Rolnicy zablokowali Warszawę, zerwali rozmowy z Markiem Sawickim i grożą 100-tysięcznym marszem na stolicę. Ale przez całą środę nie wiedzieliśmy, co o tym wszystkim sądzi kandydat PSL na prezydenta Adam Jarubas. To dla niego niewygodny temat, ale nie może udawać, że go nie ma. Wszak to elementarna sprawa dla naturalnego elektoratu tej partii.
Najpierw protest i zablokowanie ciągnikami wjazdówek do Warszawy, później rozmowy z ministrem rolnictwa Markiem Sawickim, które szybko zostały zerwane, wreszcie obietnica wielkiego marszu, który rolnicze związki chcą zorganizować razem z górnikami i innymi grupami zawodowymi. Tym wszystkim żyły w środę media i spora część opinii publicznej. To o tych kwestiach dyskutowali politycy w programach publicystycznych.
Głośna cisza
Na tym tle wybrzmiewa cisza, jaka przez niemal cały dzień płynęła ze sztabu Adama Jarubasa, kandydata PSL. Wydaje się, że polityk ludowców ten protest przespał. Rano tylko udzielił wywiadu w Polskim Radiu, później był zupełnie nieobecny.
Oczywiście zarzuty rolników są wprost skierowane pod adresem wywodzącego się z PSL ministra rolnictwa, więc dla każdego polityka tej partii to temat niewygodny. Trudno jednak udawać, że go nie ma. Ktoś, kto pretenduje do najważniejszego urzędu w państwie powinien chociażby przedstawić swoje stanowisko w tej sprawie.
Sztab zaspał
Tymczasem kiedy w środę późnym popołudniem pytałem w sztabie Jarubasa, czy kandydat planuje jakąś aktywność związaną z protestem usłyszałem, że w kalendarzu marszałka świętokrzyskiego nie ma takiego punktu. Poważnie zastanawiam się, czy usłyszelibyśmy z ust Jarubasa cokolwiek na temat protestu, gdyby nie zaproszenie do porannego “Kontrwywiadu RMF FM”.
Jarubas powiedział, że część postulatów jest zasadna, że powinno się stawiać na dialog, nie na konfrontację, że policja nie powinna siłą usuwać rolników z dróg. To wszystko. Kandydat PSL jest reaktywny, a powinien sam proponować rozwiązania: zaoferować swoje mediacje, skoro rolnicy nie chcą rozmawiać z Sawickim, pojechać na blokady i spróbować wytłumaczyć rolnikom, że jest inne rozwiązanie czy pojechać do szczęśliwych rolników i próbować udowodnić, że protesty to tylko demagogia.
Sine qua non sukcesu
Adam Jarubas nieustannie powtarza, że w drugiej turze pokona Bronisława Komorowskiego. Nie uda mu się nawet przekroczyć 5 proc., jeśli będzie zamykał oczy i uszy na tak ważne (szczególnie dla jego elektoratu) wydarzenia. Nawet, jeśli to sprawy niewygodne dla jego środowiska politycznego. Nikt nie mówił, że walka o prezydenturę to będzie spacerek. No chyba, że Jarubas jest kandydatem na niby.