"Łatwo zaprzyjaźnia, nie zadziera nosa. Człowiek serdeczny, który łatwo wchodzi w jakąś komitywę, w zażyłość z innymi." - wyjaśniał kiedyś definicję określania "brat łata" prof. Jerzy Bralczyk. To ona dla większości Polaków najlepiej odpowiada opisowi Bronisława Komorowskiego, dla którego powierzchowna dobroduszność i unikanie ostrych sporów to od lat znaki firmowe. Ile w tym prawdziwej twarzy prezydenta? Niewiele. O czym przez lata dobitnie przekonywali się jego współpracownicy i partyjni koledzy.
Miś kandyduje dziś...
W dużej mierze dzięki wizerunkowi wyjątkowo ciepłego człowieka Bronisław Komorowski przed pięcioma laty pokonał kojarzonego z nieustannymi konfliktami Jarosława Kaczyńskiego, a teraz te cechy mają mu zapewnić reelekcję. Otoczenie Bronisława Komorowskiego podkreśla je na każdym kroku. Podobnie jak on sam. Jak na przykład wówczas, gdy w ostatnim wywiadzie udzielonym Monice Olejnik mówił, że w kampanii nie ma zamiaru wypowiedzieć ani jednego złego słowa pod adresem swoich przeciwników.
W tym siła popularności urzędującego prezydenta, ale i szereg powodów, dla których nieco kpi z niego nawet spora część jego wyborców. Bronisław Komorowski w oczach wielu Polaków (co widać w komentarzach) to bowiem "misiowaty Bronek", "śpioch z Belwederu" czy "kłapouchy". Rekordowe wyniki w badaniach zaufania społecznego i wysokie poparcie dla prowadzonej polityki prezydent notuje właśnie dlatego, że jest kojarzony jako człowiek równie miły i sympatyczny, co wpływowy.
Stanowczy jak...Komorowski?
Czy aby na pewno jest jednak to cała prawda o Bronisławie Komorowskim? W jego "misiowatość" nigdy nie uwierzą przede wszystkim ludzie, z którymi pracował będąc szefem Ministerstwa Obrony Narodowej (2000-2001). Miejsca, w którym zapewnił sobie największą rozpoznawalność, a zarazem szereg wpływów, z których korzysta do dziś jako Zwierzchnik Sił Zbrojnych.
– To były czasy tuż po wejściu polski do NATO, gdy wiele jeszcze mieliśmy do zrobienia w kwestii dostosowania armii do standardów północnoatlantyckich. W egzekwowaniu tego był o wiele bardziej stanowczy niż jego poprzednik Janusz Onyszkiewicz – słyszę od wysokiego rangą oficera, który obecnego prezydenta poznał w 2001 roku.
Uśmiechnięta buzią i dobrotliwym tonem nikogo nie zwodził również w ugrupowaniach, do których należał. W Unii Demokratycznej, Unii Wolności, czy Akcji Wyborczej Solidarność – wszędzie tam Bronisław Komorowski może nigdy nie był pierwszoplanowym bohaterem, ale należał do ścisłego grona partyjnych rozgrywających. O tym, że na tej pozycji gra bardzo sprawnie w ostatnich latach można było zapomnieć, ale po przeprowadzce Donalda Tuska do Brukseli prezydent wyraźnie o tym przypomniał.
Misie gryzą boleśnie
– Czy Bronek wciąż jest naszym kandydatem na prezydenta? Dla nas to oczywiste, ale czy dla niego również? – żalili się w Platformie, gdy jesienią ubiegłego roku Bronisław Komorowski wyraźnie dał partii do zrozumienia, że chce od niej milionów na kampanię, ale jednocześnie nie ma zamiaru przesadnie marki PO promować. Dlaczego więc ugrupowanie bez większych zastrzeżeń zarezerwowało na kampanię prezydencką od 10 do 15 mln zł?
Bo od dawna ma po swojej stronie Grzegorza Schetynę, a ten wciąż jest w stanie destabilizować Platformę. Z przyzwoleniem Bronisława Komorowskiego i nie bez sukcesów robił to, gdy w rządzie i partii twardą ręką rządził jeszcze Donald Tusk. Słabą Ewę Kopacz przed jego grami ratuje więc tylko zawarte z nim i prezydentem zawieszenie broni. Objawia się ono faktem, iż Schetyna może współpracować z Komorowskim jedynie jako szef dyplomacji, a nie wrócił na fotel marszałka Sejmu, z którego zrobiłby o wiele lepszy użytek niż potrafi to zrobić Radosław Sikorski.
– Ciepła powierzchowność nie musi bowiem w polityce oznaczać, że nie jest się zarazem twardym graczem – ostrzega przed pochopnym ocenianiem Bronisława Komorowskiego politolog, dr Rafał Chwedoruk. Nie ma on wątpliwości, że wielu z tych, którzy stoją na drodze prezydenckich planów, właśnie kolejny raz przekonuje się, że ten niby miły misio potrafi boleśnie ugryźć.
Nigdy nie pokaże prawdziwej twarzy
Zdaniem politologa, gdyby Polacy powszechnie znali tę twarz Bronisława Komorowskiego, którą poznają jego koledzy partyjni i podwładni, poparcie dla prezydenta wcale nie musiałoby się znacząco obniżyć. – Łagodny sposób bycia, mało efektowny jak na te czasy pomaga prezydentowi, ale gdyby nagle zaczął być postrzegany jako polityk bardziej stanowczy i dynamiczny, również by mu to nie zaszkodziło – stwierdza.
Dr Rafał Chwedoruk zwraca też uwagę na inny problem. Kłopoty Bronisława Komorowskiego mógłby zacząć się bowiem, gdyby Polacy poznali jego prawdziwe pogląd, które stanowią wyjątkową mieszaninę, której próżno szukać wśród większości Polaków. – Prezydent jest konserwatystą światopoglądowym o bardzo liberalnych poglądach na gospodarkę. Gdyby to ujawniał, straciłby sporo na lewicy i prawicy. To, że z wyrachowaniem potrafi ten fakt ukryć, najlepiej pokazuje, że bynajmniej miłym misiem nie jest – kwituje.
Oficer, który współpracował z Bronisławem Komorowski, gdy ten kierował MON
Dziś również stanowisko prezydenta jest dla generałów jasne. Z wieloma z nich się przyjaźni, ale tej przyjaźni na pewno nie zapewnił sobie byciem miłym...
dr Rafał Chwedoruk
politolog
Trwa właśnie zaciekła walka o pełnię władzy. W najbliższych miesiącach rozstrzygnie się bowiem to, kto będzie miał decydujące zdanie przy kształtowaniu list w wyborach parlamentarnych. Jeżeli wybory prezydenckie zakończą się w pierwszej turze, tę walkę wyga Bronisław Komorowski