Władimir Putin poinformował w czwartek, że prowadzone w Mińsku rozmowy doprowadziły do porozumienia. Na jego mocy od 15 lutego w Donbasie obowiązywać będzie zawieszenie broni. Ponadto z objętych konfliktem obwodów ma zostać wycofany ciężki sprzęt wojskowy.
Zaledwie kilkadziesiąt minut wcześniej prezydent Ukrainy Petro Poroszenko oznajmił, że Ukraina nie zaakceptowała części rosyjskich postulatów. Dalsze negocjacje doprowadziły jednak do zawarcia porozumienia.
O zawarciu porozumienia powiedział także prezydent Francji Francois Hollande. – Osiągnęliśmy ogólne porozumienie na temat zawieszenia broni i całościowego rozwiązania politycznego dla kryzysu ukraińskiego – oznajmił Hollande, dodając, że porozumienie nie obejmuje wszystkich spornych spraw.
Putin dodał zaś, że Ukraina powinna przeprowadzić reformę konstytucyjną, dzięki której będą respektowane prawa obywateli mieszkających na wschodzie Ukrainy. Chodzi zapewne o postulowaną przez Moskwę decentralizację obwodów ługańskiego i donieckiego.
Pod porozumieniem podpisali się przedstawiciele separatystów ze wschodniej Ukrainy. Poroszenko dodał później, że do końca 2015 roku ukraińska straż graniczna ma wznowić kontrole na granicy z Rosją. Prezydent zapewnił, że zawarta umowa nie mówi nic o autonomii wschodnich obwodów Ukrainy.
Uwolnieni mają zostać wszyscy jeńcy, w tym ukraińska pilotka Nadia Sawczenko.
Ze wschodu wciąż docierają sprzeczne informacje, czy negocjacje jeszcze trwają, czy jednak już się zakończyły. Pewne jest jednak, że przywódcy rozmawiali ze sobą już od kilkunastu godzin. Najnowsze doniesienia mówią, że rozmowy zostały wznowione.
Naprawdę dobrych dla naszych wschodnich sąsiadów wiadomości z Mińska nie można było się spodziewać jednak już po opublikowaniu informacji, iż w białoruskiej stolicy obok spotkania Władimira Putina, Angeli Merkel, Aleksandra Łukaszenki, Francoisa Hollande'a i Petra Poroszenki trwały także negocjacje między byłym prezydentem Ukrainy Leonidem Kuczmą, rosyjskim ambasadorem na Ukrainie Michaiłem Zurabowem i wysłanniczką OBWE Heidi Tagliavini a rzekomymi przywódcami samozwańczych Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej.
Kluczowym dla spotkania tzw. Czwórki Normandzkiej (poszerzonej o gospodarza z Białorusi) momentem miała być chwila, w której Petro Poroszenko niespodziewanie opuścił salę, w której trwały negocjacje i udał się do jednego z innych pokoi, by po chwili wrócić w towarzystwo przywódców. Być może konsultował się wówczas z doradcami lub telefonował do Kijowa. Przecieki z Mińska mówiły, iż do opuszczenia wąskiego grona przywódców skłoniła Poroszenkę ostra kłótnia z Władimirem Putinem
Nic nowego...
Niespełna pół godziny później pojawiły się pierwsze informacje o tym, iż środowe spotkanie ma doprowadzić jedynie do podpisania "wspólnej deklaracji o poszanowaniu integralności terytorialnej i suwerenności Ukrainy". Takie memorandum mińskie byłoby nowelizacją tego z 1994 roku, które USA, Rosja, Wielka Brytania i Ukraina podpisały w Budapeszcie.
Dziś suwerenność naszych wschodnich sąsiadów i integralność terytorialną ich państwa miałby gwarantować przede wszystkim Niemcy i Francja, a podstawę tego mają stanowić ustalenia pokojowe zawarte w Mińsku już jesienią ubiegłego roku, które de facto były przyzwoleniem na... pogwałcenie ukraińskiej integralności terytorialnej. Zakładają one bowiem istnienie specyficznych bytów państwowych w postaci separatystycznych republik, z wpływu na które miałby zrezygnować Kijów.
Chodzi tu przede wszystkim o formalne zobowiązanie się obu stron do zawieszenia broni i ustalenia linii frontu według tego, jak wyglądała ona przed sześcioma miesiącami. Za dokładną aktualizację tych ustaleń odpowiadać mają natomiast wspomniani wcześniej Kuczma, Zurabow, Tagliavini i przedstawiciele rzekomych separatystów, czyli tzw. grupa kontaktowa.
Dyplomacja kontra rzeczywistość
W tym czasie Donieck stał się tymczasem celem kolejnego silnego ostrzału wojsk rosyjskich. Atak artyleryjski dosięgnął przede wszystkim doniecki szpital. Wciąż nie wiadomo ile osób zostało tam rannych i jak ciężko.
W cieniu finału dyplomatycznego show Putina, Merkel i Hollande'a, które trwało w mediach na całym świecie od tygodnia toczy się natomiast wciąż realna polityka. Jak poinformował w środę przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk, na jego zaproszenie w czwartkowym szczycie unijnych przywódców ma wziąć udział Petro Poroszenko. Dyskusja z jego udziałem będzie dotyczyła przede wszystkim wyzwań rozwojowych stojących przed Ukrainą.
Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Stanisław Koziej przypomniał natomiast, że wbrew wszelkim pozorom władze w Kijowie nie pokładają wszelkich sojuszniczych nadziei w niepewnej Czwórce Normandzkiej.
– W przygotowywanych na Ukrainie dokumentach strategicznych Polska wskazywana jest jako jeden z najważniejszych sojuszników – poinformował na antenie Polsat News. Szef BBN podkreślił również, że "możliwość dostarczenia broni Ukrainie to jedna z nielicznych form presji na Rosję, jakimi dysponuje Zachód.
Decyzji o zbrojeniu Ukraińców żadna z zachodnich stolic wciąż nie podjęła, ale potwierdzają się informacje, iż na front ukraińsko-rosyjski trafiła właśnie pierwsza partia z brytyjskich pojazdów opancerzonych AT105 Saxon 4x4. O odsprzedaży na Ukrainę pięćdziesięciu takich maszyn brytyjskie media informowały już we wrześniu. Jak poinformował w środę na Twitterze Bartosz Kurek z Polsat News, w transportowaniu ich na Wschód pomaga jedna z polskich firm logistycznych.