– W ciągu ostatnich dni dokonano nowych przerzutów rosyjskich czołgów, pojazdów opancerzonych, ciężkiej artylerii i sprzętu rakietowego dla walczących na wschodniej Ukrainie separatystów – alarmuje przedstawicielka Departamentu Stanu USA Victoria Nuland. To jawne pogwałcenie zawartego w połowie lutego porozumienia w Mińsku. Rosja obecności swoich żołnierzy w Donbasie oraz dozbrajaniu sił separatystycznych kategorycznie zaprzecza, oficjalnie wypowiada natomiast jeden z najważniejszych traktatów dotyczących bezpieczeństwa w Europie.
We wtorek wieczorem Kreml w oficjalnym komunikacie poinformował o odstąpieniu od traktatu o zbrojeniach konwencjonalnych. „Całkowicie kończymy działalność związaną z traktatem" – ogłosił rosyjski MSZ. Chodzi o traktat uznawany ze jeden z filarów bezpieczeństwa istniejący w Europie od czasu upadku muru berlińskiego.
Dokument został podpisany jesienią 1990 r. i przewidywał górne limity uzbrojenia w Europie. Państwa, które go przyjęły uznały, że żaden z bloków nie będzie miał w Europie więcej niż 20 tys. czołgów, 20 tys. armat oraz 6,8 tys. samolotów bojowych. Ustalenia w nim zawarte oficjalnie kończyły trwający od kilkudziesięciu lat i związany z zimną wojną wyścig zbrojeń.
Kłopoty zaczęły się w ostatnich latach, gdy w 2007 r. Waszyngton ogłosił m.in. chęć budowy tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach. Rosja w odpowiedzi zawiesiła swój udział w traktacie a trzy lata później zakazała wstępu do swoich baz zachodnim inspektorom. Dziś natomiast całkowicie wycofuje się z traktatu twierdząc, że taka decyzja to reakcja na zachowania Zachodu. – Robiliśmy wszystko, co możliwe, by utrzymać system kontroli zbrojeń. NATO wolało obchodzić traktat – przekonują wysłannicy Kremla
Decyzja o odstąpieniu od traktatowych ustaleń oznacza, że Rosja będzie mogła zwiększyć zbrojenia oraz doposażyć swoją armię w sprzęt – czołgi, armaty i samoloty.
– Agresja polityki Rosji nasila się. Tak agresywnych działań nie podejmował nawet Związek Radziecki. Bazy NATO powinny jak najszybciej powstać w Polsce - mówił wczorajszego wieczora na antenie TVN24 Biznes i Świat Jacek Rostowski.
Unijni dyplomaci uspokajają, że takie zachowanie jest ze strony Kremla jedynie „straszakiem”, jednak USA ostrzega europejskie rządy przed cięciem wydatków na zbrojenia.
W Brukseli mówi się też o potrzebie stworzenia wspólnej europejskiej armii. – Posiadając własną armię Unia Europejska mogłaby wiarygodnie reagować na przypadki zagrożenia pokoju w krajach należących do Unii Europejskiejlub w sąsiadujących z UE – oznajmił niedawno szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. Jeden z najbardziej wpływowych unijnych polityków nie ukrywa też, że zakończenie wieloletniej dyskusji nad wspólnymi unijnymi strukturami obronnymi i przejście wreszcie od słów do czynów, to odpowiedź na agresywną politykę zagraniczną Rosji.