"Z tym Wehrmachtem to lipa, ale jedziemy w to, bo ciemny lud to kupi" – miał powiedzieć w 2005 roku Jacek Kurski. Po dekadzie postanowił sprawdzić, czy ciemny lud nadal kupuje. Zarzucił Bronisławowi Komorowskiemu związki z władzami SKOK Wołomin. Szybko podchwyciło to środowisko polityczne, które musi zakrzyczeć niewygodny dla siebie temat problemów Grzegorza Biereckiego.
Nieodłącznym rekwizytem polityków PiS w weekendowych programach publicystycznych stało się zdjęcie Bronisława Komorowskiego. Prezydent pojawił się na premierze filmu Jerzego Hofmana "1920. Bitwa Warszawska", którego producentami byli szefowie SKOK Wołomin. To dawni funkcjonariusze WSI, którzy dzisiaj są oskarżeni o wyprowadzenie pieniędzy ze SKOK-u – klienci banków musieli wyłożyć z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego ok. 2 mld zł na pokrycie strat.
Obraz wart jest więcej niż tysiąc słów
Na podstawie tego jednego zdjęcia politycy prawicy przekonują, że Komorowski wspierał przestępców z Wołomina. Poza zdjęciem, koronnym dowodem stało się głosowanie z 24 maja 2006 roku. Bronisław Komorowski jako jedyny poseł Platformy Obywatelskiej zagłosował przeciw likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Prezydent wielokrotnie tłumaczył się z tego głosowania, na przykład w zeszłorocznym wywiadzie dla TVP INFO.
Kurski jak Lepper
Jak się później okazało, obawy Komorowskiego były uzasadnione. Przez pospieszną likwidację WSI zostaliśmy bez wywiadu i kontrwywiadu wojskowego, bo nowe służby jeszcze się nie zorganizowały. Poza tym raport z likwidacji stał się nieustannym źródłem procesów. Nie tylko ujawniono w nim część polskiej siatki wywiadowczej, m.in. w Afganistanie, ale też po prostu pomówiono wiele osób. Do dzisiaj jako podatnicy płacimy za przeprosiny i odszkodowania, które za działalność Macierewicza musi wypłacać MON.
Wyciąganie wniosków z głosowania sprzed niemal dekady, że Komorowski jest człowiekiem WSI i chronił przestępców z Wołomina jest karkołomnym intelektualnie zadaniem. Ale nie dla Jacka Kurskiego, zaprawionego w medialnych bojach bulteriera PiS (na chwilowym wygnaniu). W RMF FM Kurski zastosował znaną z występów Andrzeja Leppera metodę "ja tylko pytam". Tak jak Lepper insynuował w ten sposób łapownictwo najważniejszych polityków konkurencyjnych partii, tak Kurski próbuje połączyć SKOK Wołomin i Komorowskiego.
Obsesja PiS
Kancelaria Prezydenta po kilku dniach kontroli ksiąg wejść i wyjść stwierdziła, że Piotr P., były szef SKOK-u Wołomin, nie był gościem Komorowskiego – podało RMF FM. Ale PiS nie odpuszczał.
Poseł Bartosz Kownacki znalazł wspomniane już zdjęcie z premiery filmu Hofmana. Próbował wykorzystać je podczas piątkowych głosowań w Sejmie, ale Radosław Sikorski nie dopuścił go do głosu. Wszak wystąpienie Kownackiego nie miało nic wspólnego z porządkiem obrad. Dlatego Kownacki zaczął organizować kolejne briefingi, na których pokazywał zdjęcie Komorowskiego z Piotrem P. i Mariuszem G.
Mantra Mastalerka
Politycy PiS zaczęli przekonywać, że rzeczniczka prezydenta skłamała, bo przecież Komorowski spotkał się z szefami SKOK-u Wołomin. To, że Trzaska-Wieczorek mówiła o spotkaniach w Pałacu przestało być istotne. – Dlaczego rzeczniczka prezydenta skłamała – powtarzał jak mantrę Marcin Mastalerek, rzecznik PiS. Machanie zdjęciem przed kamerami stało się argumentem samym w sobie.
– Ale czego to zdjęcie ma dowodzić? – dopytywała prowadząca "Dziś wieczorem" Beata Tadla. Mastalerek zdawał się być na te pytania głuchy. – Ale najpierw niech rzeczniczka prezydenta wytłumaczy dlaczego skłamała – powtarzał. To pokazuje jak rozpaczliwie partia Jarosława Kaczyńskiego próbuje przykryć niewygodny dla siebie temat obrony systemu SKOK przed większą kontrolą państwa.
Politycy PiS starają się nas przekonać, że prezydent podczas kilkudziesięciu sekund potrzebnych na zrobienie zdjęcia ustalił z szefami SKOK Wołomin jak wyprowadzić z niego 2 mld zł, oszukać państwo i zadbać, żeby nikt tego nie wykrył. Nie przeszkadza im też to, że na premierze filmu były setki osób, a prezydent uścisnął dziesiątki dłoni, nie znając zapewne dużej części z tych osób.
Teoria chaosu
W kampanii wyborczej chronienie organizacji Grzegorza Biereckiego przed nadzorem urzędników mocno szkodzi Andrzejowi Dudzie. Więc PiS wymyślił, że skoro ich kandydat i tak straci, należy zrobić coś, żeby stracił także główny konkurent Dudy. Zaczęło się więc intensywne tworzenie chaosu informacyjnego.
I rzeczywiście dzisiaj to wątek narzucony przez PiS dominuje. Do czasu wszczęcia śledztwa w sprawie Grzegorza Biereckiego (w "Bez autoryzacji" Janusz Kaczmarek oceniał, że to nieuniknione) trudno będzie Platformie znowu zwrócić sprawę na tory, które byłyby bardziej szkodliwe dla Dudy, mniej dla Komorowskiego.
Tonący euro się chwyta
PiS zachęcony sukcesem akcji autorstwa Jacka Kurskiego postanowił sprawdzić, czy lud jest jeszcze bardziej ciemny. W sobotę Andrzej Duda zorganizował pod siedzibą NBP briefing, na którym pytał, czy wyjeżdżający właśnie do Brukseli Bronisław Komorowski będzie tam negocjował nasze wejście do strefy euro. Większy absurd trudno sobie wyobrazić, nawet z ust polityka PiS-u.
Komorowski pojechał do stolicy Belgii na jedną z dziesiątek ważnych, choć nudnych konferencji, na których mądrzy ludzie spotykają się z ważnymi ludźmi i razem radzą co zrobić, żeby było lepiej. Nie wiadomo, czy nasz akces do strefy euro prezydent miał analizować z Toomasem Hendrikem Ilvesem, prezydentem Estonii, który także przemawiał na tym spotkaniu czy z Włodzimierzem Lubańskim, byłym piłkarzem, któremu dzień wcześniej wręczał odznaczenie.
Powtórka z 2005
Poza tym dyskusja o euro jest dzisiaj zupełnie oderwana od realiów, bo Polska nie spełnia czterech z pięciu warunków, jakie stawia przed kandydatami Unia Europejska. I jeszcze dużo czasu zajmie nam walka z nadmiernym zadłużeniem. Ostatecznie i tak nie da się tego zrobić bez Prawa i Sprawiedliwości, które ma wystarczającą liczbę posłów, by zablokować każdą zmianę konstytucji.
PiS jednak nie odpuszcza tematu. W 2005 roku partia Jarosława Kaczyńskiego straszyła Polaków wizją pustoszejącej lodówki. Teraz otwiera Bronkomarket, czyli sklep z cenami w euro. Ma on uzmysłowić jak bardzo wzrosłyby ceny, gdybyśmy zgodnie z propozycją prezydenta weszli do strefy euro. Joachim Brudziński straszył nawet w niedzielę, że ceny wzrosną dwustukrotnie. Pani Pelagia z Kabaretu TEY "bez kozery powie pińćset".
Politycy przyzwyczaili się do tego, że wyborcy mają krótką pamięć, dlatego nie wahają się przed naginaniem faktów z przeszłości, dobieraniem ich tak, jak w danym momencie wygodnie i atakowaniem przeciwników za pomysły, które w przeszłości się popierało. Ale ostatnie dni publicznej aktywności polityków PiS to popis niesłychanej wręcz zuchwałości. I przekonania, że lud jest ciemny. W wyborach może pokazać, że wcale ciemny nie jest.
Głosowałem tak, bo wiedziałem, komu ta ustawa oddaje w ręce tak delikatne narzędzie jak wywiad. Wiedziałem, że są to ręce nieodpowiedzialne, ręce potencjalnego szkodnika [likwidatorem Służb został Antoni Macierewicz - przyp. naTemat].Czytaj więcej
Cytat za TV Republika
Jacek Kurski
Pan Polaszczyk ze SKOK-u Wołomin jest w bliskiej komitywie z Bronisławem Komorowskim. Zapytajcie go, czy pan Polaszczyk - który wyprowadził ze SKOK-u Wołomin setki milionów złotych - bywał u pana prezydenta, czy kupował mu wino i skąd pochodziły pieniądze na to wino. Mam na ten temat wiedzę, ale chciałbym żeby zdobyli ją dziennikarzeCzytaj więcej