Moto Doradca - Waldemar Florkowski
Moto Doradca - Waldemar Florkowski Fot. YouTube

Jest specjalistą z zakresu szeroko rozumianej motoryzacji. Podpowiada, na co zwracać uwagę, kupując auto, zdradza, jak rozmawiać przez telefon z handlarzem oraz punktuje złe nawyki dobrych kierowców. Internauci go uwielbiają, bo mogą się do niego zwrócić z prośbą o poradę, na którą zawsze otrzymają rzeczową odpowiedź. Kanał, choć nie ma jeszcze nawet roku, przekroczył już liczbę 2.5 mln wyświetleń.

REKLAMA
Po zeszłorocznej majówce Waldemar Florkowski wymyślił, że pojedzie na giełdę samochodową w Łodzi z ukrytą kamerą. Wybrał się tam z kolegą, z którym zaczęli sprawdzać sprzedawane auto miernikiem.
Już wtedy przed złym zakupem udało im się uchronić pewne młode małżeństwo, które chciało kupić kilkukrotnie malowanego nissana za ponad 20 tys. złotych. Szczęśliwy nie był za to handlarz, który niemal z pięściami naskoczył na Florkowskiego i jego kolegę.
Moto Doradca włożył wtedy przysłowiowy kij w mrowisko, wrzucił film na YouTube i kompletnie o nim zapomniał. Po dwóch tygodniach przypadkiem zalogował się na serwis i zobaczył, że nagranie ma ponad 60 tys. wyświetleń i mnóstwo próśb o kolejne. Obecnie nowe odcinki publikowane są w środy i w niedzielę.
Okazuje się, że YouTube ma coraz większą moc. Po opublikowaniu filmu pt.: “Akcja Dzień dobry - Miłego dnia!”, w którym youtuber zachęcał, by przepuszczać pieszych na pasach, zadzwoniła do niego jedna z pań posłanek i zaprosiła go do Sejmu na rozmowę.
Temat podchwyciło Radio Łódź i Radio Eska, a Waldemar 3 marca spędził półtorej godziny na ulicy Wiejskiej w Warszawie oraz dostał zaproszenie na posiedzenie najbliższej komisji infrastruktury, co jest dla niego ogromnym wyróżnieniem. Lada moment w Sejmie odbędzie się głosowanie odnośnie zmian przepisów tak, by piesi mieli pierwszeństwo na pasach.
Wiedzę na temat motoryzacji czerpie przede wszystkim ze swojej praktyki, którą nabywał od bycia praktykantem w samochodowym salonie, po jego szefowanie. W wieku siedmiu lat otrzymał od ojca pierwszego gokarta i od razu metodą prób i błędów wziął się za rozkręcanie jego silnika.
700 samochodów
W swoim życiu jeździł około 700 samochodami. Większość czołowych marek stara się, by przetestował ich nowości i robi to średnio raz na tydzień. Sam posiadał 11 aut, ale jak to zwykle bywa, największy sentyment ma do tego pierwszego, którym było Renault Clio II sprawione mu na prezent przez rodziców.
Największym plusem tego kanału jest to, że tytułowy Moto Doradca... naprawdę nim jest. W zeszłym tygodniu liczba maili od widzów przekroczyła 6000. Średnio dziennie otrzymuje ich 30, często są to bardzo konkretne pytania, na które stara się zawsze odpisywać. Jeden raz zdecydował się nawet oddzwonić do swojego widza, ponieważ ten miał kupić rzekomo idealne i bezwypadkowe BMW, które w rzeczywistości było zespawane z trzech innych pojazdów.
– Widz był bardzo zaskoczony moim telefonem, ale musiałem to zrobić, bo tak łatwiej mogłem mu wytłumaczyć jakie ma prawa – mówi Waldemar Florkowski.
Na moje pytanie odnośnie tego, czy większość komisów stara się nam sprzedać szroty z dwukrotnie przekręconymi licznikami odpowiedział optymistycznie:
– Jest wiele komisów, które zauważyło, że szrotami nie dadzą rady zwojować rynku – mówi. – Chcą mieć coraz większą renomę, dlatego nie mogą sobie pozwolić na przypadkowe sprzedawanie bubli. Niestety nadal zdarza się tak, że w tych małych przydomowych komisach są przekręcane liczniki, a bezwypadkowy samochód, okazuje się być złożony z trzech innych aut – dodaje.
Ecodriving
Najbardziej na polskich drogach denerwuje go zła kultura jazdy, która ponoć delikatnie się zmienia, ale nadal brakuje jej bezpieczeństwa. Sam znany jest z propagowania ecodrivingu jednak zupełnie nie podoba się mu sposób, w jaki jest on sprawdzany podczas egzaminu na prawo jazdy.
– Jest on całkowicie absurdalny i to ludzi zniechęca do nauki jazdy eko – mówi Florkowski. – Egzaminowany nie dość, że jest zestresowany to jeszcze musi zachować parametry jazdy eko i sztucznie zmieniać biegi między wyznaczonym poziomem obrotów do czwartego biegu z maksymalną prędkością 50km/h. Uważam, że takie sztywne widełki to absurd i nie na tym polega ecodriving – dodaje.
Youtuber na razie nie chce mieć swojego własnego motoryzacyjnego programu w telewizji, choć nie ukrywa, że miał już rozmowę na ten temat. Ceni swoją niezależność i nie wyobraża sobie tego, że ktoś mógłby narzucić mu tematykę kolejnego odcinka.

Napisz do autorki: patrycja.marszalek@natemat.pl