych przez kulturę masową XX wieku.
– Lecz tyle ich łączy! Podobne nazwiska, podobne wykształcenie, podobnie niezłomne zasady. A także erudycja, głęboka wiara, pobyt w Holandii, znajomość niemieckiego... I oczywiście kilka upiornych epizodów w życiorysie – podsumowuje autor "Bardzo polskiej historii wszystkiego". Interesującej, nie tylko z powodu mazurskiego Van Helsinga.
logo
Najnowsza książka Adama Węgłowskiego - "Bardzo polska historia wszystkiego". Wyd. Znak Horyzont