
Na wiecu Bronisława Komorowskiego w Aleksandrowie Kujawskim pojawiła się grupa dzieci, najprawdopodobniej przyprowadzonych przez nauczycieli. – To jest jasno napisane w prawie wyborczym, że na terenie szkoły i z udziałem dzieci nie można prowadzić kampanii wyborczej – mówi w "Bez autoryzacji" Katarzyna Hall, była minister edukacji. Zaznacza, że nie zna szczegółów tej sprawy, ale mówi o ogólnym stanie prawym.
REKLAMA
Na wiec wyborczy prezydenta w Aleksandrowie Kujawskim przyprowadzono grupkę dzieci, zapewne zrobili to nauczyciele. Czy takie postępowanie szkoły jest zgodne z prawem?
Zupełnie nie znam tych zdjęć ani kontekstu. Kiedy dzieci przychodzą na takie wydarzenie z rodzicami, którzy nie mają ich z kim zostawić albo traktują to jako wyjście na piknik rodzinny, to normalna sytuacja. Ale jeśli to wyjście animowane przez szkołę, to co najmniej dziwne.
Teraz, kiedy trwa kampania wyborcza, Ministerstwo Edukacji powinno wydać wskazówki dla szkół?
To jest jasno napisane w prawie wyborczym, że na terenie szkoły i z udziałem dzieci nie można prowadzić kampanii wyborczej. Co innego edukacja obywatelska podczas kampanii. Wybory są dobrą okazją, by poinformować dzieci, że są wybory, jak przebiegają i po co są.
Można nawet mówić o tym jacy są kandydaci i jakie są ich programy. Ale tylko na zasadzie informacji, a nie promocji konkretnego kandydata. Zaangażowanie szkoły w promowanie kandydata wobec dzieci to złamanie prawa, to jest jasno zapisane. Nie trzeba tutaj żadnych dodatkowych regulacji.
Tylko czy nauczyciele są świadomi, że to prawo tak wygląda?
W mojej ocenie nauczyciele są wykształconymi ludźmi, w każdej szkole jest nauczyciel historii i wiedzy o społeczeństwie, który ma w tej dziedzinie skończone studia wyższe i wie, jaka jest sytuacja polityczna w kraju. Nauczyciele są przygotowani do pełnienia swojej roli, mają świadomość prawną, można od nich wymagać znajomości prawa.
Jeżeli się zdarzają takie sytuacje jak spotkanie wyborcze w szkole - co jak wiemy się zdarzało i zdarza, bo ktoś jest nadmie zaangażowany - to można interweniować i pouczyć taką osobę.
To była część rozmowy z byłą minister edukacji. Teraz pytanie do polityka PO: takie spotkania organizuje lokalny sztab i to pewnie jakiś działacz poprosił o przyprowadzenie tych dzieci...
Ja bym nie stawiała takich tez, bo nie wiem jak było. Nie wiemy, czy to była inicjatywa szkół, a może rodziców? To, że na pojawiło się zdjęcie dziecka, to nie jest dowód. Nie ma co insynuować. Nie chcę komentować sytuacji, która w ogóle się nie zdarzyła, którą może - przepraszam - pan wymyślił.
To pytanie do ludzi, którzy byli na miejscu i wiedzą jak to zorganizowano. Może to rodzice przyprowadzili te dzieci, może to było przed zajęciami, bo szkoły pracują także po południu. To, że coś miało miejsce przed południem, to nie jest argument na to, że to jest działalność szkoły. Rozumiem, że ten opis to pana interpretacja.
Tak można wnioskować ze zdjęć i nagrań. Jest grupa dzieci, które stoją karnie w rządku i machają banerami z hasłem prezydenta, nie widać w pobliżu rodziców.
To się mogło zdarzyć z różnej inicjatywy. Nie wiemy czy, rodzice to organizowali. Ale dla mnie jest oczywiste, że obecność dzieci na wydarzeniach organizowanych przez szkołę powinna się odbywać za zgodą rodziców. Nawet jak idą do muzeów. To mogła być grupa dzieci lokalnych działaczy Platformy, którzy je ustawili, żeby było ładniej. Nie mam bladego pojęcia. Antycypowanie, że to była inicjatywa szkolna jest nadmiarem gorliwości.
Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl
