– Mamy do czynienia z przedstawianiem zarówno prezydentury, jak i kampanii prezydenta, w krzywym zwierciadle. Stwarza się wrażenie, jakby kampania już się kończyła, a ona się dopiero rozpoczyna. W ocenach i porównaniach nie bierze się pod uwagę faktu, że prezydent Komorowski najpóźniej zaczyna swoje działania w roli kandydata – mówi w "Bez autoryzacji" prezydencki minister prof. Tomasz Nałęcz.
“Rzeczpospolita” pisze, że w PO narasta zniecierpliwienie w związku z kampanią wyborczą prezydenta Komorowskiego. Politycy po cichu mówią, że jest słaba i nie wierzą w wygraną w pierwszej turze.
Jeszcze nie czytałem tego tekstu. Cytowani tam politycy wypowiadają się zapewne anonimowo, prawda? To znaczy, że może to być wymysł autora artykułu. Polityk to nie plotkarz i nie ukrywa swojego nazwiska.
Inaczej. Jak pan ocenia tę kampanię?
Nie mogę być recenzentem tej kampanii, bo to nie moja rola. Ale uważam, że mamy do czynienia z przedstawianiem zarówno prezydentury, jak i kampanii prezydenta, w krzywym zwierciadle. Robi to kilkunastu jego rywali. Ja patrzę na to zjawisko z ogromnym spokojem. Trudno byłoby oczekiwać od kandydatów innych zachowań.
Kampanię oceniają sondaże. A te wskazują na zmniejszającą się przewagę prezydenta nad Andrzejem Dudą.
Spokojnie. Stwarza się wrażenie, jakby kampania już się kończyła, a ona się dopiero rozpoczyna. W ocenach i porównaniach nie bierze się pod uwagę faktu, że prezydent Komorowski najpóźniej zaczyna swoje działania w roli kandydata. Porównuje się też rzeczy nieporównywalne – jak np. konwencję PiS za kilkaset tysięcy złotych ze skromnym, nieobliczonym na efekt wizerunkowy, posiedzeniem Rady Krajowej PO. Tymczasem prezydent nie rozpoczął kampanii na tej radzie, ale dopiero kilka dni temu w Ząbkowicach, spotkaniem z mieszkańcami tego miasta. Swoją drogą tłumy były tam większe niż na konwencji PiS.
Wciąż nie rozumiem. Skoro jest tak dobrze, to dlaczego sondaże mówią co innego?
Kampania Bronisława Komorowskiego dopiero rusza. Trudno porównywać kandydata, który działania kampanijne prowadzi od listopada, do kandydata, który rozpoczął je w ostatnią sobotę. Poza tym prezydent Komorowski jest głową państwa i ma bardzo wiele obowiązków, które zajmują dużo czasu i utrudniają prowadzenie kampanii. Inni kandydaci poświęcają na wybory nawet kilkanaście godzin dziennie. To, co będzie się liczyło, to efekt końcowy.
Brak zwycięstwa w pierwszej turze będzie porażką?
Proszę pytać ekspertów od sondaży. Ja o wschodzie słońca ani nie chwalę, ani nie narzekam na zachód.
Kampania się rozpoczęła, a prezydent Komorowski angażuje się w budowę pomnika smoleńskiego. To gra pod wybory?
Oczywiście, że nie. To jest działanie na życzenie rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej, które zostało zgłoszone kilka miesięcy temu. Ostatnią rzeczą, o którą bym podejrzewał te rodziny, to działania z myślą o kampanii wyborczej.
Ale pomysł budowy pomnika nie pojawił się wczoraj, ani też kilka miesięcy temu. Był zgłaszany od kilku lat.
I prezydent wielokrotnie mówił o tym, że rozumie chęć upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej. Zawsze jednak podkreślał, że powinno to być upamiętnienie łączące, a nie dzielące ludzi. Teraz jest szansa takiego właśnie załatwienia tej sprawy. A rozmowy w tej sprawie rozpoczęły się na długo przed startem kampanii, więc nie ma mowy o tym, by łączyć te dwie rzeczy.