Atmosfera wokół SKOK-ów gęstnieje, a im więcej wydarzeń, komentarzy i spekulacji, tym trudniej dostrzec wśród nich fakty. Co trzeba wiedzieć? Oto odpowiedzi na często zadawane pytania.
W mediach krążą informacje o takiej sumie, często z komentarzem, że wszyscy złożymy się na ratowanie klientów biznesu senatora PiS Grzegorza Biereckiego. Chodzi m.in. o to, że z chwilą upadłości jednej kasy (drugiej co do wielkości w Polsce), czyli SKOK Wołomin, Bankowy Fundusz Gwarancyjny został zobowiązany do wypłaty środków jej klientom. Łączna kwota depozytów wynosiła tam ok. 2,7 mld zł. BFG ureguluje zobowiązania wobec wszystkich, których depozyty w upadłym SKOK nie przekroczyły 100 tys. euro (kto ma więcej, straci). Takie depozyty opiewają na 2,4 mld zł.
Dlaczego “zapłacimy”? BFG pobiera środki ze składek banków. Te odbijają sobie obciążenie na klientach – w cenach usług, m.in. rachunków, kart czy kredytów. Tym sposobem klient, choć niekoniecznie ma tego świadomość, oddaje część swoich pieniędzy na gwarancje dla nieudolnego SKOK-u.
To nie wszystko. Kwota 3 mld złotych bierze się stąd, że obok SKOK Wołomin wcześniej zbankrutowała jeszcze jedna kasa – Wspólnota. Jej klientom też trzeba było wypłacić środki z BFG – konkretnie 815 mln zł.
Warto dodać, że ratowanie klientów SKOK-ów (na razie dwóch) znacznie obciążyło rezerwy Funduszu Gwarancyjnego. W sumie w rezerwie było 12 mld zł, więc na kasy wydano jedną czwartą tej sumy. Skutkuje to wzrostem składek dla banków, więc także większym obciążeniem ich klientów.
DLACZEGO MUSIMY RATOWAĆ SKOK-I?
Przed 2012 rokiem nie były objęte państwowym nadzorem – nie poddawano ich np. obowiązkowemu audytowi finansowemu. Same się nadzorowały, a robiła to Krajowa SKOK. Wtedy straty np. ze “złych kredytów” (trudnych do odzyskania), zasypywano własnym systemem gwarancji, który okazał się zresztą niewystarczający. W tamtej sytuacji klienci SKOK-ów nie byli bezpieczni.
Z tego powodu w marcu 2009 roku grupa posłów PO złożyła w Sejmie projekt ustawy, która wprowadzała państwowy nadzór nad środkami zgromadzonymi w SKOK-ach – oddawała kasy pod pieczę Komisji Nadzoru Finansowego.
Dlaczego nadzór wprowadzono dopiero po trzech latach? Bo prezydent Lech Kaczyński i politycy PiS wysłali ustawę do Trybunały Konstytucyjnego, opóźniając jej wejście w życie. Argumentowali, że “zbyt dalece ingeruje w samorządność i niezależność SKOK-ów”. W ten sposób straty SKOK-ów narastały.
O CO CHODZI ZE SKOK-IEM WOŁOMIN?
Dochodziło tam do wyłudzania pożyczek na masową skalę. Śledczy ustalili, że za wiedzą osób z kierownictwa kasy (zostały zastrzymane), podstawione osoby przedkładały podrobione zaświadczenia o zatrudnieniu i wysokości zarobków oraz akty notarialne stanowiące zabezpieczenie pożyczek i kredytów na nieruchomościach o znacznie zawyżonej wartości. Dzięki temu uzyskiwano wysokie kredyty i pożyczki.
Zaczęło się od tego, że człowiek z 14 wyrokami na koncie napisał z aresztu do Prokuratury Okręgowej i ABW, że został zmuszony przez "ludzi ze służb" do wystąpienia o pożyczkę w wysokości miliona złotych. I ją dostał. Takich jak on było więcej. A przypomnijmy, że chodziło o jedną z największą kas w Polsce, która obsługiwała ponad 70 tys. członków.
M.in. dlatego SKOK Wołomin utracił płynność finansową. Jak informowało KNF, na koniec października 2014 r. pożyczki przeterminowane stanowiły 79,8 proc. portfela kasy. Najpierw wprowadzono tam zarząd komisaryczny, potem sąd ogłosił upadłość SKOK-u.
CZY PIENIĄDZE W SKOK-ACH SĄ BEZPIECZNE?
Trwająca dyskusja dotyczy przede wszystkim patologii w SKOK Wołomin i posunięć Grzegorza Biereckiego. Trudno, by tylko przez ten pryzmat oceniać działalność wszystkich kas (na koniec 2014 roku było ich 53). To też argument obrońców SKOK-ów – po jednym przypadku przestępstwa nie ma potrzeby straszyć wszystkich klientów.
Czy mają powody do niepokoju? Sytuacja jest złożona, choć raczej nie najlepsza. Na 53 kasy aż 43 objęte są programem postępowania naprawczego, a w przypadku 24 kas KNF prowadzi postępowania o ustanowieniu zarządcy komisarycznego (to znaczy, że nie są w stanie same się uzdrowić).
Nikt nie twierdzi jednak (przynajmniej na razie), że grozi nam fala upadłości kas. Na pewno klienci powinni mieć świadomość, z jak wieloma problemami SKOK-i się borykają. KNF wskazuje, że są niedokapitalizowane (niedobór kapitału na poziomie 1,5 mld zł), a większość kredytów w portfelu kas to kredyty przeterminowane.
JAK GRZEGORZ BIERECKI MIAŁ WYPROWADZAĆ PIENIĄDZE?
Założyciel SKOK-ów i senator PiS musi się tłumaczyć w związku z zarzutami, jakie postawiła ostatnio Komisja Nadzoru Finansowego. Z pisma, które szef KNF wysłał do najważniejszych osób w państwie, wynikają następujące fakty: w 2010 roku zlikwidowano Fundację na rzecz Polskich Związków Kredytowych, która kontrolowała 75 proc. udziałów w Krajowej SKOK. Jej majątek (ponad 70 milionów) nie zasilił jednak SKOK-ów, a został skierowany do prywatnej spółki, która należy do Biereckiego i jego współpracowników. Jak pisała "Gazeta Wyborcza", dzięki takiej prywatyzacji Biereckie zapewnił sobie "nowe źródło dochodów".
Co on na to? Stwierdził, że "to wszystko kłamstwa". Tłumaczy, że wtedy, w 2010 roku, "nie było innych potrzeb", na które można by przeznaczyć pieniądze, a spółka to instytut naukowy, który faktycznie prowadzi "szeroką działalność". Poza tym miliony, które wypłynęły z fundacji, nie były środkami publicznymi, a zostały jej przekazane przez Światową Radę Unii Kredytowych.
To jednak nie pierwszy raz, kiedy pojawiają się informacje o wyprowadzaniu pieniędzy ze SKOK-ów. Szef KNF opowiadał ostatnio o powstałej w grudniu 2007 r. i zarejestrowanej w Luksemburgu spółce SKOK-Holding, do której przekazane zostały m.in. udziały w spółkach zależnych od Kasy Krajowej SKOK. Prezesem zarządu spółki jest Bierecki. Według szefa KNF, w 2013 roku sektor SKOK "poniósł na rzecz podmiotów kontrolowanych przez SKOK-Holding koszty w wysokości ponad 83 mln zł". Z kolei SKOK-Holding w 2013 roku miał zysk w kwocie 33 mln euro, który nie zasilił jednak funduszu stabilizacyjnego SKOK-ów.
O CO CHODZI OBROŃCOM SKOK-ÓW?
Z jednej są problemy finansowe wielu SKOK-ów i budzące wątpliwości działania Biereckiego, z drugiej – patologie i przestępstwa w niektórych kasach. Jak w tej sytuacji można znaleźć argumenty na obronę tych instytucji i zarządzających nimi ludzi?
Część komentatorów, przede wszystkim z prawicy (w tym tej od Karnowskich, czyli finansowo zależnej od SKOK-ów) znajduje odpowiedź. Po pierwsze, informacje KNF na temat kas są kwitowane stwierdzeniem, że to "nagonka", która służy zagranicznym bankom, a w kampanii wyborczej gra na korzyść rządzącej partii. Na tym skupione są wszystkie publikacje dotyczące Biereckiego.
Jeśli chodzi o patologie w SKOK Wołomin (problemy innych kas zazwyczaj zbywane są milczeniem), tutaj winy też szuka się poza kasami. Politycy prawicy zarzucają KNF, że choć przejęła nadzór nad SKOK-ami w 2012 roku, to dopiero rok później interweniowała w sprawie kasy z Wołomina.
SKOK Wołomin stał się też pretekstem, by uderzyć w prezydenta Komorowskiego. Chodzi o to, że w radzie nadzorczej kasy zasiadał m.in. Piotr P., były oficer WSI, powiązany wcześniej z fundacją "Pro Civili", która według reportu z weryfikacji WSI była "pralnią pieniędzy". Według polityków PiS, powołanie SKOK Wołomin mogło być kontynuacją przestępczych procedur przez ludzi wojskowych służb. Ci sami politycy przekonują też, że prezydent spotykał się z Piotrem P. w Pałacu Prezydenckim. Komorowski na ten zarzut nie odpowiedział.
Jeśli uzdrowienie jest niemożliwe, to kierowane jest zapytanie najpierw do SKOK, a później do banków, czy będą zainteresowane przejęciem tej kasy. Zawieszenie działalności, wniosek o upadłość i wypłata gwarancji, to jest ostatni krok w tej sekwencji zdarzeń, którą ustawa przewiduje.