Książki wydawane przez polityków to ważny element właściwie każdej kampanii wyborczej. Swoją autobiografię opublikował już Janusz Palikot, wkrótce ukaże się wywiad rzeka z Bronisławem Komorowskim. Przeczytaliśmy tę książkę. W interesie kandydata PO leży, by... ta pozycja się nie ukazała. To, co mówi Komorowski, tylko utrwala jego wizerunek wąsatego szlachcica z Kresów, który nie jest dla prezydenta korzystny.
“Zwykły polski los” to wywiad rzeka z Bronisławem Komorowskim, który niewątpliwie wpisuje się w trwającą kampanię wyborczą. Bo choć o bieżącej polityce jest tam niewiele, każda książka wydawana przez polityka przed wyborami ma jakiś cel. Ale w przypadku “Zwykłego polskiego losu” ten cel został źle wyznaczony.
Podręcznik historii
Bo Komorowski poświęcił niemal 160 stron na wspominanie, głównie swojej rodziny i działalności opozycyjnej. A nie jest - jak Andrzej Duda czy Magdalena Ogórek - nową postacią na scenie politycznej. Nie musi więc przedstawiać się wyborcom.
Opowieść zaczyna na Kresach, kompleksowo mówiąc o skomplikowanej genealogii swojego rodu. Dużo mówi o szlacheckim etosie, o zaborach i powstaniach, o okupacji i walce. To oczywiście ważne elementy naszej historii, ale ich eksponowanie dzisiaj zaszkodzi kampanii Komorowskiego.
Utrwalanie złego wizerunku Urzędujący prezydent ma wizerunek wąsatego sarmaty (choć wąsów już nie ma), “wujka Bronka”, który żyje przeszłością. Patrząc na Komorowskiego mam wrażenie, że każdą wolną chwilę chciałby spędzić w Archiwum Akt Nowych przy ul. Hankiewicza i szukać kolejnych elementów do rodzinnego albumu. Sam zresztą wskazuje, że tak jest mówiąc “jak mówią przekazane mi dzięki uprzejmości litewskich historyków dokumenty (...)”.
Taki wizerunek kreują też sztaby Andrzeja Dudy i innych kandydatów. Tym bardziej, że Komorowski jest najstarszym z kandydatów ugrupowań parlamentarnych. Dlatego “Zwykły polski los” to prezent dla konkurencji. Sztab prezydenta powinien wręcz opóźnić wydanie tej książki, bo polityczni rywale niewątpliwie będą mieli z niej pożytek.
Co z przyszłością?
Prezydent powinien mówić tym, co będzie, a nie było. Przedstawiać plany na przyszłość, proponować, inspirować, zachęcać. Sam nie ma dużych narzędzi do prowadzenia polityki, nie może niczego narzucić rządowi czy parlamentowi. Może za to, korzystając z silnego mandatu społecznego, proponować tematy, o których powinno się dyskutować. Przekonywać opinię publiczną do swoich rozwiązań, by to społeczeństwo naciskało na rząd.
W książce Komorowskiego nic z tych rzeczy nie znajdziemy - po genealogii rodu Komorowski opowiada o swoim dzieciństwie, studiach, działalności w opozycji antykomunistycznej. Opowieść kończy się na rządzie Tadeusza Mazowieckiego. To nie manifest programowy, ale budowanie sobie pomnika. To także potwierdzenie opinii, że Komorowski chce dla siebie drugiej kadencji, bo uważa, że mu się ona należy: za pierwszą kadencję, za to, że nie jest z PiS, za to kim jest. To wygląda na nadmierną pewność siebie, którą wyborcy będą chcieli ukarać. Druga tura coraz bardziej realna. Na razie głównie dzięki Komorowskiemu.