
Kampania "Konkubinat to grzech" miała odstraszać od życia na kocią łapę, ale bulwersuje nawet katolików. Niektórzy uznają ją nawet za zbrodnię przeciw ewangelizacji.
Kampanię przygotował działający przy Episkopacie Polski Krajowy Ośrodek Duszpasterstwa Rodzin. Duszpasterze są zaniepokojeni rosnącą liczną związków partnerskich. Ks. Przemysław Drąg, dyrektor ośrodka podkreśla, że większość ludzi, żyjących w konkubinacie jest ze sobą, dopóki wszystko się układa i w niezakłócony sposób można korzystać z przyjemności.
Wraz z rosnącym stale zjawiskiem konkubinatów pojawia się negatywna konsekwencja w postaci lęku przed odpowiedzialnością za drugą osobę, lęku przed posiadaniem dzieci, przed zaangażowaniem się na poważnie w życie społeczne
Myślę jednak, że kampania dotycząca cudzołóstwa może przynieść odwrotny efekt. Niemal co czwarty związek w Polsce jest nieformalny. Jednocześnie statystyki mówią, że 90 proc. Polaków należy do Kościoła. A więc osób żyjących w konkubinacie jest znacznie więcej niż zdeklarowanych niekatolików
Paradoksalnie największe poruszenie billboardy wywołują wśród samych katolików. Nawet ci, słynący z radykalnych poglądów, mają problem z formą kampanii. Mateusz K. Ochman, katolicki bloger nazywa ją nawet... zbrodnią przeciw ewangelizacji.
Katolicy doskonale wiedzą, że konkubinat (a żeby być precyzyjnym: seks pozamałżeński) jest grzechem. Nie-katolicy również wiedzą, co Kościół na ten temat sądzi. Dlatego zamiast tworzyć groteskowe billboardy z oklepanymi frazesami skupmy się na katechizacji i duszpasterstwie tych, którzy znajdują się w niezręcznej (i rzeczywiście grzesznej) sytuacji konkubinatu. Nie ewangelizujmy strachem i agresją, tylko miłością
Problemem jest natomiast to, że pojęcie grzechu czy konkubinatu bywa niejasne, rozmyte, wypierane. Młodym ludziom konkubinat kojarzy się z patologią, alkoholizmem i przemocą, a takie życie bez ślubu to na przykład kohabitacja. W kazaniach, katechizmie ani dekalogu takie słowo nie pada
Jak sprawę widzi kobieta? Natalia Białobrzeska z projektu Rokokoko.pl (tworzącego koszulki z ewangelizacyjnym przesłaniem) zwraca uwagę na ponury klimat plakatu – ciemne kolory, węża i wielki czerwony napis "grzech". Białobrzeska zgadza się Ochmanem, że katolicy żyjący bez ślubu dobrze wiedzą, że grzeszą. – Szczerze wątpię, by komunikat a'la prawy sierpowy cokolwiek zmienił – komentuje w rozmowie z naTemat.
Jeśli to pominiemy, to ten billboard będzie spełniał rolę wyłącznie straszaka i to podwójnie. Po pierwsze straszy Panem Bogiem, a po drugie odstrasza od Kościoła
Coraz mniejsza liczba katolików chodzących na niedzielne Msze, rzadszy kontakt z pogłębianiem nauczania Kościoła, z refleksją nad praktykowaniem wiary, skutkuje łatwym tłumaczeniem się z takich wyborów. Jeśli ktoś się usprawiedliwia, to dlatego, że ma świadomość życia w grzechu. Ale sama wiedza to nie wszystko, pozostaje jeszcze zrozumienie treści, która się za nią kryje, poprzez pogłębianie wiary. Jeśli zabraknie tego drugiego, nawet świadomość grzechu nie będzie wystarczającą motywacją nawrócenia
