Zimy są u nas ostatnimi czasy stanowczo zbyt krótkie, lub zupełnie bezśnieżne. I jak tu utrzymać formę potrzebną na stoku, gdy jakikolwiek działający jest oddalony o kilkaset kilometrów? Tej zimy, kolejny rok z rzędu musieliśmy wybierać między wyjazdem w polskie góry, kosztowną podróżą na alpejskie lodowce, albo po prostu porzuceniem pasji. Od kilku dni w Polsce jest jednak jeszcze jedna alternatywa. Właściwie niekończące się trasy i zawsze idealną pogodę właśnie zagwarantowali w... Gdańsku.
Spełnienie marzeń po latach w korpo...
– To był pomysł na spełnienie marzeń po piętnastu latach spędzonych w korporacji. Tam starałem się uciec od pracy, gdy tylko mogłem. Tutaj pracuję po 12 godzin przez 7 dni w tygodniu i nie odczuwam zmęczenia. Od kiedy 35 lat temu założyłem narty na nogi, cały czas zastanawiałem się, jak sprawić, by mieć stoki bliżej – mówi mi Mariusz Kordonowski, menadżer i wraz z Waldemarem Dudą współtwórca pierwszego w Polsce całorocznego klubu narciarskiego Skimondo.. W pełni krytego, sztucznego i naprawdę całorocznego stoku, na którym od początku marca można zarówno stawiać pierwsze kroki przed wyjazdem na górskie stoki, jak i doskonalić technikę, oraz utrzymywać formę, gdy okazji na wyrwanie się w góry, a tym bardziej na lodowiec nie ma.
Jak dotąd, nad Wisłą możliwości takie mieli jedynie klienci kilku luksusowych hoteli, gdzie urządzenia symulujące jazdę na nartach były dostępne jako ciekawostka między SPA a basenem. Ogólnodostępne kluby narciarskie prężnie rozwinęły się tymczasem na Ukrainie i w Rosji. Te największe, z których gdański obiekt bierze przykład mieszczą się w Kijowie, Chersoniu, Kresonodarze, a także Saratowie i Jekaterynburgu.
W Polsce w przystępnej cenie i pod opieką profesjonalnych instruktorów dotąd nie można było poszusować pod dachem. Skimondo w Gdańsku to może być więc mała rewolucja w popularyzacji narciarstwa w Polsce.
Jak się w to bawić?
Na początek wszyscy przechodzą szkolenie od podstaw. Niezależnie od tego, czy nigdy nie mieliśmy nart na nogach, czy też świetnie radzimy sobie nawet w Alpach lub Dolomitach, symulator trzeba najpierw wyczuć. Nie przychodzi to jednak trudno i dość szybko można cieszyć się jazdą.
Widoki nie zapierają tu tchu w piersiach, ale u podstaw idei klubu narciarskiego leży to, by w takim miejscu zdobywać nowe umiejętności i szlifować formę. Dlatego też główny widok przed oczami narciarza to lustrzana ściana. Na której można przyglądać się swojej sylwetce podczas treningu i na bieżąco, dużo szybciej niż w typowych warunkach, korygować popełniane błędy.
W klubie panują bowiem wręcz laboratoryjne warunki. No i poza upadkiem ewentualne błędy nie przynoszą większego zagrożenia. Stok stanowi powierzchnia 36m2 nachylona pod katem 13 proc. To rodzaj nawilżanej bieżni pokrytej drobnym igielitem, która porusza się z prędkością od 3 do 25 km/h, co w tych warunkach sprawia wrażenie naprawdę szybkiej jazdy. Jeżeli coś idzie nie tak, w każdej chwili instruktor może ją wyłączyć, o bezpieczeństwo narciarzy i snowboardzistów dbają też czujniki wyłączające symulację automatycznie.
– Zarówno ze względu na trening, jak i dla bezpieczeństwa ważne jest to, że naszych klubowiczów nigdy nie zostawiamy bez opieki. Każdy zjazd odbywa się pod okiem instruktora. To on reguluje szybkość do umiejętności narciarzy, których na jednej macie może trenować maksymalnie dwóch. Obligatoryjne są też kask i ochraniacze. Są one zawsze w cenie razem z resztą sprzętu – tłumaczy menadżer Skimondo.
Narciarze w t-shirtach
Do klubu narciarskiego próżno bowiem targać ze sobą własny sprzęt. Jedyny, który można przynieść z domu, a nie wypożyczać to buty. Narty i deski snowbordowe, oraz wiązania do nich są bowiem przystosowane specjalnie do sztucznych warunków. – Narty są po prostu tępione. Co przyprawiło o ból serca naszego serwisanta, gdy tyle zupełnie nowych kompletów przenieśliśmy mu do stępienia – wspomina Kordonowski.
Obszar, na którym odbywa się trening nie jest specjalnie chłodzony, klimatyzacja w całym obiekcie jest ustawiona na około 18 stopni Celsjusza, więc puchowe kurtki i najgrubsze spodnie narciarskie też lepiej zostawić na górskie stoki. Do klubu narciarskiego warto ubierać jednak coś z dłuższymi rękawami i nogawkami, bo bliższe spotkanie z igielitem czasem może zakończyć się obtarciem skóry.
To się szybko nie znudzi?
– My nie mamy tutaj klientów. Mamy klubowiczów, czyli przyjaciół i znajomych. Jak wiadomo, światek narciarsko-snowbordowy ta są prostu fajni ludzie. Podobnie jak na stokach, staramy się więc tu wytworzyć odpowiednią atmosferę – stwierdza Mariusz. I zapewnia, że w Skimondo znajdzie się spora oferta dla tych, dla których ta odpowiednia atmosfera musi mieć nutkę rywalizacji.
Można tu organizować nawet zawody z jazdy równoległej, bo symulatory są dwa. Poza tym wchodzą w grę różne inne formy narciarskiej rywalizacji. – Możemy mierzyć jazdę na czas. Informacje podawane na wyświetlaczach powalają też rywalizować na osiągniętą prędkość, czy przejechany dystans. Slalom symulujemy nanosząc na taśmę punkty zmywalną farbą – wylicza mój rozmówca. Jak zdradza, Skimondo ma też ambicje stać się klubem sportowym, na początek zaczynając od poziomu akademickiego.
Menadżer gdańskiego sztucznego stoku podkreśla jednak, że bynajmniej nie jest to miejsce tylko dla wytrawnych sportowców. – Szkolimy dzieci już od 3. roku życia, a niedawno zapisaliśmy pierwszą klubowiczkę, która ma... powyżej 70 lat. Miała przyjść tylko popilnować wnuków, ale namówiliśmy ją, by sama spróbowała. Miała łzy w oczach, bo jej wspomnienia z młodości odżyły – mówi menadżer Skimondo.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl
Reklama.
Mariusz Kordonowski
menadżer Skimondo
Jestem zakochany w Trójmieście i na przeprowadzkę w góry nie mogłem się zdecydować, więc wreszcie powstać musiał ten stok. Poza tym, po Katowicach i Warszawie, to właśnie w Trójmieście mieszka w Polsce najwięcej narciarzy i snowbordzistów.
Nie ma co porównywać tego do miejsc, gdzie są fantastyczne wysokogórskie trasy. Absolutnie nie ma to sensu. Ale jeśli tutaj złapiemy odpowiednią technikę i formę, to wyjście na wymagający prawdziwy stok nie będzie stanowiło już wielkiego wyzwania. Jest tak dlatego, że nasz symulator nie wybacza błędów, w przeciwieństwie do śniegu. Łatwiej je więc wyeliminować tutaj.