
Na podstawie tego jednego zdjęcia politycy prawicy przekonują, że Komorowski wspierał przestępców z Wołomina. Poza zdjęciem, koronnym dowodem stało się głosowanie z 24 maja 2006 roku. Bronisław Komorowski jako jedyny poseł Platformy Obywatelskiej zagłosował przeciw likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Prezydent wielokrotnie tłumaczył się z tego głosowania, na przykład w zeszłorocznym wywiadzie dla TVP INFO.
Głosowałem tak, bo wiedziałem, komu ta ustawa oddaje w ręce tak delikatne narzędzie jak wywiad. Wiedziałem, że są to ręce nieodpowiedzialne, ręce potencjalnego szkodnika [likwidatorem Służb został Antoni Macierewicz - przyp. naTemat]. Czytaj więcej
Jak się później okazało, obawy Komorowskiego były uzasadnione. Przez pospieszną likwidację WSI zostaliśmy bez wywiadu i kontrwywiadu wojskowego, bo nowe służby jeszcze się nie zorganizowały. Poza tym raport z likwidacji stał się nieustannym źródłem procesów. Nie tylko ujawniono w nim część polskiej siatki wywiadowczej, m.in. w Afganistanie, ale też po prostu pomówiono wiele osób. Do dzisiaj jako podatnicy płacimy za przeprosiny i odszkodowania, które za działalność Macierewicza musi wypłacać MON.
Pan Polaszczyk ze SKOK-u Wołomin jest w bliskiej komitywie z Bronisławem Komorowskim. Zapytajcie go, czy pan Polaszczyk - który wyprowadził ze SKOK-u Wołomin setki milionów złotych - bywał u pana prezydenta, czy kupował mu wino i skąd pochodziły pieniądze na to wino. Mam na ten temat wiedzę, ale chciałbym żeby zdobyli ją dziennikarze Czytaj więcej
Kancelaria Prezydenta po kilku dniach kontroli ksiąg wejść i wyjść stwierdziła, że Piotr P., były szef SKOK-u Wołomin, nie był gościem Komorowskiego – podało RMF FM. Ale PiS nie odpuszczał.
Politycy PiS zaczęli przekonywać, że rzeczniczka prezydenta skłamała, bo przecież Komorowski spotkał się z szefami SKOK-u Wołomin. To, że Trzaska-Wieczorek mówiła o spotkaniach w Pałacu przestało być istotne. – Dlaczego rzeczniczka prezydenta skłamała – powtarzał jak mantrę Marcin Mastalerek, rzecznik PiS. Machanie zdjęciem przed kamerami stało się argumentem samym w sobie.
W kampanii wyborczej chronienie organizacji Grzegorza Biereckiego przed nadzorem urzędników mocno szkodzi Andrzejowi Dudzie. Więc PiS wymyślił, że skoro ich kandydat i tak straci, należy zrobić coś, żeby stracił także główny konkurent Dudy. Zaczęło się więc intensywne tworzenie chaosu informacyjnego.
PiS zachęcony sukcesem akcji autorstwa Jacka Kurskiego postanowił sprawdzić, czy lud jest jeszcze bardziej ciemny. W sobotę Andrzej Duda zorganizował pod siedzibą NBP briefing, na którym pytał, czy wyjeżdżający właśnie do Brukseli Bronisław Komorowski będzie tam negocjował nasze wejście do strefy euro. Większy absurd trudno sobie wyobrazić, nawet z ust polityka PiS-u.
Poza tym dyskusja o euro jest dzisiaj zupełnie oderwana od realiów, bo Polska nie spełnia czterech z pięciu warunków, jakie stawia przed kandydatami Unia Europejska. I jeszcze dużo czasu zajmie nam walka z nadmiernym zadłużeniem. Ostatecznie i tak nie da się tego zrobić bez Prawa i Sprawiedliwości, które ma wystarczającą liczbę posłów, by zablokować każdą zmianę konstytucji.
Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl