Czas do zakończenia rządowych prac nad nową ustawą o in vitro upływa, a biskupi wciąż nie wypracowali jednolitego stanowiska w tej sprawie - pisze "Gazeta Wyborcza". Podkreśla, że różnica zdań wynika z wewnętrznych sporów w Episkopacie.
W ostatnim czasie do mediów dochodziły od polityków i niektórych hierarchów sprzeczne informacje dotyczące kościelnego stanowiska w sprawie in vitro. – Ze względu na dobro dzieci należy przede wszystkim poszukiwać naturalnego sposobu ich poczęcia, adopcji samotnego dziecka czy aktywności na rzecz dzieci potrzebujących opieki – napisało prezydium Konferencji Episkopatu Polski w oświadczeniu wydanym przed dwoma tygodniami.
Mowa o projekcie ustawy, która ma zostać uchwalony najpóźniej do końca czerwca. Wzbogacony o nowe zapisy dokument zakłada szereg zmian, które dają przyszłym rodzicom m.in. większą swobodę w korzystaniu z możliwości sztucznego zapłodnienia.
– O in vitro prezydium pisało dość krytycznie, ale bez totalnej dezaprobaty – czytamy w "GW", komentującej marcowy komunikat KEP, podpisany m.in. przez jej przewodniczącego abp. Stanisława Gądeckiego. Tymczasem ostatnio w Warszawie, gdzie obradował Episkopat, biskupi byli bardziej nieprzejednani. Wśród "radykałów" prym wiedzie m.in. abp Henryk Hoser.
Jak wynika z ustaleń gazety, powołującej się na wypowiedź jednego z biskupów, taka różnica zdań wynika z faktu, że wśród hierarchów są zwolennicy złagodzenia twardego kursu wobec tych, którzy chcąc posiadać potomstwo, korzystają z metody sztucznego zapłodnienia.
– Niektórzy hierarchowie chcą, by o in vitro mówić bardziej ludzkim tonem, chcieliby zaprzestania wojny kościelno-politycznej – mówi "GW" anonimowy rozmówca. W grupie "liberalnych" biskupów mają znajdować się m.in. kardynałowie Kazimierz Nycz oraz Stanisław Dziwisz, a także wielu biskupów pomocniczych.