“Bolszewicy wolność od rodziny i tradycji zamieniali na służbę partii i państwu. A na co zamieniają “odzyskaną” wolność współczesne single? Na zaspokojenie materialnych pragnień? Na spełnienie seksualnych fantazji?” – pyta na łamach weekendowej “Rzeczpospolitej” publicysta Konrad Kołodziejski.
Wygląda na to, że po twórczości Dominika Zdorta, który w "Rz" brał na celownik m.in. posiadaczy psów, biegaczy i Tatarów, przyszedł czas na innych autorów dziennika i kolejne ataki pod adresem konkretnych grup. W najnowszym wydaniu magazynu "Rzepy" dostaje się singlom, "z którymi jest trochę tak jak – nie przymierzając – z gejami. Pożytku dla państwa z nich raczej nie ma, ale domagają się wszelkimi sposobami, aby uznać ich za szczególnie cenne dobro społeczne".
Publicysta Konrad Kołodziejski pisze o samotnych osobach w oskarżycielskim tonie. Jak twierdzi, kiedyś samotność byłą piętnem, dziś jest przywilejem. "Stare panny i starzy kawalerowie przeistoczyli się w szczęśliwe single, które nie muszą dzielić z nikim życia, nie przejmują się tradycją ani opinią innych, są prawdziwie wolne. To bohaterowie i władcy nowych czasów" – przekonuje.
Autor tekstu wylicza przewagi, jakie rodzina ma nad samotnością, a których jego zdaniem "postępowcy" nie dostrzegają. Taką przewagą ma być "miłość do najbliższych osób, jakimi są dzieci". Tymczasem według Kołodziejskiego "osoby samotne z natury rzeczy nie mają wokół siebie bliskich". Tym trudniej jest im zbudować trwały związek.
"Wszystko to zmierza do tego, że brak bliskości, brak wspólnego celu, brak oparcia emocjonalnego prowadzi do zapiekłej rywalizacji i – nierzadko – agresji. Przemoc jest owocem samotności, a nie silnych więzi rodzinnych" – wnioskuje.
W podobnym tonie utrzymany cały artykuł. Podstawowa teza brzmi: single to bezużyteczni hedoniści, których styl życia prowadzi do patologii. W dodatku osoby samotne są zdaniem autora niedojrzałe i infantylne.
"Egoizm jest objawem niedojrzałości. Każdy wie, jak zachowuje się dziecko, któremu odmawia się jakiejś przyjemności. Będzie się darło wniebogłosy dopóty, dopóki mu się nie ustąpi albo – przeciwnie – dopóki się nie nauczy, że niczym nieograniczona przyjemność nie tylko nie mieści się w cywilizowanych normach, ale także przestaje być przyjemnością" – pisze publicysta.
"Infantylna" jest zaś wiara w samorealizację, którą przejawiają single.
Dziś wolność – i to nie tylko na Zachodzie – nie jest zobowiązaniem, lecz wyłącznie prawem. I to prawem niepodzielnym. O ile kiedyś wolnym człowiekiem nazywano kogoś, kto dzielił się swoją wolnością z innymi, o tyle dziś wolnym człowiekiem jest ten, kto gotów jest zniewolić siebie i wszystkich innych, byleby tylko zagarnąć jak najwięcej.
Konrad Kołodziejski
Singiel, żeby być szczęśliwym singlem, musi się ciągle utwierdzać w przekonaniu, że postępuje słusznie. W przeciwnym razie stanie się zwykłym singlem albo – co jest już nawet gorsze od założenia rodziny – stoczy się do pozycji starego kawalera albo starej panny. Dlatego nie wystarczy mu obojętność, on musi z gorliwością neofity walczyć z rodziną na każdym niemal kroku.
Konrad Kołodziejski
To trochę tak jak w przedszkolu, gdzie każdy opowiadał wychowawczyni, kim chce zostać w przyszłości. Ja chciałem być reżyserem filmów przyrodniczych. Jakoś nim nie zostałem. Czy mam teraz żałować, że się nie zrealizowałem? W pewnym wieku człowiek mądrzeje. Albo i nie. (...) Dziś jednak człowiek namawiany jest do tego, aby nigdy nie mądrzał. Szczęśliwe single – bo o nich oczywiście ciągle mowa – twierdzą najczęściej, że zdecydowały się na samotne życie, bo dzięki niemu zdołają się zrealizować.