Choć dwukrotnie "wybierano" go na polskiego króla, nie dane mu było spokojnie rządzić. Większość życia spędził na obczyźnie, gdzie skończył... tragicznie. Z jednej strony zasłużony władca Lotaryngii, z drugiej – marionetka na tronie polskim. Europejczyk "tamtych czasów" w pełnej krasie. Stanisław Leszczyński, bo o nim mowa, zmarł 23 lutego 1766 roku w wyniku powikłań po nieszczęśliwym wypadku.
Osiemnaście dni – tyle czasu francuscy lekarze walczyli o życie polskiego króla, księcia lotaryńskiego, który doznał rozległych oparzeń ciała po tym, jak od kominka w pałacu w Lunéville, gdzie przebywał, zajął się ogniem monarszy szlafrok. Medycyna okazała się bezsilna, władca zmarł nie dożywszy 90 lat, ale i tak z powodu wieku zapisał się na kartach polskich dziejów. Żaden spośród innych polskich królów tyle nie przeżył.
Król z poparciem... obcej armii
Często Leszczyńskiego przedstawia się jako człowieka szlachetnego, ale nieszczęśliwego. Ofiarę wewnętrznych sporów, układów politycznych, trudnych czasów przedrozbiorowych. Jakim człowiekiem był ten władca?
Przygodę z wielką polityką rozpoczął wcześnie, bo mając 19 lat. Był rok 1696 roku, gdy kraj pogrążył się w żałobie po stracie wielkiego wodza (gorszego polityka), zwycięzcy spod Wiednia – Jana III Sobieskiego. Standardowo w takich sytuacjach, w czasie bezkrólewia, zwołano sejm konwokacyjny. Na nim właśnie, w charakterze posła, pojawił się Stanisław ze znanego rodu Leszczyńskich.
Zanim zrodziły się w nim ambicje królewskie, pełnił wiele wpływowych funkcji: był podczaszym koronnym, wojewodą poznańskim, senatorem. Nawet z takim "CV" miałby duże problemy z samodzielnym wkroczeniem na królewskie salony. Co innego siła szwedzkiego oręża i mnóstwo pieniędzy, spożytkowane na łapówki dla szlachty.
Gdy w 1704 roku armia Karola XII, pół wieku po potopie szwedzkim, ponownie najechała polskie ziemie, Leszczyński mógł czuć się zwycięzcą. Na czele części skonfederowanej polskiej szlachty wszedł w alians ze Szwedem, a ten obiecał mu polską koronę. Tak wtedy dobijano targu i decydowano o obsadzie tronów. Wkrótce, na polach podwarszawskiej Woli, szczelnie otoczonych przez szwedzkich żołdaków, wybrano Stanisława królem. W tym samym czasie Polską władał August II Sas (z dynastii Wettynów), zwany Mocnym. Rządził głównie z Drezna, nie z Warszawy.
Król w czepku kąpany
Minęły dwa lata, a Szwedzi zdetronizowali Augusta II, grożąc mu podbojem ojczystej Saksonii. Stanisław Leszczyński został legalnym – akceptowanym za granicą – ale marionetkowym władcą. Trzeba jednak przyznać, że zasiadł na tronie w trudnym czasie. "Zasługą" króla było oddanie kraju w praktyce pod szwedzki protektorat. Państwo dopiero dźwigało się z dwuletniej wojny domowej. Polska tamtych czasów przypominała obraz nędzy i rozpaczy.
W niestabilnym kraju łatwo było zdobyć władzę. Jak pokazały niedawne wypadki, wystarczyło przekupstwo i poparcie armii. W 1709 roku, po klęsce Szwedów z Rosjanami pod Połtawą, szczęśliwa karta króla Stanisława się odwróciła – wrócił August II. Leszczyński musiał uciekać, tułał się po Turcji, Szwecji, Rzeszy niemieckiej, w końcu przydała mu się znajomość francuskiego i trafił do Alzacji.
Tam, niczym manna z nieba, spadła na niego wieść o przybyciu posłów francuskich proszących o rękę córki Leszczyńskiego, Marii, dla samego króla Francji Ludwika XV. Był 1725 rok, uciekinier z Polski zemdlał z wrażenia – jeszcze niedawno był przecież politycznym bankrutem. Szybko jednak spoczął na laurach. Nie dorobił się bogactwa, ale i tak opływał w luksusy – zięć nie pozwolił mu na klepanie biedy. Król bez królestwa zamieszkał w zamku Chambord nad Loarą.
W przebraniu kupca
W 1733 roku, na wieść o śmierci Wettyna zasiadającego na polskim tronie, odżyły jednak monarchiczne zapędy Stanisława. Obmyślił fortel: w przebraniu kupca pojechał konno, a jednocześnie jego sobowtór popłynął do Gdańska. Leszczyński, stanąwszy szczęśliwie na polskiej ziemi, stał się faworytem szlachty. Jego ponowny wybór na króla nie przyniósł Rzeczypospolitej jednak niczego dobrego.
Przez kolejne dwa lata trwała tzw. wojna o sukcesję polską, w którą zaangażowały się takie ówczesne potęgi jak Francja, Rosja, Prusy czy Austria. Przyszłym polskim zaborcom chodziło o przeforsowanie kandydatury kolejnego Sasa – Augusta III. Cel ten osiągnięto dopiero w 1736 roku; tym razem to rosyjskie wojsko wsparło "elekcję".
Znany i lubiany...
Przegrany Stanisław ratował się ucieczką. Ale znowu nie mógł zbytnio narzekać, bo po raz kolejny poznał, co to dobra wola Burbona na francuskim tronie. Oddano mu w dożywotnie władanie Księstwo Lotaryngii. W ciągu kolejnych 30 lat, które przeżył, dał się poznać podwładnym z jak najlepszej strony. Budował okazałe rezydencje, ogrody, fundował biblioteki, założył Akademię Rycerską. Był nie tylko cenionym budowniczym, ale i administratorem oraz społecznikiem; wznosił szpitale i przytułki. Prywatnie – człowiek ze słabościami, szczególnie do tytoniu.
Lubił splendor, otaczał się znanymi ludźmi - zapraszał do siebie artystów oraz myślicieli pokroju Woltera czy Monteskiusza. Do dziś w ich ojczyźnie z podziwem mówi się o Stanislasie Leszczyńskim. Bezsprzecznie najwięcej zawdzięcza mu Nancy, zachwycające wspaniałą architekturą (m.in. placem i pomnikiem Leszczyńskiego) czasów zasłużonego władcy lotaryńskiego. I nieporadnego, niestety, króla Polski. A miał dwie szanse...
Reklama.
Andrzej Zahorski, historyk
Zarówno staranne wychowanie i obycie, jak i osobiste walory i predyspozycje psychiczne powodowały, że od wczesnej młodości do późnej starości był człowiekiem ujmującym, łatwo zyskującym sobie przyjaciół. Posiadał dużą kulturę i ogładę towarzyską oraz typową dla ludzi tej epoki powierzchowną, ale szeroką wiedzę o wszystkim.
"Poczet królów i książąt polskich"
Austriacki list gończy za Stanisławem Leszczyńskim, 1733
Otyły, średniego wzrostu, twarz okrągła, duże brwi siwe, nos mierny orli, zęby zniszczone, sczerniałe od tytoniu, wiek od 50 do 60, lecz bliżej sześćdziesiątki.
"Poczet królów i książąt polskich", red. A. Garlicki
Andrzej Zahorski, historyk
Stanisław Leszczyński był nieodrodnym synem swego wieku. Ocenić go można tylko na tle jego epoki; jego umysłowość, mentalność, psychikę da się zrozumieć wówczas, gdy będziemy pamiętać, że był to z urodzenia, wychowania magnat polski okresu budzącego się Oświecenia. (...) Bystry i inteligentny, a jednak nierzadko zagubiony, stąpający po bezdrożach, stanowi wdzięczne pole dla ocen sprzecznych.
"Poczet królów i książąt polskich", red. A. Garlicki