
Od zatrzymania Roberta Biedronia przez policje minęły ponad 4 lata. Sierżant Tomasz Baj, który ujął polityka, wciąż pamięta tamtą interwencję. Swoimi wspomnieniami podzielił się z portalem Onet.pl.
REKLAMA
Zatrzymanie Biedronia, do którego doszło 11 listopada 2010 roku podczas organizowanych w Warszawie marszów, było wielokrotnie analizowane przez sądy. Prokuratura oskarżyła go bowiem o naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza Baja. Przyszły poseł zrewanżował się zaś zawiadomieniem o przekroczeniu uprawnień przez policjantów.
Sądowa batalia zakończyła się uniewinnieniem Biedronia oraz uznaniem, że sierżant Baj nie pobił polityka, choć poświadczył nieprawdę, wpisując niewłaściwą godzinę sporządzenia protokołu zatrzymania. Policjant zapewnia, że popełnił „zwykłą pomyłkę”.
Odnosząc się do samej chwili zatrzymania, Baj zapewnił portal Onet.pl, że formułowane przez Biedronia zarzuty są całkowicie bezpodstawne. Przede wszystkim funkcjonariusz twierdzi, że nie pobił obecnego prezydenta Słupska.
– Miał otarcia od kajdanek i kołnierz ortopedyczny, który wymusił na lekarzu i zakładał tylko na konferencje prasowe. W programie publicystycznym w TVN, w tym samym czasie, występował bez kołnierza. Do dziś można to zobaczyć w sieci. Lekarz stwierdził, że owszem, ma problemy z kręgosłupem, ale wynikające z siedzącego trybu życia – oznajmił Baj.
Funkcjonariusz wyjaśnił przy tym, że naruszenie jego nietykalności polegało na tym, że Biedroń uderzył go otwartą dłonią w twarz (Baj miał podniesioną przyłbicę). Do kontaktu doszło w chwili, gdy policjanci próbowali rozdzielić manifestację kampanii Przeciw Homofobii od maszerujących narodowców.
– Pałkę trzymałem w dwóch dłoniach w poprzek piersi. W ten sposób blokuje się i przesuwa tłum. To było standardowe działanie. Pan Biedroń, który znalazł się naprzeciw mnie, złapał pałkę również obiema dłońmi i ciągnął w swoją stronę. Przyciągnąłem więc pałkę do siebie. On puścił pałkę jedną ręką i wtedy uderzył mnie dłonią w twarz – powiedział funkcjonariusz.
Baj nie ukrywa, że ma żal do sądu, ponieważ jest przekonany, że polityk „ewidentnie kłamał”. Policjant zasugerował ponadto, że Biedroń usiłował wpływać na sąd, pokazując zdjęcia z marszu, na których był widoczny z lewicowymi politykami.
źródło: Onet.pl
