Warszawa wzbogaciła się o kolejną sieć siłowni. Konkurencyjne ceny i warunki umów, do tego miejsce tak dobrze zaprojektowane, że aż chce się człowiekowi ćwiczyć. No właśnie, dziś "chodzić" na siłownie to coś więcej niż tylko trening. To styl życia, który pokochaliśmy. Od małych sal po wielkie miejskie siłownie. Tak się zmienialiśmy. Pytanie – czy to styl, który wyjdzie nam na zdrowie?
– To był koniec lat 90. i jedna z warszawskich, większych siłowni. Piękne dziewczyny i wysportowani faceci. Zupełnie inne czasy w porównaniu do tego, jak dziś wygląda trening na siłowni w wielkim mieście – wspomina Alicja, 35-letnia menadżerka w stołecznej korporacji. Alicja uśmiecha się, gdy wypytują ją o pierwszą wizytę na siłowni. – Nie było to na pewno miejsce, gdzie się walczyło z otyłością.
I coś w tym jest, bowiem w latach 90-tych siłownie, także w wielkich miastach, jak Warszawa czy Wrocław, przypominały raczej fankluby kulturystyki niż miejsca, gdzie naprawdę każdy mógł zadbać o swoją sylwetkę. Jeszcze 15 lat temu wyglądało to na przykład tak:
Albo tak:
Jednak lata 90. to nie tylko "szalone" czasy, ale i te wielkich przemian. Także w nas samych. Przykład? Proszę bardzo. Tu, słynna siłownia Mega w Radomiu, która dedykowana była... paniom:
Przemiany i przełomy. Pamiętacie Gimnasion?
Jedną z pierwszych sieci siłowni, która zaistniała na mapie Polski, ale także jawiła się w wyobraźni Polaków jako niekwestionowany trend i część dobrego stylu życia, może nawet powiew Zachodu, była Gimnasion Fitness. W najlepszych latach działalności, czyli między 2004 a 2007 rokiem, siłownie te odwiedzało regularnie 24 tysiące Polaków. Co ważne, druga połowa posiadała karnety, ale z nich nie korzystała. Wniosek? Już wtedy nie do końca chodziło o wysiłek fizyczny, ale fakt, że jest się częścią trendu. Ale o tym za chwilę.
Współzałożycielem Gimnasion był Mariusz Czerkawski, który stał się także ambasadorem marki i magnesem przyciągającym kolejnych klientów. Bo komu, jak komu, ale sportowcowi w kwestii dbania o siebie można zaufać. Był zatem szał, a w efekcie dzięki Gimnasion zrozumieliśmy, że siłownia to nie domena strongmanów, ale wszystkich, którzy chcą dbać o sylwetkę. Albo przynajmniej sprawiać takie wrażenie. Bez względu na wiek, płeć czy status społeczny. I to bardzo szybko wyczuli twórcy sieci.
Kolejne placówki dedykowane były już konkretnym grupom klientów. I tak, w związku z tym, że na siłowni coraz chętniej pierwsze kroki stawiały kobiety, uruchomiono Gimnasion Woman, czyli kameralne klubu z małymi salami. Można było w nich ćwiczyć jogę czy aerobik. Rocznie powstawały aż trzy tego typu obiekty w Polsce. Było i coś dla bardziej zamożnych. Gimnasion Prestiż to miejsca, gdzie sztangi podnosili menadżerowie i prezesi firm. Zdrowy tryb życia stał się po prostu modny. I tak, jak już pisałem, coraz częściej chodziło już nie o samo ćwiczenie, co przynależność do grupy społecznej. To pokażą badania przeprowadzone w 2014 roku. Połowa deklarować będzie, że na siłownie chodzi dla towarzystwa.
Wracając jednak do Gimnasion. Taka siłownia to niezły biznes. W 2004 roku spółka zarobiła 12 milionów ze sprzedaży karnetów, a w 2006 już tych milionów na koncie Czerkawskiego i spółki było 15. Ten sukces powtórzą kolejne sieci, także te zachodnie, który wejdą, hmm, przebojem na rynek Polski.
Era Pure, McFit a teraz CityFit
Dziś największą siecią siłowni w Polsce jest Pure Jatomi. Jak czytamy na stronie firmy, obecnie na terenie kraju działa około 35 placówek. Siłownia Pure stała się popularna w czasie, gdy popularne stawało się także bieganie i jazda na rowerze. W końcu - Polacy ruszyli się z kanap i zaczęli o siebie dbać. Pomóc im w tym miały kompleksowe usługi Jatomi. W siłowniach tejże sieci pojawił się sprzęty nie tylko do cardio, ale i treningi oraz zajęcia grupowe. Dziś można nam... naprawdę wszystko. Kiedyś tylko bieżnia, a dziś? Taniec Bokwa. Zaraz, zaraz, ale czy nam taka moda może wyjść w ogóle na zdrowie?
Co jeszcze się zmieniło? Zanika podział na zajęcia dla panów i pań, a pojawia się większa tolerancja. Nowe sieci siłowni jak Pure, ale także McFit czy CityFit to także sauny, baseny i usługi związane ze zdrowym trybem życia. Można korzystać z usług trenerów personalnych, dietetyków, a nawet zamówić jedzenie ułożone pod naszą dietę. W Pure Zodiak W Warszawie można także korzystać z kawiarni internetowej czy obejrzeć, już po treningu, telewizję. No dobrze. Ale kto dziś korzysta z popularnych miejskich siłowni? Czy naprawdę coś się zmieniło na przestrzeni ostatni 15 lat?
Siłownia dziś? Miejsce wszystkich
Zmieniło się. I to dużo! Dziś na siłownie przyjść może każdy. Myli się bowiem ten, który twierdzi, że tak było zawsze. Potwierdzają to badania oraz ludzie, którzy dziś wolny czas chcą spędzać na stacjonarnym rowerku. – Mam 40 lat i jestem matką dwóch synków. Na siłownię chodzę od listopada zeszłego roku. Boże, jak ja się bałam. Wstydziłam się wręcz tego, że nie pasuje do tych ludzi. Nie mam idealnej figury, nie wiedziałam, jak się obsługuje urządzenia – mówi Agnieszka Warlicka z Warszawy. I dodaje, że zdecydowała się jednak chodzić, bo widzi, że siłownia stała się dostępna dla każdego: – Naprawdę dziś chodzą wszyscy. Matki, seniorzy, młodzi, grubi i chudzi. Świetnie oddają to, o czym piszę, słowa polecanej przeze mnie blogerki Grubaskawmalymmiescie.blog.pl, która tak opisała swój powrót do ćwiczeń:
Siłownia to miejsce dla wszystkich ludzi. Nie tylko dla tych otyłych, którzy chcą zrzucić kilogramy, ale i dla tych szczupłych i wysportowanych. Siłownia to taka mekka dla wszystkich tych, którzy chcą się lepiej poczuć ze samym sobą. Po drugie: ktoś poświęcił mi czas, ktoś pokazał mi, jak się za to wszystko zabrać. Pod czujnym okiem Agaty, trenerki personalnej, dowiedziałam się od czego zacząć, co zrobić.
I trudno się z tym nie zgodzić. W warszawskim McFit, znajdującym się przy ulicy Nowy Świat, spotkamy trenerów, ale także tych, którzy stawiają swoje pierwsze kroki na siłowni. Są puszyste panie, ale i młodzi chłopcy, którzy chcą nabrać masy. Na treningu spotykają się kobiety w średnim wieku z młodziutkimi dziewczynami. Te bardziej doświadczone pomagają tym, które są w siłowni pierwszy raz. Wiek i doświadczenie nie idą w parze. Spotkać można modelki, ale także celebrytów, tych lubiących dresowy styl życia czy seniorów. Każdego. Oczywiście, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Niektórzy współczesne siłownie widzą, hmm, mniej więcej tak:
Jedno jest pewne. Główna zasada, może bardziej umowna niż pisana, brzmi – każdy ma się czuć tu dobrze. To także jedna z największych zmian na siłowniach w ostatnich latach. Tu się nikogo nie wyklucza, wręcz dobrze widziane jest poszanowanie odmienności. A już na pewno – wspieranie tych, którzy wciąż czują się ze sobą niepewnie. Musisz zachować się fair play. – Pierwszy raz pojawiłem się na siłowni jakieś dwa lata temu. To był Pure w okolicach warszawskiej Rotundy. Nie wiedziałem, jakie ćwiczenia wykonywać, jak w ogóle powinien wyglądać trening. Jako szczupły 25-latek wyglądałem dość zabawnie w towarzystwie dobrze zbudowanych facetów. I do tego te moje zagubienie. Największe zaskoczenie? Właśnie ci doświadczeni od razu zobaczyli, że jestem pierwszy raz. Pokazali, co do czego służy i jak prawidłowo wykonuje się podstawowe ćwiczenia. Dziś sam służę pomocą tym, którzy zaczynają trenować - mówi Andrzej, informatyk.
Cena czyni cuda
Co sprawia, że społeczeństwo chętniej korzysta z miejskich siłowni? Oczywiście cena. To, co kiedyś pachniało drożyzną, dziś jest… tanie, jak przysłowiowy barszcz. Dla porównania: w 2007 roku karnet do siłowni należącej do krajowej sieci kosztował nas od 99 do 159 złotych. Dziś staniemy się częścią takiej społeczności już za złotych 69. I do tego nie będziemy musieli podpisywać umowy. Taką ofertę przygotował nowy zawodnik na rynku, czyli CityFit. Warto wziąć pod uwagę nie tylko ceny na przestrzeni lat, ale także nasze zarobki. Jest naprawdę o wiele taniej.
No dobrze, ale czy z mapy miasta zniknęły drogie siłownie? Nie, ale stały się luksusem na który pozwolić sobie mogę naprawdę nieliczni. Podniosły się nasze wymagania, więc i standardy uległy zmianie. Także luksus znaczy już zupełnie co innego. Warszawski Holmes Place każe sobie za te wygody płacić około 400 złotych miesięcznie (choć klientów zachęca się także regularnymi promocjami). W cenie - sauny, a nawet specjalne suszarki do strojów kąpielowych. Tak, jest także do dyspozycji basen.
Na przestrzeni ostatnich 15 lat siłownia stała się czymś więcej niż tylko miejscem, w którym trenujemy i dbamy o swój wygląd. Siłownia to styl życia, który choć coraz częściej jest krytykowany, to na pewno wyjdzie nam wszystkim na zdrowie!
Czasy się zmieniają. Proszę pamiętać, że kiedyś to otyłość była synonimem bogactwa. Dziś, jak wszyscy wiemy, jest zupełnie odwrotnie. Aspirujemy do społeczeństw bardziej rozwiniętych i zaczynamy o siebie po prostu dbać. Dlaczego? Bowiem zwiększyła się świadomość, więc zwracamy uwagę na to co jemy, ale i jaki prowadzimy tryb życia. W dużych miastach, jak Warszawa to widać bardziej, niż w tych mniejszych. Ale jedno nas łączy - świadomość, że warto być zdrowym.
psychologsportu.net.pl
Natalia Koperska, Psycholog sportu
Chętniej chodzimy na siłownie, ale także biegamy i korzystamy z roweru. Widzę to także po moich klientach, którzy odwiedzają gabinet. Przychodzi wciąż dużo sportowców, ale także zaczynają przychodzić biznesmeni, którzy startują w maratonach. Ale też przyjdzie pani, która nie jest sportowcem, ale przygotowuje się do triatlonu. To coraz chętniej odwiedzający mnie ludzie.