
Reklama.
Takiego scenariusza nie zapowiadały wydarzenia z jesieni 2013 roku, gdy MON zamówił 307 rosomaków za łączną kwotę przeszło 1,5 mld dolarów. W połowie kolejnego roku zamówiono kolejne 33 pojazdy. Zgodnie z umową, sprzęt ma być dostarczony do 2019 roku.
Część kontraktu już wypełniono, bo ok. 30-40 nowych rosomaków o wartości nawet 200 mln złotych czeka tylko na odbiór przez... wojsko. Eksperci uspokajają i przekonują, że kosztowny sprzęt oczekujący u producenta jest należycie konserwowany.
Inspektorat Uzbrojenia tłumaczy, że opóźnienia są związane z realizacją innych projektów. Działania zmierzające do wypracowania idealnego rozwiązania trwają w MON od 2012 roku, a optymistyczny scenariusz zakłada, że zakończą się pomyślnie jeszcze w tym roku. Tak długie prace - pisze Forsal.pl - mogą być związane z rywalizacją spółek zbrojeniowych WB Electronics i Teldat.
– W wyniku tajnych gier salonowych ludzi z MON i niekompetencji decydentów armia nie dostaje potrzebnego sprzętu. Najwyraźniej nie wszyscy zauważyli, że tuż za naszą wschodnią granicą trwa regularna wojna. Podsumuję to trzema słowami: niekompetencja, niekompetencja i niekompetencja – komentuje gen. Waldemar Skrzypczak, był wiceszef resortu obrony.
Ostatnio MON nie szczędzi pieniędzy na nowe wyposażenie i uzbrojenie. W planach jest m.in. kupno 70 śmigłowców dla polskiej armii na zasadzie transakcji offsetowej. Resort przeznaczy na ten cel ok. 10 mld złotych. Maszyny oferuje trzech producentów: Airbus Helicopters produkujący śmigłowiec EC725 Caracal, AgustaWestland z maszyną AW149, a także Sikorsky z S-70 i jego Black Hawk International.
Źródło: forsal.pl