Rafał przez 15 lat był świadkiem Jehowy. Po swoim odejściu ze wspólnoty stracił kontakt z najbliższą rodziną, przyjaciele przestali się do niego odzywać, ale mimo wszystko cieszy się, że wreszcie się otworzył, założył vloga i zaczął punktować ich obłudę. Podczas rozmowy opowiedział mi m.in. o tym jak trudno jest być osobą, która puka od drzwi do drzwi i tak naprawdę zarabia na swojej "religii".
To byłoby uogólnieniem. Miałem wtedy 15 lat, ochrzciłem się, bo miałem wewnętrzne pragnienie, by służyć Bogu. Jednak dużą rolę odegrały niestety oczekiwania innych i presja otoczenia. W tym samym okresie zrobił to także mój młodszy brat, więc się dołączyłem. Nie miałem świadomości, czym naprawdę jest ta organizacja, choć moje pragnienia były szczere.
A rodzice?
Moja mama jest świadkową, mój tato nigdy nim nie był, choć studiował ze świadkami. Nie robił nam też wielkich problemów. Każdy mógł wybrać swoją drogę.
Miałeś 15 lat i nigdy nie zastanawiałeś się jak działa ta organizacja?
Wątpliwości są bardzo źle postrzegane. Nie można z nikim o nich porozmawiać, bo zostaniesz odebrany jako słaby duchowo lub zagrożenie. Pójdziesz do przyjaciela, to on doniesie na ciebie starszemu, a jak udasz się do starszych, to będą wypytywać, czemu wątpisz i czy czasem nie czytasz odstępczych książek, czyli napisanych przez byłych członków wyznania. Sam chciałem zostać pionierem, czyli pełnoetatowym głosicielem. Natłok pracy we wspólnocie nie pozwala na poszukiwanie innych wiadomości na temat organizacji choćby w internecie.
Kiedy pojawiły się pierwsze wątpliwości?
One zbierały się przez lata, ale kiedy przeniosłem się do zboru w Sosnowcu, według starszych przekroczyłem swoje kompetencje, bo zwróciłem uwagę córce starszego za nieodpowiednie zachowanie bez konsultacji z resztą grona starszych. Wtedy oni dogadali się, że mnie nim nie mianują i to był dla mnie szok.
Miałem epizod z depresją, zacząłem zastanawiać się, dlaczego ktoś ma za kogoś decydować, jak się ubierać, co można czytać itp. Zacząłem wtedy dokładniej czytać Biblię, zamiast zgłębiać się w publikacje Strażnicy. Potem przeprowadziłem się do Dąbrowy Górniczej i zacząłem chodzić do innego zboru, gdzie po roku zostałem starszym. Jednak lawiny wątpliwości nie dało się już zatrzymać. Zapoznałem się z książkami Raymonda Franza (byłego członka najwyższej rady świadków – "ciała kierowniczego") i napisałem list rezygnacyjny z bycia starszym zboru. Za dużo znalazłem w tej organizacji obłudy...
List zaniosłem osobiście. Potem rozchorowałem się i przestałem chodzić na zebrania. Po kilku miesiącach napisałem ostateczny list rezygnacji z członkostwa i rozesłałem go także do całego grona starszych. Po kilku dniach otrzymałem telefon z Sali Królestwa z pytaniem, czy podtrzymuję to co napisałem i powiedziałem, że oczywiście. Na moje wątpliwości doktrynalne nie odpowiedzieli, tłumacząc się, że "nie będą ze mną dyskutować na takie tematy".
Jak wyglądają teraz twoje stosunki z rodziną?
Moi bracia w ogóle zerwali ze mną kontakt, to typowo sekciarskie zachowanie. Nie mają swojego zdania, choć są świadomi, że Strażnica wcale nie wymaga aż tak radykalnego zachowania, bo można mieć normalne stosunki w rodzinie. Oni chcą być jeszcze gorliwsi, pokazać swoją lojalność… Ale ja nadal ich kocham i mam nadzieję, że Bóg otworzy im oczy.
Jakie są stereotypy związane ze świadkami Jehowy?
Spotkałem się chociażby z tym, że ludzie myślą, że płaci się świadkom za samo głoszenie wiary. To jest bzdura. Jest bardzo niewielu pracowników, którzy otrzymują jakiekolwiek pieniądze. Są to: misjonarze, nadzorcy obwodu, specjalni pionierzy i pracownicy Biura Oddziału. Nie wiem jakie są to kwoty, ale wydaje mi się, że bardzo skromne. Prawdziwa kasa zaczyna się dopiero w Nadarzynie, w którym znajduje się Biuro Oddziału i w Głównym Biurze Świadków Jehowy na Brooklynie
Nie można ogólnie stwierdzić, że świadkowie są porządnymi lub nieporządnymi ludźmi. Są różni, choć niektórzy nieźle kombinują. Rodzina, której członkiem jest starszy zboru, może sobie w niektórych ośrodkach pozwolić na wiele więcej niż inni, i często prowadzą tak wystawne życie, za które szeregowego świadka od razu by wykluczyli. Choć jestem przekonany, że niejeden z nich by z oburzeniem odparłby ten zarzut.
Historie z mieszaniem krwi to także bzdura. Co do samej transfuzji, to w postępowaniu świadków widać obłudę – korzystają ze środków krwiopochodnych, a sami nie oddają krwi. Większość ignoruje fakt, że niektóre substancje, jak chociażby hemoglobina, zostały uzyskane w sposób nieodpowiedni zdaniem świadków Jehowy. Jednak osoba chora na hemofilię, gdyby nie brała leków to, by się wykrwawiła – a takie leki wymagają zużycia hektolitrów krwi.
Jeżeli zakaz mieszania krwi obowiązuje, to całkowicie, a nie częściowo. To tak jakby Adam i Ewa wzięli zakazany owoc w rękawiczkach, okroili go i zrobili z niego sok i żyli długo i szczęśliwie. Niby prawo boże nie złamane, ale dziury się znajdą.
Spotkałeś kogoś kto odmówiłby transfuzji krwi i zmarł?
Tylko słyszałem o takich osobach. Kiedyś w jednym numerze “Przebudźcie się!” na okładce było zdjęcie trojga dzieci, które zmarły, bo nie poddały się transfuzji krwi i chwalono je za to. Jeżeli człowiek ma możliwość uratowania życia, to powinien się zgodzić. Dla świadków krew jest symbolem życia tak samo jak obrączka jest symbolem małżeństwa.
Oczywiście cenię ten symbol, ale nie bardziej niż sam fakt istnienia. Gdybym miał do wyboru, ratować żonę, która spada z 10. piętra czy obrączkę, to chyba oczywiste jest, że priorytetowo potraktowałbym człowieka.
W co teraz wierzysz?
Jestem chrześcijaninem i staram się powrócić do pierwotnej ewangelii. Mam kontakt z ludźmi o różnych wyznaniach, spotykamy się i rozmawiamy o Biblii. Często się nie zgadzamy w kwestiach drugorzędnych, ale to nie burzy naszych relacji i to jest istota bycia chrześcijaninem.
Świadkowie Jehowy nie lubią ludzi, którzy są innej wiary?
Tutaj są dwa punkty widzenia, bo osoby spoza swojego grona nazywają "ludźmi ze świata". Ten "świat" jest potrzebny, by móc werbować jego przedstawicieli. Ale utrzymywanie jakichkolwiek relacji na stopie przyjacielskiej jest odradzane, bo to “złe towarzystwo” i psuje ono dobre zwyczaje.
Jako 15-latek miałeś problemy z powodu swojego wyznania?
Niestety tak, ludzie po prostu nie lubią świadków Jehowy, bo ci uważają się za lepszych. Są przekonani, że tylko oni dostąpią zbawienia. Dzisiaj czytając Księgę Przysłów zwracam uwagę na konieczność pokory. Zresztą czytanie Biblii uczy skromności, w przeciwieństwie do literatury Strażnicy, która hołubi tę grupę, a jej członkowie ostatecznie stają się pyszni i aroganccy.
A jak traktowali cię inni uczniowie w szkole?
Nikt nie używał wobec mnie przemocy fizycznej, bo ojciec mądrze doradził mi, abym zaczął ćwiczyć. Nie pozwalałem sobie wchodzić na głowę, ale zdarzało się, że wytykali mi wiarę. W szkole średniej nazywali mnie żartobliwie klasowym filozofem. Raczej stroniłem jednak od kolegów.
Nie chodziłeś na dyskoteki?
Nie, nie byłem nawet na studniówce. Byłem pancernym świadkiem.
Nie było ci po prostu smutno?
Wtedy myślałem, że to są głupoty dla ludzi, którzy nic nie wiedzą. Trochę było mi szkoda podczas Świąt Bożego Narodzenia, czy komunii, gdy każdy otrzymywał prezenty. Ja i moje rodzeństwo nigdy nic nie dostaliśmy. To także nieprawda, że świadkowie wręczają sobie podarki bez powodu. Nie pochodziłem z biednej rodziny, jednak nie było okazji, więc i nie było powodów, by się obdarowywać.
Chodząc po domach trafiłeś kiedyś na kogoś kto chodził do twojej klasy?
Nie pamiętam, aby coś takiego mi się przydarzyło, ale nigdy nie kryłem się ze swoją wiarą. Pewnie ci, którzy się do niej nie przyznawali, mieli dużo gorzej.
Udało ci się kiedyś kogoś zwerbować?
Nie, chwała Bogu nie! Chociaż prowadziłem studia biblijne, które są proponowane ludziom. Teraz już nie są one popularne, bo w społeczeństwie rośnie świadomość. Ludzie czytają o tym wyznaniu w różnych źródłach i widzą, że w przyłączenie się do świadków Jehowy to duży błąd.
Samo namawianie innych do wstąpienia do organizacji sprawia przyjemność, czy jest to raczej smutny obowiązek?
Przez 7 lat, gdy byłem pionierem, miesięcznie musiałem robić to przez 70 godzin, co oznacza, że dziennie poświęcałem na to 2.5 godziny. Chcąc przez tak długi czas codziennie pukać do drzwi, głosić i być odpornym na wyzwiska, trzeba pracować nad własnym nastawieniem. Wtedy nie wiedziałem, że my robimy marketing, a nie głosimy Chrystusa.
Te godziny były jakoś sprawdzane?
Nie da się tego sprawdzić, bo trzeba by taką osobę śledzić. Chociaż pamiętam, jak jeszcze byłem starszym to jedna pionierka, która chodziła na głoszenie miała chłopaka ze świata i ciągle raportowała 70 godzin. To było niemożliwe. Nie raz widziałem ludzi ze zboru, którzy chodzili jak cienie i wyraźnie mieli tego dosyć, ale co zrobić… Trzeba było ciągnąć to dalej. Wzbudzanie poczucia winy skutecznie pobudza do posłuszeństwa.
Świadkowie mają swoje rewiry na mapach?
Tak, tzw. kartę terenu. Jest na niej nazwa ulicy, np. zaznaczony blok i mieszkania od 1 do 130. Każdy mieszkaniec jest dokładnie opisany: np. że tu mieszka nasza siostra, że tam jest nasz stały czytelnik i odwiedza go ten i ten brat, i że tutaj nie mamy już po co przychodzić.
Co trzeba powiedzieć, aby raz na zawsze przestali nas odwiedzać?
Żeby zapisali w karcie terenu, by nas nie odwiedzać. Takie zdanie pomoże, bo brzmi jednoznacznie. Niektórzy ludzie są wulgarni i to też odstrasza, ale to nie jest kulturalne i niepotrzebne, a oni naprawdę tym głoszeniem są zmęczeni.
Dlaczego zdecydowałeś się założyć kanał na YouTube?
Miał być dla mnie formą terapii. Rozmawiałem ze znajomym ze Stanów Zjednoczonych i jemu bardzo pomogło opowiadanie o swoich emocjach. Rozwinęło się to także w pomoc dla innych, którzy także odeszli i nie wiedzą, co dalej ze sobą zrobić. Moim zdaniem, jeżeli ktoś odejdzie i zupełnie straci wiarę, to poniesie ogromną stratę, a może wyjść z tego cało. Nie chcę oczerniać, chcę po prostu pokazać tę drugą stronę medalu, a jako starszy miałem dostęp do dokumentów, które są poufne dla innych świadków.
Masz jednak wyłączoną funkcję komentowania
Tak, ponieważ spotkałem się z nieuczciwymi i złośliwymi atakami, a poza tym nie mam potrzeby śledzenia komentarzy na bieżąco. Jeżeli ktoś potrzebuje ze mną kontaktu to zawsze może napisać na maila.
Dużo ich otrzymujesz?
Przeważnie jednego dziennie, ale w różnych okresach w roku bywa ich więcej. Ludzie piszą mi o swoich emocjach, komitetach sądowniczych, przemyśleniach, pytaniach. Teraz mam wielu znajomych rozsianych po całym świecie.
Jak wygląda sprawa przyjaźni?
W przeciągu 24 lat miałem dwie osoby, które wtedy uważałem za przyjaciół. Czy to dużo? I tak kiedy przyszło co do czego i potrzebowałem chociażby emocjonalnego wsparcia, ze względu za zachwiane fundamenty wiary, to jeden z nich w ogóle o tym nie chciał ze mną rozmawiać, a drugi po 1.5 godzinnym spotkaniu powiedział, że nie będzie już się ze mną więcej kontaktować. Teraz w ciągu roku znalazłem już kilku prawdziwych przyjaciół.
Czyli uważasz, że we wspólnocie Jehowy przyjaźń jest nieszczera?
Przyjaźń tam nie jest bezwarunkowa i to słowo klucz. Nie jest ona na śmierć i życie. Przestajesz być świadkiem Jehowy to koniec i nikt już nie powie ci dzień dobry ani dowidzenia.
Spotykasz tych ludzi na ulicy?
Oczywiście, ale ich wzrok w najlepszym wypadku nie wyraża nic, jest mętny i obojętny, chociaż byłem starszym w ich zborze. Często jednak patrzą na mnie z pogardą i takim uśmieszkiem. Niektórzy odpowiadają jednak na moje powitanie.
Są oni inteligentni?
Mój brat w szkole jeździł na olimpiady i wygrywał wiele konkursów. Jednak zdecydowanie większe znaczenie ma tutaj inteligencja emocjonalna, dzięki której ktoś rozpozna manipulacje i będzie miał siłę, by podjąć inną decyzję niż sugeruje tłum.
Jak zapatrują się na nowe media?
Na każdym zgromadzeniu korzystanie z nich jest odradzane, choć obecnie to kwestia sumienia. Na portalach społecznościowych nie ma oficjalnych stron organizacji, bo ciężko byłoby im kontrolować pojawiające się tam informacje. Niektóre rzeczy, które mogłyby się na nich pojawić byłyby nie do obrony i kiedy ludzie zaczęliby dyskutować o tego typu kwestiach, to zaświeciłaby się im lampka, że coś jest nie tak.
A co jeżeli ktoś ze zboru kogoś skrzywdzi?
Jeżeli jakieś dziecko powie, że w tych miejscach dotykał go wujek i nie ma na to dwóch świadków to nic z tym nie zrobią. Nawet, będąc starszym i wiedząc o tym nie mógłbym zawiadomić innych rodziców. Tylko Biuro Oddziału decyduje kto jest nazwanym niebezpiecznym pedofilem… Ja tam nie znam żadnych bezpiecznych.
Ci, którzy rządzą całą organizacją, naprawdę wierzą w to co mówią?
Były członek ciała kierowniczego Raymond Franz powiedział kiedyś, że są oni niewolnikami koncepcji. Nie czują przed nikim odpowiedzialności, nie odpowiadają za to co ustalili ich poprzednicy, po prostu żyją mitem bożej organizacji.
Ktoś na tym zarabia?
Zdecydowanie tak, przecież mają 8 mln wolontariuszy. Zdarza się, że wybudują oni budynek, a za jakiś czas jest on sprzedawany, bo niby nie spełnia jakiś tam warunków i trzeba wybudować kolejny i zbierać na niego pieniądze.
Te osoby tego nie widzą?
Ja też tego nie widziałem, mimo że kilka lat wcześniej zajmowałem się perswazją, manipulacją, rozwojem osobistym. Robiłem różne notatki, analizy biznesowych sytuacji, uczyłem się jak wygrać dyskusję i to mi się w tej sytuacji w ogóle nie przydało. Ma się tę Strażnicę w głowie i tyle.
Jak wygląda sprawa antykoncepcji?
To kwestia sumienia pary małżeńskiej. Jeżeli chodzi o tabletki "dzień po" albo antykoncepcję hormonalną to nie są one wskazane.
Homoseksualizm?
Zdecydowanie są przeciwni, chociaż nie traktują go wrogo, przynajmniej oficjalnie. Uważają, że tacy ludzie potrzebują pomocy.
Kiedy jeszcze należałeś do tej organizacji, to ktoś z niej odszedł?
Niektórzy zostali wykluczeni, a niektórych ja sam wykluczałem.
Za co?
Chociażby za współżycie przed ślubem.
Ale jak można się o tym dowiedzieć?
Jeżeli jakiś świadek wie o grzechu kogoś innego, a ten ktoś nie chce się przyznać to oni sami na niego doniosą. Jeżeli ktoś komuś się wygada, to jego najlepszy przyjaciel wbije mu nóż w plecy.
Nie mogą popełniać żadnych grzechów?
To trochę za dużo powiedziane, bo każdy czasem popełnia błędy. Są one stopniowane.
U świadków Jehowy wszystko jest przywilejem, od noszenia mikrofonu, po sprzątanie, przemawianie. Na tej drabince wchodzi się coraz wyżej, ale bardzo łatwo z niej spaść .
To prawda, że świadkowie Jehowy nie zajmują wysokich stanowisk?
W Polsce raczej zajmują się prostymi pracami, nie celują wysoko. W ogóle wyższe wykształcenie nie jest mile widziane, bo może kogoś doprowadzić do niemoralności i zgubić przez filozofię. To wciąż popularne myślenie.
To zabawne, bo sami korzystają z usług wykształconych i np. wystosowują list, że potrzebują "duchowo usposobionych informatyków". Poszukują specjalistów wolontariuszy do pracy na 20 godzin tygodniowo i jeszcze mają ogromne wymagania. Ludzie w tej organizacji, kiedy podejmują się kolejnych darmowych prac czują, jakby otrzymali dar od Boga.
Co dobrego wyniosłeś z tej organizacji?
Nie wiem czym bym się teraz zajmował, gdyby nie Biblia. Kiedy odchodzisz ze wspólnoty, to słyszysz, że sam jesteś niewiele wart, wszystko zawdzięczasz świadkom. Zarzucają ci, że jesteś egoistyczny, dumny, a nawet synem diabła. Ale zostałem świadkiem, bo chciałem służyć Bogu, nie odwrotnie. Nauczyłem się chociażby przemawiać.
Myślisz, że ta organizacja powoli traci na znaczeniu?
Jeszcze nie, ponieważ wszyscy członkowie są poddani bardzo silnej kontroli. Niektórzy nie odchodzą tylko dlatego, by nie stracić kontaktu z rodziną. Czytałem kiedyś dane, że tylko jedna trzecia dzieci świadków Jehowy pozostaje wierna tej religii, a w krajach rozwiniętych to wyznanie traci na znaczeniu. Mam nadzieję, że wymiar sprawiedliwości zmusi ich do zadziałania w pewnych kwestiach, chociażby tych związanych z pedofilią. Na całym świecie już trwają procesy, może któryś z nich będzie kamykiem, który wywoła lawinę?