Z zachwytem ktoś opowiadał mi niedawno o filmie, który obejrzał w internecie. "Jakiś koleś opowiada o polskiej husarii. Człowieku, oni są lepsi niż Spartanie!" mówił zafascynowany gimnazjalista. "Jakiś typ na polskim zamku opowiada o średniowieczu. Jest super! I nie przynudza" relacjonował podekscytowany. Poprosiłem o wysłanie linku. Rzeczywiście - "koleś" jest zajmujący i ciekawy. To Andrzej Ciosański. W rozmowie z naTemat opowiada, że na popularność stara się nie zwracać uwagi - Najbardziej cieszy mnie, że ludzie zaczynają się dzięki temu interesować historią.
Historia to nudy? Nauczeni szkolnym doświadczeniem w większości reagujemy na to hasło alergicznie. Wczesne lata edukacji skutecznie zabiły w nas fascynację dawnymi czasami. Tylko nieliczni, na własną rękę, byli w stanie pielęgnować w sobie tą pasję. Andrzej Ciosański, znany w internecie jako Jędrek, mimo wszystko pokazuje, że o historii można mówić ciekawie, a tematyką zainteresować można nawet najmłodszych.
O sobie pisze, że urodził się na ziemiach "onegdaj należących do panów pruskich". Dzisiaj na szczycie góry Chojnik w Karkonoszach, wśród murów czternastowiecznego zamku, opowiada o dawnej Polsce. Nie są to jednak suche daty i nazwiska. Turystom opowiada raczej o tym, jaki zapach panował na średniowiecznej ulicy oraz jak często kąpał się Władysław Jagiełło. Temat jego opowiadań to również kuchnia i średniowieczne zwyczaje przy stole. Najczęściej jednak usłyszeć możemy o średniowiecznych bitwach, wojnach, rycerzach i polskiej husarii. Przy okazji na miejscu przetestujemy dawną broń i zobaczymy jak strzelały pierwsze muszkiety.
Pod filmami z jego udziałem znajdziemy same peany zachwytu: "Szkoda, że w szkołach nie ma takich nauczycieli", "Na każdy odcinek czeka się jak na serial! Świetne!", "Ten człowiek to prawdziwy pasjonat. Już dzisiaj wiem, że w przyszłym roku odwiedzę Chojnik", "Popłakałem się ze śmiechu. Git majonez" - takie komentarze przeważają pod wideo z udziałem Jędrka. Równolegle pojawia się też narzekanie na historię znaną ze szkół: "Gdyb wszyscy nauczyciele byli tacy, siedziałbym zawsze w pierwszej ławce", "Szkoda, że w szkole tak nie opowiadają". Niezaprzeczalnie Jędrek to internetowy fenomen, który zachwyca wszystkich, a przede wszystkim młodzież.
Andrzej Ciosański zgodził się porozmawiać z nami i opowiedzieć o swojej pasji, o tym jak został "rycerzem" i jak zaczął zarządzać Zamkiem Chojnik.
Filmy z Pana udziałem w internecie robią furorę. Dziwi Pana tak duża popularność?
Jest ona dla mnie rzeczywiście zaskoczeniem. Szczerze mówiąc, ani ja nie robiłem tych filmików, ani nie zabiegałem o ich rozprowadzanie. To zupełny przypadek. Pracuję już w swoim zawodzie ponad dwadzieścia lat i zawsze robiłem to co robię dzisiaj. Ktoś w końcu to nakręcił, to trafiło do internetu, i tak to się wszystko zaczęło. Cieszę się, że ludzie to oglądają. Tym bardziej, że nie jest to żadne celowe działanie, tylko filmy przypadkowych ludzi.
Jak ta popularność wpłynęła na Pana życie?
Staram się nie zwracać na nią uwagi. Najbardziej cieszy mnie, że ludzie zaczynają się dzięki temu interesować historią. Dzisiaj jest z tym duży problem i fajnie, że chcą oni słuchać tych moich opowieści. Nic się jednak u mnie nie zmieniło. To co robiłem, robię nadal.
Pana filmy w sieci oglądają przede wszystkim ludzie młodzi. Jak widać na Pana przykładzie, o historii opowiadać można zajmująco i z pasją. Co Pan myśli o nauczaniu w szkołach i czego według Pana brakuje na typowych lekcjach historii?
Błędy w nauczaniu w szkołach są na pewno. Były również za moich czasów. Przede wszystkim był i jest to do dzisiaj nudny zbiór dat i nazwisk, nie osadzony zupełnie w realiach danych czasów. Powiązanie tego wszystkiego w jakąś całość rzadko występowało i występuje. A taki zbiór dat i nazwisk, bez odpowiedniego kontekstu jest zupełnie nieistotny. Taki sposób nauczania zaciera cały obraz historii. Wydarzenia powinny być umieszczane w jakimś okresie, a nie w konkretnej dacie. To nie jest przecież ważne, czy bitwa pod Grunwaldem była w 1410 roku czy 1412. Ważne jest jednak jak do niej doszło, w jakich realiach polityczno społecznych się odbyła. Przy tym wydarzenia historyczne nie są jakimś przypadkiem w dziejach, ale zawsze doprowadzały do nich konkretne osoby. Ktoś coś zrobił, gdzieś coś nacisnęli - historia opiera się na konkretnym działaniu ludzi. Zagłębiając się w szczegóły, wyciągnąć można przy okazji mnóstwo smaczków, które zainteresują każdego.
Skąd zainteresowanie historią i dlaczego średniowiecze? jest Pan historykiem z zawodu, czy jest Pan hobbystą-pasjonatem?
Ja studiowałem zootechnikę (śmiech), a historia rzeczywiście w moim przypadku to trochę przypadek. Jestem od dzieciństwa związany z końmi. Konie natomiast są nierozerwalnie związane z historią Polski. Za końmi przywędrowałem na południe Polski. Jestem ze Starogardu, a tutaj przyjechałem w młodości prowadzić stadninę. Kiedy to miejsce zamknęli, trzeba było coś ze sobą zrobić. Już wcześniej zacząłem udzielać się w turniejach rycerskich, założyłem pierwsze w Polsce bractwo rycerskie. W związku z tym zacząłem pracę w dziedzinie, którą się interesuje. Wtedy właśnie trafiłem na Zamek Chojnik. Tam się zaczepiłem i tak zacząłem opowiadać ludziom to co wiem. To wszystko tak naturalnie jakoś wypływało jedno z drugiego.
A praca jako przewodnik, też była takim naturalnym następstwem, czy jest to świadoma realizacja pasji?
Najpierw zacząłem jeździć na turnieje rycerskie. Z czasem sam zacząłem organizować takie turnieje w Polsce. Przy okazji takich turniejów trzeba ludziom opowiedzieć to czy tamto, i trzeba mieć stosowną do tego wiedzę. Nie można gadać głupot, bo zaraz znajdzie się ktoś, kto się na tym jednak zna i nam to wytknie. Trzeba było się uczyć, dogrzebać do tej wiedzy. Później, jak trafiłem już tutaj, na zamek, to mogłem rozwinąć to zainteresowanie. Tym bardziej, że w okolicy jest mnóstwo zabytków. Z tego okręgu zachowało się też bardzo dużo dokumentów. Można się więc było wielu rzeczy dowiedzieć samemu. Dzisiaj Zamek Chojnik wydzierżawiłem i sam realizuję tutaj swoją pasję.
Dzisiaj to jest hobby i praca. Nie ma tu żadnego rozdzielenia. Ja wychodzę z założenia, że najlepiej jest robić w życiu coś, co się lubi. Ja zrobiłem sobie ze swojej pracy zabawę. Jeżeli chce się dobrze czuć, to muszę robić to, co mnie naprawdę ciekawi, to co lubię. Wyszedłem z założenia, że jest to najlepsze rozwiązanie.