Z danych Instytutu Spraw Publicznych wynika, że w Polsce alimentów nie otrzymuje już milion dzieci.
Z danych Instytutu Spraw Publicznych wynika, że w Polsce alimentów nie otrzymuje już milion dzieci. Rys. Dagmara Kibitlewska-Żabińska

Matki kontra ojcowie. Pierwsze walczą o pieniądze, drudzy nie chcą ich dać. Wojna damsko-męska o alimenty trwa w Polsce od lat. Dużo się o niej mówi, owszem. Ale mówi się przede wszystkim w kontekście dorosłych, którzy nie mogą się ze sobą dogadać w sprawach opieki nad dziećmi. W całym tym ambarasie i wzajemnym obrzucaniu się zarzutami zapominamy tylko o jednym – że najbardziej zainteresowane kwestią alimentów są właśnie dzieci.

REKLAMA
Akcja naTemat prowadzona pod hasłem „Alimenty – twój czas honoru” ma o tym przypomnieć i jednocześnie zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze na gigantyczną liczbę ojców, którzy odmawiają własnym dzieciom środków na utrzymanie i pozostają przy tym bezkarni. Po drugie na to z jak irracjonalnym oporem prawnym muszą na co dzień zderzać się matki samodzielnie wychowujące dzieci walcząc o alimenty – pieniądze dla dzieci i dzieciom potrzebne. Do tego by jeść, uczyć się, dbać o zdrowie i spełniać marzenia.
Długo zastanawiałam się jak tę kampanię poprowadzić, żeby ten temat was, czytelników, zainteresował. Bo on w istocie interesujący jest. Nie tylko ze względu na matactwa prawne, jakich – by uniknąć alimentów – dopuszczają się ojcowie. Ale także, a może przede wszystkim, ze względu na to jaki obraz nas, Polaków, wyłania się ze wszystkich tych alimentacyjnych historii.
Iwona Janeczek, Stowarzyszenie "Dla naszych dzieci"

Jesteśmy matkami dzieci, których ojcowie nie łożą na ich utrzymanie. Są nas tysiące. (…) Mamy wyroki sądowe, wydane w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w sprawie alimentów na dzieci. Ale to tylko papier. Ten sam wymiar sprawiedliwości, który zasądził alimenty, nie potrafi wyegzekwować wykonania wyroku. Prokuratura i policja także wolą się takimi sprawami nie zajmować, bo, jak usłyszała jedna z nas, „to nie są poważne przestępstwa”. Śledztwa w sprawach o alimentację są przez policję i prokuraturę nagminnie umarzane. Czytaj więcej

A widać w nich nie tylko dzieci żyjące poniżej pewnego poziomu życia czy matki urabiające się po łokcie, by tym dzieciom móc chociaż dać jeść i w coś je ubrać. Widać ojców, którzy o dzieci nie dbają. Widać też obojętność z jaką do sprawy odnosi się społeczeństwo. W końcu widać całkowicie lekceważący stosunek jaki kolejne rządy mają do kwestii utrzymania swoich małoletnich obywateli.
Przykładów nie trzeba daleko szukać – weźmy chociażby obecny rząd Platformy Obywatelskiej, która stara się przecież uchodzić za partię prorodzinną i która nieustannie zastanawia się nad tym dlaczego Polki nie chcą rodzić dzieci. Nie chcą, to fakt, i trudno im się dziwić. Bo chociaż rząd wprowadza kolejne pomysły, które mają do rodzenia zachęcić (m.in. niedawne – superbecikowe) to po tym, jak rzeczone maluchy przyjdą już na świat, zupełnie się o nich zapomina.
Iza Desperak, socjolożka, feministka i nauczycielka akademicka

Od lat 70., gdy zauważono ten problem i próbowano go instytucjonalnie rozwiązać, obserwujemy jego powolną marginalizację. Brak jest woli diagnozowania przyczyn niewydolności kolejnych systemów, samotne matki i ich dzieci nie są priorytetem żadnej z polityk pro-rodzinnych żadnych rządów. Oficjalny dyskurs rodzinny promujący rodziny tradycyjne przyczynia się do niewidoczności, napiętnowania i wykluczenia rodzin niepełnych, a matki, które same wychowują dzieci są pozostawione same sobie.  Czytaj więcej

Powiecie – jeśli ojciec alimentów nie płaci, szukajcie ratunku w Funduszu Alimentacyjnym. Owszem, to ta instytucja w założeniu miała ratować dzieci i ich matki. I ratuje, ale tylko te rodziny, w których dochód na osobę nie przekracza 725 złotych.
Wedle wyników raportu ogłoszonego niedawno przez Instytut Spraw Publicznych w Polsce jest już około miliona dzieci, które nie dostają zasądzonych im alimentów, a kolejne dwa miliony otrzymują je nieregularnie. Na pieniądze z Funduszu może liczyć natomiast jedynie niewielka grupa spośród wszystkich uprawnionych. W 2013 roku FA wypłacił świadczenia zaledwie 339 tys. osobom.
.
Z kolei wedle sprawozdania ministerstwa pracy i polityki społecznej, w 2013 roku gminy w całym kraju prowadziły postępowanie wobec 243,2 tys. dłużników alimentacyjnych. Zaś skuteczność tych działań sięgnęła... 7,90 proc. W tym samym raporcie resort wyjaśnia, że ściąganie alimentów jest de facto zadaniem komorników, którym gminy jedynie służą pomocą. Ale i tu nie jest lepiej. Z danych przytaczanych przez serwis prawo.money.pl wynika, że w 2014 roku do kancelarii komorniczych wpłynęło 59,3 tys. wniosków o egzekucję alimentów. Poziom jej skuteczności, mierzony stosunkiem liczby spraw załatwionych przez wyegzekwowanie świadczenia do łącznej liczby spraw załatwionych w danym okresie w 2014 r., wyniósł 19,43 proc. Pytanie "dlaczego tak mało?" nasuwa się samo, ale trudno znaleźć na nie jednoznaczną odpowiedź. Po części dlatego, że narzędzia prawne służące do egzekucji zasądzonych alimentów są w Polsce kiepsko stosowane, po część dlatego, że alimenciarze odpowiedzialnością za własne dzieci nie grzeszą i skrzętnie korzystają z licznych luk prawnych.
Dr Elżbieta Korolczuk

W Szwecji nie ma takiego systemu alimentacji jaki jest w Polsce. Państwo samodzielnych rodziców wspiera za pomocą zasiłków i różnych form pomocy finansowej. Przy czym bardzo mocno promuje się równość rodziców w zakresie opieki nad dziećmi, nie tylko prawnej ale też praktycznej. I ta inwestycja w równość płci procentuje w momencie gdy dochodzi do rozwodu. Bo nawet po rozstaniu oboje rodzice są mocno zaangażowani w życie dziecka. I finansowo i fizycznie.

Z kolei w USA bardziej stawia się na twarde prawo. Jeżeli dług alimentacyjny przekroczy 5 tys. dolarów to dłużnik zaczyna podlegać prawu federalnemu. A to oznacza spore ryzyko i utrudnienia związane choćby z zakazem przekraczania granic stanowych. Z racji tego dość kategorycznego prawa w USA alimenciarzy jest bardzo niewielu.

Mamy tu zatem dwie zupełnie różne, choć skuteczne metody, które mogą wyeliminować sytuację, gdy rodzic nie płaci na dziecko po rozwodzie – z jednej strony zaangażowanie ojców i równość płci, z drugiej prawo i dość brutalne w jego egzekwowaniu państwo. Ja osobiście za zdecydowanie lepszy uważam system szwedzki, ale dziś w Polsce nie ma ani jednego ani drugiego.

Nie, nie twierdzę, że wszyscy ojcowie zaniedbują swoje dzieci. Z wyżej wymienionych danych dokładnie wynika ilu rodziców się do tej grupy zalicza. Oprócz nich, na szczęście, wielu jest też takich, którzy w ten czy inny sposób w życiu dziecka uczestniczą i dbają o to, by niczego mu nie brakowało. Wielu jest też z pewnością takich, którzy zasądzone im alimenty płacą czasem nawet kosztem wielkich wyrzeczeń. Chylę przed nimi czoła. A tym, którzy o dzieci nie dbają i alimentów im odmawiają, dedykuję ten tekst.
Temat alimentów, alimenciarzy i samodzielnych matek walczących o godne życie dla swoich dzieci zaczął się ostatnio przebijać przez bardzo gruby mur odgradzający go od wąskiego grona wątków, jakie warto poruszać w debacie publicznej. Mam nadzieję, że przygotowane przez nas teksty, ostatecznie pomogą mu ten mur zburzyć.

napisz do autorki: malgorzata.golota@natemat.pl