Matka dziecka z in vitro po wystąpieniu Andrzeja Dudy. "Tacy ludzie mnie przerażają"
Matka dziecka z in vitro po wystąpieniu Andrzeja Dudy. "Tacy ludzie mnie przerażają" Monkey Business Images / Shutterstock.com

–  Gdyby Bóg nie chciał żeby było in vitro, to by go po prostu nie było – uważa 42-letnia Kinga, matka dziecka z in vitro. Jak mówi, modliła się, aby zarodek przeżył zabieg, bo pragnęła drugiego dziecka jak niczego innego na świecie. – Pójście pana Dudy w kierunku zabronienia dostępu do zapłodnienia pozaustrojowego jest chore – mówi Kinga, która odpowiada na krytykę metody in vitro wygłoszoną przez kandydata PiS na prezydenta.

REKLAMA
Przygoda Kingi z in vitro zaczęła się w 2010 roku. Miała już wtedy jedno dziecko poczęte metodą naturalną. W ciążę zaszła w wieku 25 lat. – Moja płodność nie była zaburzona. Gdy skończyłam 35 lat stwierdziłam, że chcę zajść w drugą ciążę. Starałam się to zrobić także metodami naturalnymi – wspomina. Wyznaczyła sobie wówczas granicę – 38 lat. Jeśli nie uda się jej zajść w ciąże do tego czasu, zacznie szukać innych metod. Nie udało się.
Gdy miała 38 lat podjęła decyzję o zwróceniu się o pomoc do specjalisty. Stwierdzono u niej przypadłość niepłodności wtórnej. – W wieku 35 lat byłam w ciąży, ale okazała się być ciążą pozamaciczną. Oznaczało to zabieg usunięcia zarodka z jajowodu w procesie operacyjnym – wspomina. Niestety, w czasie zabiegu nie wszystko poszło jak należy. Próbowała później zajść w kolejną ciążę, bezskutecznie.
"Modliłam się"
W 2010 miała pierwszy zabieg in vitro. Przetransferowano jej dwa świeże zarodki, które się nie przyjęły. – Dla mnie to było bardzo trudne. Nie dość, że kobieta przy in vitro przeżywa kołowrotek hormonalny i faszeruje się ją lekami, to jest to także cios finansowy i psychiczne wykończenie. Przechodzenie przez to po raz kolejny przerażało mnie – mówi Kinga.
Niepowodzenie metody in vitro psychicznie bardzo obciążyło Kingę. – Przez rok w ogóle o nim nie myślałam, mimo świadomości, że czas mi ucieka – mówi naTemat. Potrzebowała czasu, aby odseparować się od tego, co się wydarzyło. Dokładnie rok po pierwszym, nieudanym transferze udała się ponownie do kliniki. Miała w niej jeszcze jeden zamrożony zarodek. – Modliłam się do Boga, aby przeżył rozmrożenie. Choć niektórych pewnie dziwi, że osoba decydująca się na in vitro mogła wierzyć – mówi Kinga.
Zarodek przeżył. – Mam pięknego syna. Urodził się w 2011 rok. Każdy ma prawo do potomstwa i zabieranie komukolwiek tego biologicznego prawa jest okrutne. Jakkolwiek obecna władza może mi się nie podobać z tego czy innego powodu, to każdej kobiecie należy się szansa na urodzenie potomstwa. To, że dziś ktoś próbuje tego zabronić, jest dla mnie karygodne – mówi Kinga.
In vitro to biznes? "Duda go robi"
Nasza rozmówczyni nie zgadza się z podejściem Andrzeja Dudy i Kościoła, mimo że nie uważa in vitro za idealną metodę. – Rozumiem, że polityk musi mieć program i powiedzieć, że idzie w prawo albo w lewo. Ale pójście pana Dudy w kierunku zabronienia in vitro jest chore i dlatego nigdy nie będę na niego głosować i namawiam, aby państwo również tego nie robili – mówi matka dziecka z in vitro.
Kinga

Dlaczego, jeśli ktoś ma jedną nerkę, lub musi chodzić na dializy, państwo może go wesprzeć, a mnie jako osobie która chciałaby mieć prawo do normalnego życia jak każdy inny człowiek, odmawia się pomocy. Rozumiem, że jesteśmy krajem biednym i zawsze będziemy stać przed przerażającą decyzją, czy dać na dzieci chore na białaczkę, czy na in vitro. To totalnie ekstremalne wybory. Z jednej strony dziecko, które jeszcze się nie narodziło, z drugiej śmiertelna choroba. To bardzo trudne. Dziękuję Bogu, że urodziłam dziecko. Gdyby Bóg nie chciał żeby było in vitro, to by go po prostu nie było.

Andrzej Duda stwierdził, że in vitro to dobry biznes. Kinga doskonale zdaje sobie z tego sprawę, bo sama płaciła za zabiegi. – Wszystko co robimy jest biznesem. Jestem teraz w swoim biurze i robię biznes. Pan pisze artykuł i to też jest biznes. Nikt nie pracuje pro bono, bo powietrzem się nie najemy i nie nakarmimy nim dzieci. Pan Duda też robi biznes. Ale in vitro to podstawowe prawo do rozmnażania się – stwierdza.
– Pan Duda powinien zatrudnić w swoim sztabie ludzi, którzy mieli styczność z in vitro i mogliby mu przekazać konkretne informacje odnośnie sukcesów tej metody. Ale nie zmanipulowane w jedną czy w drugą stronę. Skuteczność in vitro to naprawdę nie jest 30 proc. jak mówi kandydat PiS – mówi Kinga.

Napisz do autora: krzysztof.majak@natemat.pl