Ryszard Kalisz po kilku miesiącach hamletyzowania wreszcie podjął decyzję w sprawie kandydowania w wyborach prezydenckich. – Nikt poważny nie może takiej sytuacji zaakceptować – powiedział na zwołanej w Sejmie konferencji, krytykując niski poziom debaty i kandydatów.
Ryszard Kalisz, po tym, jak nie zyskał poparcia SLD, długo zastanawiał się nad startem w wyborach prezydenckich. Ostatecznie nie wystartuje. – Smutno jest mi i przykro, bo kiedy pracowaliśmy w komisji konstytucyjnej, to urząd prezydenta został ukształtowany jako uosobienie majestatu RP – mówił w Sejmie.
Były prezydencki minister krytykował też poziom debaty w Sejmie i rząd za podejmowanie decyzji pod wpływem tabloidów. Najostrzej jednak zaatakował kandydatów w wyborach prezydenckich. – Mamy tragifarsę. Z jednej strony mamy kandydata, który mówi, że jedyną przyczyną jego startu jest wysokie zaufanie społeczne – mówił Kalisz, wyraźnie uderzając w Bronisława Komorowskiego.
– Mamy inne osoby, co do których mam wrażenie, że to zabieg marketingowy. Wydaje się olbrzymie pieniądze na konwencję. Z waszych pieniędzy, z naszych pieniędzy. Te partie są finansowane z budżetu państwa – zauważał, uderzając w PiS i SLD. – Tak być nie może. Nikt poważny nie może takiej sytuacji zaakceptować – stwierdził Kalisz.
– Dlatego nie podjąłem decyzji o starcie. Bo jest mi smutno. To nie kampania, tylko konkurs barytonów albo konkurs na najlepiej ubranych. Widzimy jeżdżących na nartach. Nie mogę w tym brać udziału – dodał były poseł SLD. Przekonywał też, że jego start mógłby utrudnić jednoczenie lewicy, a to jest jego naczelny cel. Kalisz zapowiedział, że wkrótce rozpocznie intensywne działania na rzecz budowy nowej formacji lewicowej.
Kalisz przyznał też, że ważną przyczyną jego rezygnacji był brak środków na prowadzenie kampanii. Poseł wyjaśnił, że popierające go partie mogły stworzyć fundusz wyborczy tylko w wysokości kilkuset tysięcy złotych, a to za mało. Kalisz zapowiedział też, że jego środowisko nie poprze żadnego z kandydatów, bo źle ocenia ich przygotowanie merytoryczne.