
– To był pomysł na spełnienie marzeń po piętnastu latach spędzonych w korporacji. Tam starałem się uciec od pracy, gdy tylko mogłem. Tutaj pracuję po 12 godzin przez 7 dni w tygodniu i nie odczuwam zmęczenia. Od kiedy 35 lat temu założyłem narty na nogi, cały czas zastanawiałem się, jak sprawić, by mieć stoki bliżej – mówi mi Mariusz Kordonowski, menadżer i wraz z Waldemarem Dudą współtwórca pierwszego w Polsce całorocznego klubu narciarskiego Skimondo.. W pełni krytego, sztucznego i naprawdę całorocznego stoku, na którym od początku marca można zarówno stawiać pierwsze kroki przed wyjazdem na górskie stoki, jak i doskonalić technikę, oraz utrzymywać formę, gdy okazji na wyrwanie się w góry, a tym bardziej na lodowiec nie ma.
Jestem zakochany w Trójmieście i na przeprowadzkę w góry nie mogłem się zdecydować, więc wreszcie powstać musiał ten stok. Poza tym, po Katowicach i Warszawie, to właśnie w Trójmieście mieszka w Polsce najwięcej narciarzy i snowbordzistów.
Na początek wszyscy przechodzą szkolenie od podstaw. Niezależnie od tego, czy nigdy nie mieliśmy nart na nogach, czy też świetnie radzimy sobie nawet w Alpach lub Dolomitach, symulator trzeba najpierw wyczuć. Nie przychodzi to jednak trudno i dość szybko można cieszyć się jazdą.
Nie ma co porównywać tego do miejsc, gdzie są fantastyczne wysokogórskie trasy. Absolutnie nie ma to sensu. Ale jeśli tutaj złapiemy odpowiednią technikę i formę, to wyjście na wymagający prawdziwy stok nie będzie stanowiło już wielkiego wyzwania. Jest tak dlatego, że nasz symulator nie wybacza błędów, w przeciwieństwie do śniegu. Łatwiej je więc wyeliminować tutaj.
Do klubu narciarskiego próżno bowiem targać ze sobą własny sprzęt. Jedyny, który można przynieść z domu, a nie wypożyczać to buty. Narty i deski snowbordowe, oraz wiązania do nich są bowiem przystosowane specjalnie do sztucznych warunków. – Narty są po prostu tępione. Co przyprawiło o ból serca naszego serwisanta, gdy tyle zupełnie nowych kompletów przenieśliśmy mu do stępienia – wspomina Kordonowski.
– My nie mamy tutaj klientów. Mamy klubowiczów, czyli przyjaciół i znajomych. Jak wiadomo, światek narciarsko-snowbordowy ta są prostu fajni ludzie. Podobnie jak na stokach, staramy się więc tu wytworzyć odpowiednią atmosferę – stwierdza Mariusz. I zapewnia, że w Skimondo znajdzie się spora oferta dla tych, dla których ta odpowiednia atmosfera musi mieć nutkę rywalizacji.
Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl