Internetowa prowokacja pokazała, że modelki z Zachodu – także Polski – gotowe są spełniać najdziksze fantazja seksualne, jeśli tylko płaci im się w grubych petrodolarach. Potwierdziła też to, o czym po cichu mówi się od dawna – że w ultrakonserwatywnych islamskich krajach kwitnie seksualny drugi obieg. Pod złotymi sufitami jachtów i willi młodzi szejkowie z Dubaju czy Arabii Saudyjskiej leją alkohol i urządzają orgie. Wszystko przy patronacie "bogobojnej" religijnej elity.
Drogie ciało
Przypadek, którzy unaocznili autorzy bloga TagTheSponsor, jest wyjątkowo drastyczny. Oto okazało się, że modelki, znane m.in. Instagrama, za 20-30 tys. dolarów zgłaszają gotowość do "towarzyszenia" bogatym zleceniodawcom z krajów arabskich, w tym np. do uprawiania koprofilii. Sposób, w jaki przeprowadza się taki "deal", jest bardzo prosty. Targu dobija konsjerż, który w imieniu danego szejka ustala cenę kobiety i zakres usług. Następnie modelka ląduje w willi bądź na luksusowym jachcie, gdzie przez kilka dni bądź tygodni wciela się w rolę księżniczki - prostytutki.
Komentarze, najczęściej pełne oburzenia, skupiają się na jednej, kobiecej stronie. Ale co z mężczyznami? Jak to możliwe, że w najbardziej surowych obyczajowo krajach na świecie bez przeszkód rozwija się zjawisko, które oficjalnie jest wyklęte i tępione? Skąd nie tylko przyzwolenie, ale i organizowanie prostytucji, skoro np. w Arabii Saudyjskiej karana jest śmiercią? W jaki sposób połączyć ulice Dubaju, gdzie słychać pięciokrotne wezwania do modlitwy, a pocałunek jest zbrodnią, z urządzanymi w mieście orgiami, z alkoholem, narkotykami i seksem w roli głównej?
Najprostsza odpowiedź na to pytanie brzmi – w krajach islamskich nic nie jest w rzeczywistości takie, na jakie wygląda. Religijne zasady, które utrzymywane w sferze publicznej pomagają sprawować władze nad obywatelami (albo "poddanymi"), w prywatnym życiu bogatych książąt są z łatwością uchylane. Bo nie liczy się islam, liczą się pieniądze i przyjemność.
Smirnoff za 1000 zł
"Sex, drugs and rock'n'roll" – w ten sposób to podziemne życie arabskich szejków podsumował amerykański konsul w Dżuddzie, drugim co do wielkości mieście w Arabii Saudyjskiej. Wysyłane przez niego depesze, które ujrzały światło dzienne dzięki Wikileaks, dają bardzo szczegółowy obraz tego, co dzieje się m.in. za wysokimi murami saudyjskich willi.
W jednej z korespondencji konsul wspomina imprezę na Halloween zorganizowaną kilka lat temu. Wzięło w niej udział do 150 osób, z czego sporą część stanowiły kobiety, najprawdopodobniej prostytutki. Serwowano wódkę Smirnoff, która kosztowała około 1500 rijali saudyjskich, czyli ponad 1000 złotych za butelkę. Była kokaina i haszysz. Według konsula uczestnicy imprezy nie musieli się martwić interwencją policji, bo w willi bawiły książęta (w Arabii jest ich w sumie ponad 10 tys.). Niektórzy z uczestników mieli być bliskimi krewnymi saudyjskiego króla.
Można się tylko domyślać, że podobnych imprez każdego dnia w Arabii Saudyjskiej urządza się wiele. I że biorą w nich udział "dziewczyny z Zachodu" – choć niekoniecznie modelki. W Dubaju, jednej ze światowych stolic przepychu i rozrywki, często można spotkać prostytutki z krajów dawnego ZSRR. Reporter "Guardiana" opisywał, jak w restauracji pięciogwiazdkowego hotelu zaczepiła go "Jenny", dziewczyna z Białorusi. Zaoferowała "wszystko, przez całą noc" za równowartość 500 funtów.
"To nie była amsterdamska dzielnica czerwonych latarni. To było centrum Dubaju, Emiratu, gdzie kobieta z Zachodu trafiła na miesiąc do więzienia za pocałunek w policzek" – dziwił się.
Emirat prostytutek
Z usług tego rodzaju kobiet korzystają jednak arabscy szejkowie "z niższej półki". Nie wszyscy organizują zamknięte imprezy w rezydencjach. Dobrze pokazują to szacunki dotyczące liczby takich ekskluzywnych prostytutek z hoteli i lokali. Według "Guardiana" na 1,5 miliona mieszkańców Dubaju przypada około 30 tys. kobiet świadczących usługi seksualne. Brytyjski dziennik skwitował to stwierdzeniem, że jeśli chodzi o proporcje, to tak, jakby miasto wielkości Glasgow i Leeds zamieszkiwały same prostytutki..
Rzadziej słyszy się o tym, co dzieje się na należących do najbogatszych szejków jachtach i w zagranicznych rezydencjach, gdzie odpoczywają. Szczegóły takich imprez wychodzą na światło dzienne np. wtedy, kiedy któraś z kobiet oskarży o gwałt czy przemoc. Tak było w 2012 roku z 23-letnia modelką hiszpańsko-niemieckiego pochodzenia, która miała zostać zgwałcona na Ibizie przez Alweeda bin Talala, jedną z najbogatszych osób w Arabii Saudyjskiej. Książę miał ją upić w klubie, a potem zmusić do seksu na jachcie. Sprawa trafiła przed sąd, ale oskarżenie zostało oddalone.
Od jednej z osób z branży modowej słyszę z kolei, że "cały Półwysep Arabski źle się kojarzy". O ofertach z tej części świata mówi się półgębkiem, ale jeśli już pojawia się zaproszenie do występu w roli "kobiety do towarzystwa", to wszyscy odczytują to w kontekście seksualnym.
– Dubaj i Arabia Saudyjska - z tych krajów takich ofert jest najwięcej. Koleżanka dostała namiar na szejka z Dubaju, który szukał kobiety na 2 tygodnie na prywatnej wyspie. Skontaktowała się z nim, powiedział, że to są urodziny, że głównie będą balować i że będą się zdarzały sytuacje topless. Na pytanie, czy seks, stwierdził, że żadna dziewczyna nie będzie zmuszana, ale jeśli chce liczyć na kolejne wyjazdy, to byłoby najlepiej – mówi mój rozmówca.
– Pojawił się jeszcze inny ciekawy temat. Koleżanka zapytała, czy może wziąć kolegę. Szejk odpowiedział, że tak, choć za mniejszą kasę i że "niektórzy Arabowie lubią się bawić z facetami" – dodaje.
A wszystko to, jak mówią zasady islamu, jest "haram" – zabronione. Tylko co z tego, skoro wyżej stoi niepisana zasada, która nakazuje tolerancję w sprawach seksu?
Scena przypominała te z nocnych klubów spoza Królestwa: mnóstwo alkoholu, młodych par na parkiecie, DJ, wszyscy w kostiumach. (...) Książętom towarzyszyła obstawa złożona najczęściej z młodych Nigeryjczyków. To powszechna praktyka, że książęta są wychowywane z rówieśnikami z Afryki, którzy potem stanowią ich lojalną ochronę.