Książka Bronisława Komorowskiego ma się ukazać 4 marca, ale już dziś wywołuje duże emocje. Niezależna.pl zainteresowała się fragmentem, w którym dzisiejszy prezydent wspomina plany zamachu na przypadkowego milicjanta. Portal opisuje Komorowskiego, jako człowieka który "jest w stanie wpaść na pomysł zamordowania drugiego człowieka". – To ja byłem gotowy używać siły, choć nigdy nie posunąłbym się do zabicia człowieka – komentuje Stefan Niesiołowski, który także aktywnie działał w antykomunistycznej opozycji.
"Niezależna.pl" cytuje fragmenty książki Bronisława Komorowskiego „Zwykły polski los”, gdzie dzisiejszy prezydent opowiada o swoim planie zamachu na milicjanta w 1971 roku.
Stefan Niesiołowski: Publikacje portali, w których się oskarża i opluwa ludzi są bez znaczenia.
Ale proszę odnieść się do cytatu z książki Bronisława Komorowskiego: Miałem wykonać zamach, zostawić na miejscu kartkę z informacją, że to jest odwet za zamordowanie robotników podczas rewolucji grudniowej, a potem porzucić broń w wybranym grobowcu na cmentarzu ewangelickim i opłotkami uciec na Koło.
Ale nie zabił, no wie pan... Jak ja bym teraz opowiedział, jakie ja miałem plany gdy byłem w "Ruchu"... Myśmy chcieli organizować zamachy na Gomułkę. Te plany nie sięgały poza sferę fantazji i nikt tego nie zrobił. Stopień obrzydliwości Pereiry jest niebywały (autora artykułu w niezależna.pl - red.) i prosiłbym, aby to się znalazło w wywiadzie. Powiem to z największym wysiłkiem, gdyż dużo mnie to kosztuje, ponieważ jest rano, dzień się zaczyna i człowiek nie powinien w ogóle zajmować się Pereirą.
Zamiast robieniem z Komorowskiego mordercy, pan Pereira niech się zajmie tymi, którzy są odpowiedzialni za śmierć Blidy. Tymi, którzy odpowiadają za szkalowanie, opluwanie i zniesławianie premiera, i tą całą kampanię nienawiści. To są realne krzywdy, które wyrządzono. A to, że sobie marzył coś Komorowski... Ja miałem bardzo daleko idące plany, a działania ograniczyły się do namalowania napisu "Katyń" na Pomniku Przyjaźni Polsko - Radzieckiej. Za marzenia się nie odpowiada. A więc twierdzenie, że Komorowski jest zdolny do zabicia człowieka świadczy tylko, że jest się wyjątkowo podłym i chce się zaszkodzić prezydentowi z powodów politycznych.
Bronisław Komorowski był mocno zaangażowanym działaczem w tym okresie?
Bronisław Komorowski swoim pięknym życiorysem udowodnił, że jest polskim patriotą i walczył z komunizmem, kiedy płaciło się za to wysoką cenę. Miałem zaszczyt poznać Bronisława Komorowskiego w czasach, kiedy nikomu nie śniło się, że będzie wolna Polska. Problem był tylko taki, czy nas aresztują w tym miesiącu, czy w następnym, bo kiedyś musieli to zrobić i zrobili.
Ja nie przypominam sobie, że gdy na Pomniku Przyjaźni Polsko-Radzieckiej malowałem napis "Katyń", był Samuel Pereira. Może pan tam był, jeśli tak, to najmocniej pana przepraszam. Jak w 1968 zrzucałem na Rysach leninowską tablicę, to też go nie widziałem. Tam była mgła, więc z pewnością Pereira był, tylko ja go nie dostrzegłem. Gdy wielokrotnie chodziłem na manifestacje i z bijącym sercem rozkładałem ulotki na klatkach schodowych, to nigdy Pereiry nie widziałem. Z pewnością wszędzie tam był, lecz tak dyskretny, że go nie zauważyłem.
Czy Bronisław Komorowski za młodych czasów był człowiekiem radykalnym?
Był człowiekiem gołębiego serca i muszę powiedzieć, że zawsze to było widać. To ja byłem gotowy używać siły, choć nigdy nie posunąłbym się do zabicia człowieka. Natomiast Bronisław Komorowski zawsze widział w każdym coś dobrego.
Pamiętam, jak chodziliśmy razem po spacerniaku w Jaworznie, gdzie był taki Edek - antysemita. Środowisko, które tam było, później znalazło się w Unii Wolności i bojkotowali tego człowieka. Bronisław Komorowski podszedł do niego i powiedział "chodź, pochodzimy trochę po spacerniaku". Widział, że jest mu przykro, więc nie chciał, aby był sam. To jest właśnie tego rodzaju człowiek.
Musze powiedzieć, że ostatnią rzeczą, po jaką sięgał Bronisław Komorowski, była przemoc. Pamiętam go, jak zajmował się polityką wschodnią. Za wszystko płaciło się wówczas wysoką cenę i nie przypominam sobie, aby tą cenę płacił Pereira. Napisy w ubikacjach są więcej pewnie warte, niż to, co pisze Pereira.
W książce „Zwykły polski los” jest fragment dotyczący Antoniego Macierewicza. – Pamiętam moje zdziwienie, gdy wcześniej, w reakcji na mój dumny meldunek o kupieniu pistoletu, Antoni, nasz Che Guevara, zerwał z nami kontakt – pisze Komorowski. Tak, jakby uznał działania Bronisława Komorowskiego za zbyt radykalne.
Dorabianie ideologii i wykorzystywanie dzisiaj rzeczy sprzed 40 lat, aby prowadzić wojnę polityczną, jest podłe. Macierewicz tamten rozdział miał ładny. Poznałem go trochę później, ale oczywiście przed sierpniem. Kiedyś mówiło się, że był trockistą i protestował przeciwko wizycie prezydenta Nixona w Warszawie, ale z drugiej strony był z całą pewnością antykomunistą.
To są jakieś subtelności, myśmy się spierali o różne rzeczy. Byliśmy w tak tragicznym położeniu Polski, kiedy się wydawało, że Związek Sowiecki jest potęgą, nigdy nie zostanie podbity, a Polska jest skazana na stuletnią niewolę, więc myśmy mówili różne rzeczy. Ale dzisiaj, wyciąganie tego, co ktoś czterdzieści lat temu w dobrej wierze szukał jakiejś metody wyzwolenia Polski, jest podłe. Wyjątkowo nikczemni są ludzie, którzy dzisiaj, aby kampanię wygrał jakiś marny Duda, który się w ogóle nie nadaje na sekretarza prezydenta, będą opluwać Komorowskiego.
Macierewicz miał ładny rozdział, a w wolnej Polsce zapisał paskudny rozdział. To się w historii wielokrotnie zdarzało.