
W mediach widać i słychać górników z Jastrzębskiej Spółki Węglowej, którzy protestują i domagają się odwołania prezesa. Ale co z tymi, którzy głosu nie mają, a są zdania, że kopalnie powinny wrócić do pracy i sprzeciwiają się zaostrzeniu strajku? Rozmawiamy z górnikiem, który twierdzi, że związkowcy "prowadzą pracowników JSW na śmierć".
Nastał kapitalizm, gospodarka wolnorynkowa i nikt się już z górnikami nie będzie cackał. Proszę nie wmawiać górnikom, że walczą o coś więcej niż o wasze wyjście zwycięsko z personalnej potyczki z prezesem Zagórowskim. Porównania do górników walczących z ustrojem w 89 to policzek wymierzony w naszych dziadków i ojców. Zatrzymaliście się Panowie myśleniem na latach 90.
Negocjacje z wami wyglądają od lat następująco - albo spełnicie nasze żądania albo organizujemy referendum strajkowe. Podobnie wyglądają pracę nad ujednoliconym UZP [Układ Zbiorowy Pracy]. Albo podpiszecie się pod naszą propozycją (czyt.wszystko zostaje po staremu na naszych zasadach) albo niczego nie podpisujemy. Czy mieliście już Panowie Szereda, Brudziński, Kozłowski chwilę refleksji, że w chwili obecnej jesteście odpowiedzialni za ponad 26 tysięcy miejsc pracy a summa summarum pewnie około 100 tysięcy biorąc pod uwagę firmy okołogórnicze? Wasze żądania wywołują śmiech politowania w Warszawie.
Ustępstwa na jakie poszliście podpisując Protokół rozbieżności to efekt rzędu 130-150 mln. Te 150 mln na które łaskawie się zgodziliście już poszło się "bujać" bo szanowni Panowie związkowcy nie lubią jednego faceta z Warszawy nazwiskiem Zagórowski. Co dalej Panowie Związkowcy, na co czekamy?
