Marek Girek jest prezesem Data Techno Park. Spółka, którą zarządza, tworzy infrastrukturę IT dla branży medycznej, firma wspiera też młodych badaczy z innowacyjnymi pomysłami. My porozmawialiśmy m.in. o najbliższej przyszłości medycyny, zapleczu IT dla branży, a także o Medycznym Centrum Przetwarzania Danych. - Stworzyliśmy długi pas dobrej autostrady. Teraz czas ją zapełnić – mówi M. Girek obrazując dotychczasowe prace w zakresie informatyzacji w medycynie.
naTemat: Czy w Polsce można mówić o innowacyjności w branży medycznej?
Marek Girek, prezes zarządu Data Techno Park: Większość technologii medycznych, które pojawiają się u nas na rynku, to technologie medyczne zza oceanu, głównie ze Stanów Zjednoczonych. To tam są największe ośrodki i tam powstają przede wszystkim innowacje, ale my, jako Polska, jeśli chcemy myśleć o rozwoju gospodarki opartej na wiedzy, musimy przejść z poziomu korzystania z technologii do współtworzenia tych technologii. W obszarze medycyny i informatyki jesteśmy silni, nie mamy się, czego wstydzić, należy więc w ten obszar inwestować.
Czym jest Data Techno Park?
Jesteśmy spółką otoczenia biznesu z kapitałem publiczno – prywatnym, która specjalizuje się w obszarze technologii informatycznych w ochronie zdrowia i inwestuje w ten obszar środki dotacyjne oraz prywatne. Rozwijamy się od kilku lat tworząc własne startupy, czy też współpracując z pomysłodawcami z uczelni w naszym kraju. Komercjalizujemy też technologie, wybudowaliśmy największe w Polsce i jedno z największych w Europie Centrów Przetwarzania Danych spersonalizowane pod branżę medyczną. Prawdopodobnie jesteśmy pierwszym parkiem technologicznym w Polsce z oddziałem w Stanach Zjednoczonych – w Miami nasze produkty są pokazywane i sprzedawane od sierpnia 2014 roku. Już dziś można powiedzieć, że wszystkie nasze startupy, technologie i pomysły są pokazywane poza granicami kraju, co skutkuje współpracą na poziomie wymiany doświadczeń i wspólnych projektów komercyjnych oraz badawczo – rozwojowych.
Takich jak chociażby „recepta dla Polski”.
Tak, w ramach działalności tworzymy szeroki program łączący naukę i biznes pomiędzy Polską, a USA nazywaną „receptą dla Polski”. Celem jest rozwijanie innowacyjnych technologii łączących medycynę i systemy IT, przy współudziale polskich i amerykańskich zespołów naukowych oraz przedsiębiorstw. Efektem programu ma być powstanie nowych innowacyjnych spółek technologicznych, współpracujących z uniwersytetami oraz wprowadzenie na rynek polskich produktów i technologii konkurujących na globalnym rynku. Pierwsze spółki w tym obszarze działają już w inkubatorze stworzonym przez Data Techno Park. W 2015 roku planowane jest założenie ok. 20 kolejnych spółek z udziałem kapitałowym Data Techno Park. Wierzymy, że zwiększamy konkurencyjność polskich rozwiązań. Od pomysłów na uczelniach, poprzez spotkania, meetingi, po komercyjny wymiar biznesu prowadzony na arenie międzynarodowej, zwiększamy naszą konkurencyjność, a w takim modelu wszystkie prawa własności nie są wytransferowane poza kraj.
Czy zdolny, młody człowiek, mający ciekawy, prosperujący pomysł na startup, może trafić pod Wasze skrzydła?
Dzięki finansowaniu publicznemu planujemy w tym roku zainwestować około 10 mln zł w tego typu pomysły. Nastawiamy się na pomysły, które niosą innowacje powstające w umysłach i laboratoriach, dzięki młodym naukowcom. Planujemy wesprzeć nawet 20 takich pomysłów. Oczywiście wiąże się to z biznesplanowaniem, mentoringiem nad taką osobą, ale też gwarantujemy pełną poufność przedstawianych pomysłów. Bardzo zależy nam na tym, aby pomysły były patentowane nie tylko na terenie naszego kraju.
O jakie pomysły chodzi?
Szczegółów nie mogę zdradzać. W tej chwili na biurku leży 5 takich pomysłów, które w ciągu miesiąca chcemy w pełni uruchomić. W ostatnim czasie podpisaliśmy umowę inwestycyjną z młodymi przedsiębiorcami z Krakowa. Ich startup dotyczy wykrywania za pomocą narzędzi IT na wczesnym etapie rozwoju zaburzeń liczenia, czyli tzw. dyskalkulii. Narzędzia informatyczne zaimplantowane w grach pozwalają diagnozować zaburzenia liczenia, które im wcześniej zostaną wykryte, tym łatwiej można sobie z nimi później radzić. Projekt ma ogromny potencjał i wychodzi szeroko poza obszar kraju.
Sprzedajecie poza Polskę?
Oczywiście. Chodzi o Wielka Brytanię, Stany Zjednoczone, wkrótce być może kraje Ameryki Łacińskiej. Mamy spółkę, która buduje repozytorium elektronicznej dokumentacji medycznej. To rozwiązanie w IT za oceanem próbujemy sprzedać poprzez placówkę w Miami. Celem przedsięwzięcia jest opracowanie systemu umożliwiającego bezpieczną archiwizację zasobów informacyjnych, generowanych przez podmioty działające w sektorze ochrony zdrowia. Innowacyjność projektu polega na wykorzystaniu nowego modelu przechowywania dokumentacji medycznej, który pozwoli na efektywną konsolidację wielorakich źródeł informacji występujących w szpitalach, ambulatoriach i laboratoriach medycznych.
Patrzycie na kierunek wschodni?
Jak najbardziej, ale obecna sytuacja polityczna we wschodniej części Europy sprawiła, że póki, co odłożyliśmy nasze plany inwestycyjne w tej części globu. W Europie, poza Polską, chcemy zafunkcjonować głównie w Niemczech i Wielkiej Brytanii.
Poza granicami kraju łatwiej o sukces niż w Polsce?
Jest to dużo trudniejszy rynek, mocno rozwinięty. Uważam, że jeżeli tam się sprawdzimy, to wszędzie indziej powinno się udać.
Także w Polsce?
Także. Warto wiedzieć, że w obszarze informatyzacji ochrony zdrowia w Polsce, wydaliśmy w ostatnich latach prawie 2 mld złotych. Budujemy sieci szerokopasmowe, inwestujemy w infrastrukturę.
Medyczne Centrum Przetwarzania Danych, które uruchomiliście, działa tylko w Polsce.
Tak, ale tutaj sprawa wygląda nieco inaczej. Dane medyczne z punktu widzenia obronności i bezpieczeństwa kraju, raczej nie powinny opuszczać terytorium kraju. Dlatego nie nastawiamy się w tym aspekcie na współpracę z placówkami medycznymi z Niemiec, Czech, czy innych krajów.
Czym więc jest Medyczne Centrum Przetwarzania Danych?
Ten projekt to nic innego jak ogromny bunkier, który przechowuje dane pacjentów i udostępnia jest tym zainteresowanym, którym można te dane przekazać. Dziś pacjent wychodząc od lekarza rodzinnego i idąc do szpitala, musi poprosić o wydanie dokumentacji, zabrać ją ze sobą, często o niej zapomni lub zgubi. Udostępnianie dokumentacji na potrzeby pacjenta, czy innych stron, takich jak na przykład NFZ, czy szpital, dzięki naszemu projektowi jest o wiele łatwiejsze niż dotychczas. Jest to też w pełni bezpieczne, długoterminowe oraz z gwarancją, że niepożądane osoby nie dostaną się do niej. Z całą stanowczością mogę powiedzieć, że spełniamy tzw. reżimy wysokiej niezawodności. Trudno sobie wyobrazić, aby każdy szpital, czy przychodnia zbudowały, takie reżimy wysokiej niezawodności. Mówiąc o tym mam też na myśli zapewnienie bezpieczeństwa danych na przykład na skutek kataklizmów pogodowych.
Mentalnie rodzi to jednak obawy. Moja historia choroby jest u mojego lekarza w moim mieście i tylko wtedy czuję, że moje dane są bezpieczne, i niepowołane w niechciane ręce.
Z całą pewnością istnieją takie obawy. Zawsze porównuję to do Facebooka, gdzie udostępniamy swoje dane. Różnica jest taka, że tutaj nasze dane są bardzo dobrze chronione, a wiarygodność, którą budujemy jest dla nas bardzo ważna. Dziś dostać się do danych, które są w szpitalu, jest dużo łatwiej niż do danych w Medycznym Centrum Przetwarzania Danych. Nie oznacza to, że jesteśmy właścicielem danych pacjentów. To tak jak bank – to, że przechowujemy tam pieniądze, nie oznacza, że bank jest ich właścicielem. Można powiedzieć, że jesteśmy od tego, aby chronić i strzec, a na uzasadnione żądanie wydawać.
Jaka jest granica wydolnościowa Medycznego Centrum Przetwarzania Danych?
Pojemność naszych serwerów liczona jest w petabajtach. Jesteśmy w stanie zgromadzić dokumentację medyczną wszystkich Polaków, zduplikować je i przechowywać w sposób niezmieniony przez 30 lat.
Z iloma placówkami współpracujecie?
Dziś to 3 duże szpitale, negocjujemy z kolejnymi.
Jak trudna jest edukacja przedstawiciela placówki medycznej?
Świadomość jest coraz większa, szczególnie wśród dobrze zinformatyzowanych placówek medycznych i to z nimi mamy relatywnie mniejszy problem niż z tymi, którzy nie mają „nic u siebie”. Ci, którzy są dobrze zinformatyzowani, doskonale wiedzą, jakie czekają na nich wyzwania w kontekście utrzymania własnej infrastruktury i zapewnienia jej niezawodności.
Od 2017 roku wchodzi obowiązek informatyzacji służby zdrowia. Czy dla lekarza rodzinnego z niewielkiej miejscowości, który dopiero rozpoczyna swoją karierę zawodową, przeniesienie danych jego pacjentów do Medycznego Centrum Przetwarzania Danych, będzie najbardziej opłacalnym krokiem?
Myślę, że tak. Dziś w większości gabinety lekarskie w jakimś stopniu są zinformatyzowane. Obecnie lekarze mają oprogramowanie różnych producentów zainstalowane na własnym laptopie. Tego typu komputer służbowy pełni rolę serwera i głównego narzędzia. W naszej opinii ten model przechodzi do lamusa. Spójrzmy na telefony komórkowe i aplikacje mobilne – korzystając z aplikacji mobilnej w smartfonie mamy dostęp do pewnych danych, ale fizycznie nie są one w telefonie, a przechowuje je twórca aplikacji na swoich dyskach. Nasze rozwiązane działa w ten sam sposób. Model, który proponujemy sprawia, że te dane nie są dostępnie fizycznie na laptopie, tak jak w przypadku aplikacji mobilnej na smartfonie, ale wiemy, że mamy do nich cały czas dostęp. Tego typu outsourcing jest ekonomicznie, racjonalnie i logicznie najbardziej uzasadnionym rozwiązaniem.
Czuć wsparcie rządu, biznesu, środowisk akademickich przy tworzeniu infrastruktury IT dla branży medycznej?
Tak. Przekładając to na tematykę budowlaną, zbudowaliśmy już nowe i piękne autostrady, jeżdżą już nawet po nich samochody, porównując do branży budowlanej autostrady w IT są nawet dużo lepsze i jest ich sporo. Wciąż dużo do zrobienia, ale czuć wsparcie centralnych, jak i lokalnych ośrodków. Cieszy fakt, że na uczelniach powstają kierunki związane z informatyką medyczną. Widać przemyślany plan i strategię.
20 lat temu raczkował w Polsce Internet, 15 lat temu pojawiły się popularne PC na masową skalę, 10 lat temu zaczął się boom na tzw. stałe łącza internetowe. Jak pan, jako lekarz, prezes spółki Data Techno Park i internauta, wyobraża sobie rynek usług medycznych w sieci?
Dziś około 70% Polaków korzysta z bankowości internetowej. Mam nadzieję, że za 5 lat 70% społeczeństwa będzie korzystało z dokumentacji medycznej w wersji elektronicznej. Mam nadzieję, że za 10 lat 40% startupów, które wyjdą z rynku medycznego w Polsce, będą sprzedawać technologie na całym świecie i wiele razy usłyszymy o polskich naukowcach. Sądzę, że za 50 lat będziemy mówić o medycynie spersonalizowanej. Leki i terapia będą przygotowywane indywidualnie w zależności od zapisu tego, co znajduje się w naszym genotypie. To z kolei związane jest z informatyką, bo analiza tego, co się dzieje w naszym genotypie, to ogromne przestrzenie dyskowe potrzebne do analizy, udostępniania i wreszcie spersonalizowania.
Średnia długość życia może wynosić 95-100 lat?
Zdecydowanie, ale pod jednym warunkiem. Jeśli chcemy żyć długo – a do tego zmierzamy – to musimy leczyć się tabletką, która jest stworzona bezpośrednio dla nas. Dziś mamy tego namiastkę – to dobieranie leków w onkologii. Nie bez znaczenie jest także telemedycyna. To nic innego jak monitorowanie parametrów życiowych na odległość, jednocześnie dobieranie parametrów leczenia w wyniku permanentnego zbierania informacji o tym, co się dzieje w naszym organizmie poprzez chociażby 24 – godzinne monitorowanie pracy serca, kontrolowanie tętna. Wyniki badań na bieżąco przesyłane są do centrum medycznego. Jeszcze bardziej futurystycznie zabrzmi medycyna spersonalizowana do poziomu molekularnego, czyli monitorowanie tego, co się dzieje w komórce. Uważam, że to też jest możliwe, ale w odległej przyszłości. Dziś tak się świat rozwija, że wynalazki powstają na styku dwóch dziedzin. Już nie jest to sama chemia, czy matematyka, ale trochę z jednej dziedziny, trochę z drugiej. Tak właśnie będzie w przyszłości – dużo wynalazków pojawi się na styku informatyki i medycyny.
Jaka jest Pańska ocena projektu Ministerstwa Zdrowia „Strategia e-Zdrowie Polska 2009-2015”?
W swoich generalnych założeniach dokument ma dużo właściwych i trafnych założeń, ale w niektórych obszarach się zdewaluował. Takie dokumenty są potrzebne, bo nadają rangę dokumentom niższego szczebla i przekładają się na realne projekty. Powinny ulegać jednak raz na jakiś czas aktualizacji.
Powszechnie mówi się, że najpopularniejszym lekarzem w Polsce jest „doktor Google”. My rozmawiamy o informatyzacji w medycynie. Jaki ma Pan stosunek do wizyty lekarskiej on-line?
Pozytywnie się do tego odnoszę. Takie wizyty dziś już się odbywają w pełni legalnie i zgodnie z prawem. Myślę, że za 5 lat będą jeszcze bardziej powszechne. W niektórych przypadkach mamy archaiczne prawo, które nakazuje wizytę lekarską celem wypisania recepty. To nonsens. Przykładowo, abym wystawił receptę cukrzykowi, wizyta musi się odbyć. Wiem jednak, że nie muszę pacjenta badać przy każdej wizycie. Wizyta lekarska on-line, rozumiana także, jako rozmowa telefoniczna z lekarzem prowadzącym, to dobre rozwiązanie. Dziś pacjent dzwoni do lekarza, że potrzebuje leków, po czym przychodzi do przychodzi i odbiera gotową receptę. Zmieniając prawo możemy znacznie uprościć procedury bez negatywnego wpływu na dobro pacjenta. Hipotetycznie telefon do lekarza prowadzącego, weryfikacja osoby, że faktycznie rozmawiamy z pacjentem, wystawienie recepty w systemie i odebranie jej w aptece wraz z lekami, to znaczne ułatwienie.
Po co to wszystko?
Zawsze istotne jest dobro pacjenta. Rozmawiamy o medycynie przyszłości, bo chcemy, aby ludzie jak najdłużej żyli. Rozmawiamy o wizytach lekarskich on-line po to, aby w niektórych przypadkach uprościć procedury. Innowacje w których uczestniczymy, jak chociażby startup dotyczący wykrywania za pomocą narzędzi IT na wczesnym etapie rozwoju zaburzeń liczenia, także wychodzi w stronę dobra pacjenta. Często rozchodzi się tutaj o gigantyczne pieniądze, ale należy też pamiętać o mniejszych sprawach. Dokumentacja medyczna przechowywana na dyskach, informatyzacja, kontrola nad przepływem pacjentów, powoduje, że czas oczekiwania na wizytę lekarską będzie krótszy.