
– Gdyby Bóg nie chciał żeby było in vitro, to by go po prostu nie było – uważa 42-letnia Kinga, matka dziecka z in vitro. Jak mówi, modliła się, aby zarodek przeżył zabieg, bo pragnęła drugiego dziecka jak niczego innego na świecie. – Pójście pana Dudy w kierunku zabronienia dostępu do zapłodnienia pozaustrojowego jest chore – mówi Kinga, która odpowiada na krytykę metody in vitro wygłoszoną przez kandydata PiS na prezydenta.
W 2010 miała pierwszy zabieg in vitro. Przetransferowano jej dwa świeże zarodki, które się nie przyjęły. – Dla mnie to było bardzo trudne. Nie dość, że kobieta przy in vitro przeżywa kołowrotek hormonalny i faszeruje się ją lekami, to jest to także cios finansowy i psychiczne wykończenie. Przechodzenie przez to po raz kolejny przerażało mnie – mówi Kinga.
Nasza rozmówczyni nie zgadza się z podejściem Andrzeja Dudy i Kościoła, mimo że nie uważa in vitro za idealną metodę. – Rozumiem, że polityk musi mieć program i powiedzieć, że idzie w prawo albo w lewo. Ale pójście pana Dudy w kierunku zabronienia in vitro jest chore i dlatego nigdy nie będę na niego głosować i namawiam, aby państwo również tego nie robili – mówi matka dziecka z in vitro.
Dlaczego, jeśli ktoś ma jedną nerkę, lub musi chodzić na dializy, państwo może go wesprzeć, a mnie jako osobie która chciałaby mieć prawo do normalnego życia jak każdy inny człowiek, odmawia się pomocy. Rozumiem, że jesteśmy krajem biednym i zawsze będziemy stać przed przerażającą decyzją, czy dać na dzieci chore na białaczkę, czy na in vitro. To totalnie ekstremalne wybory. Z jednej strony dziecko, które jeszcze się nie narodziło, z drugiej śmiertelna choroba. To bardzo trudne. Dziękuję Bogu, że urodziłam dziecko. Gdyby Bóg nie chciał żeby było in vitro, to by go po prostu nie było.
Napisz do autora: krzysztof.majak@natemat.pl
