
Blog Wygrywam z Anoreksją zdecydowanie nie jest miejscem, dla osób, które są na diecie. Autorzy robią wnikliwe recenzje kanapek z McDonald'sa, porównują, w której kinowej sieci najtaniej można zakupić popcorn i – co najważniejsze – wrzucają przepisy na food porny. A wszystko to przyprawione wyjątkowo ostrymi opiniami.
Choć jeszcze nie są popularni, raz zdarzyło się, że w jednej z knajp zostali rozpoznani przez obsługę. Było to dość zabawne, bo kucharz z kelnerem szeptali sobie coś do ucha, po czym blogowa ekipa otrzymała trzy razy większą porcję niż normalnie.
Zdecydowanie można zauważyć, że restauracje zaczęły zwracać uwagę na reklamę i promowanie się w mediach społecznościowych stało się obowiązkiem. Podobnie ma się sprawa z wystrojem, który kiedyś raczej odstraszał. Raz zrecenzowałem lokal w Poznaniu, który jako jeden z pierwszym promował slow foodowe hot dogi i napisałem w niej, że mają witrynę rodem z lat 90. Trzy dni od publikacji była już ona zmieniona.
Czasem nawala obsługa. Raz na otwarciu nowej restauracji zdarzyło się nam, że otrzymaliśmy pomylone wszystkie dania, a nowe, które zostały przyniesione po godzinie były zimne. Kiedyś powiedziałbym, że jakoś składników budzi zastrzeżenie, ale obecnie lokale dbają o to, aby nie pochodziły z mrożenia i nie były przechowywane w dziwnych miejscach.
Jednym z najpopularniejszych cykli jest dział poświęcony Food Porn, czyli jedzeniu, które jest totalnie niezdrowe, ale nieziemsko smaczne. Można znaleźć w nim autorskie przepisy w wykonaniu jednej z blogerek – Ewy Mruczyńskiej.
