Prześcigające się w wieszczeniu rychłej wielkiej wojny w Europie media w ubiegłym tygodniu praktycznie nie zauważyły faktu, który pozwala przypuszczać, że konflikt na Ukrainie ucichnie szybciej niż wszyscy moglibyśmy się tego spodziewać. Dlaczego? Bo Rosja coraz silniej odczuwa zagrożenie ze strony Państwa Islamskiego, w którym ochotnicy z Zachodu to zaledwie garstka przy grupie tych islamistów, którzy legitymują się rosyjskim paszportem.
Tysiące Rosjan walczy już dla ISIS
Gdy tuż po Nowym Roku Polski Instytut Spraw Międzynarodowych publikował jedną z pierwszych poważnych międzynarodowych analiz wskazujących na skalę zagrożenia, które dla Rosji stanowi Państwo Islamskie, eksperci cytowali dane rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa, z których wynikało wówczas, że po stronie ISIS było "jedynie" od 400 do 800 naszych wschodnich sąsiadów.
Pod koniec lutego dyrektor FSB Aleksander Bortnikow miał już jednak inne wiadomości. Złe wiadomości. Szef jednej z najpotężniejszych służb specjalnych na świecie przyznał, że jego ludzie naliczyli już znacznie więcej rosyjskich obywateli, którzy uciekli do Państwa Islamskiego. – W tej chwili w Iraku walczy nawet 1,7 tys. rosyjskich obywateli – poinformował po zakończeniu waszyngtońskiego szczytu poświęconego globalnej współpracy antyterrorystycznej.
Rosjanie zostali na niego zaproszeni i pojawili się delegacją większą niż planowano pomimo międzynarodowego ostracyzmu wynikającego z ataku na Ukrainę, ale nie mogli zbytnio wykorzystać tego faktu do szerzenia swojej typowej propagandy. W amerykańskiej stolicy Bortnikow musiał bowiem prosić kolegów z USA o to, by "nie upolityczniać" walki z ISIS i pozostawić Rosję w kręgu krajów wymieniających się strategicznymi danymi na temat sytuacji w Syrii i Iraku.
Do Rzymu przez Kaukaz
Bo choć islamiści grożą, że rozpoczną wkrótce marsz na Rzym, to o wiele łatwiej niż pokonanie Morza Śródziemnego przyjdzie im niepostrzeżony powrót na Kaukaz. Bo panujący tam w minionym roku relatywny spokój wynikał tylko i wyłącznie z tego, że najbardziej krewcy Czeczeni, Dagestańczycy i Ingusze wyjechali na Bliski Wschód. A pozostali skłócili się o wsparcie dla Państwa Islamskiego.
Jak zwraca uwagę w swojej niedawnej analizie Maciej Falkowski, główny specjalista ds. Turcji, Kaukazu i Azji Centralnej w Ośrodku Studiów Wschodnich, wszystko to osłabia znacznie dotychczasowy Emirat Kaukaski, ale Rosjanie nie mogą spać spokojnie.
Władimir Putin na razie hołduje na Ukrainie marzeniom Rosjan o powrocie imperium, ale prawdopodobnie wkrótce zostanie zmuszony do gry na co najmniej dwóch frontach. Do tego w Donbasie dołączy front terrorystyczny, po drugiej stronie którego przeciwnik będzie znacznie bardziej zdecydowany i nieprzebierający w środkach niż Ukraińcy.
Całej Rosji nie zdobędą, ale zaatakują wszędzie
Ekspert OSW wskazuje bowiem, że powrót tysięcy obywateli Rosji walczących dla ISIS nie będzie oznaczał tylko nowego problemu na Kaukazie, który zawsze okazywał się wyjątkowo miękkim podbrzuszem "imperium" rządzonego z Kremla. Islamiści pod flagą Państwa Islamskiego pójdą prawdopodobnie dalej i za cele ataków obiorą nie tylko Grozny, czy Machaczkałę. Równie dobrze mogą uderzyć w Moskwę lub ukochany przez Władimira Putina Sankt Petersburg.
Zapewne Państwo Islamskie w Rosji nie będzie działało tak skutecznie i w tak dobrze zorganizowany sposób, jak na Bliskim Wschodzie, ale na pewno nie mniej brutalnie. Celem zamachów, porwań i ekstremalnie brutalnych egzekucji nie będą tam jednak tylko "niewierni", którzy przybyli za pomocą humanitarną lub relacjonować wojnę, a zwykli Rosjanie.
– Z woli wszechmogącego Allaha wyzwolimy Czeczenię i Kaukaz. Islamski kalifat rozszerza się. I on rozszerzy się z pomocą Allaha. Twój tron już się zatrząsł, bo spadła na ciebie groźba. I upadnie, gdy zbliżymy się do ciebie, gdyż naprawdę Allah jest po naszej stronie. Już po ciebie idziemy z woli wszechmogącego Allaha – tak islamiści grozili prezydentowi Rosji jesienią ubiegłego roku.
Już wówczas podkreślali też, że Państwo Islamskie ma Rosjan na celowniku nie tylko ze względu na Kaukaz. – To twoje samoloty, które wysyłałeś Baszarowi. Wyślemy je do ciebie, pamiętamy o tobie! – grzmieli. Wieloletnie wsparcie Rosji dla byłego syryjskiego prezydenta Baszara Al-Assada, który jest dla syryjskiego centrum ISIS wrogiem numer jeden, może być świetnym pretekstem, by przekonać do podróży na Kaukaz nie tylko tych, którzy stamtąd pochodzą. Potencjalne zagrożenie dla Rosji to więc nawet kilka tysięcy przećwiczonych w boju terrorystów, głęboko zindoktrynowanych do brutalnej walki.
Rosja potrzebuje Zachodu, Zachód potrzebuje Rosji...
Na skalę tego zagrożenia zwracają uwagę w swoich analizach także Anna Maria Dyner i Kacper Rękawek z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Według nich, przyciągająca rzesze wyznawców Islamu z całego świata idea powołania XXI-wiecznego wielkiego kalifatu dla Rosji stwarza szczególe zagrożenie.
Wygląda więc na to, że Rosja nie ma możliwości ucieczki od udziału w międzynarodowym zaangażowaniu w walkę z rosnącymi w siłę islamistami. I już powoli się w tej kwestii przełamuje. – Nie wykluczam, ale to nie moja decyzja – stwierdził kilka dni temu przedstawiciel Rosji przy ONZ Władysław Czurin, gdy pytano go o dołączenie rosyjskich wojsk do antyterrorystycznej koalicji.
Jak sugerują eksperci PISM, szybka decyzja w tej sprawnie mogłaby być dla Kremla najlepszą opcja na to, by w możliwie najbardziej korzystny sposób zakończyć sprawę Ukrainy. Od dawna mówi się bowiem, że Rosja i tak połknęła już więcej terytorium Ukrainy niż jest w stanie strawić nie drenując przy okazji budżetu państwa i nie wykrwawiając armii, która przyda się na zupełnie innym odcinku granicy.
Zaangażowanie w wojnę z ISIS pozwoliłoby Rosji nie tylko przerwać działania na Ukrainie bez utraty punktów propagandowych i zadbać o własne bezpieczeństwo. W ten sposób Władimir Putin zachęciłby społeczność międzynarodową do kolejnego "resetu" i pozwolenia mu na szybki powrotu na światowe salony w roli pełnoprawnego członka.
Zwycięstwo nad Państwem Islamskim odniesione z udziałem Rosji pozwoliłoby jej też wziąć udział w podziale powojennych wpływów na Bliskim Wschodzie, które bez wątpienia są w wiele bardziej wartościowe niż te, które daje destabilizacja Ukrainy.
Kilku wysokich rangą dowódców z Dagestanu i Czeczenii wypowiedziało posłuszeństwo emirowi Ali Abu Muhammadowi i złożyło przysięgę kalifowi Ibrahimowi – samozwańczemu przywódcy Państwa Islamskiego. Efektem tych wydarzeń będzie poważne osłabienie Emiratu Kaukaskiego i pojawienie się na Kaukazie ugrupowań zbrojnych uznających formalnie zwierzchnictwo PI, lecz faktycznie działających niezależnie. Nie grozi to co prawda wybuchem konfliktu zbrojnego na dużą skalę, zwiększa jednak prawdopodobieństwo nowej fali zamachów terrorystycznych w Rosji i brutalizacji działań kaukaskich mudżahedinów.
Anna M. Dyner i Kacper Rękawek
Biuletyn PISM, Nr 3 (1240)
Silnie oddziałuje ona na rosyjskich obywateli zamieszkałych w zdominowanych przez islam republikach Kaukazu Północnego, zwłaszcza Czeczenii i Dagestanie, a nawet Tatarstanie, co może prowadzić do wewnętrznej destabilizacji tych podmiotów Federacji, które niedawno doświadczały wielu aktów islamistycznego terroru.