Krakowski sąd zajął się sprawą frankowicza, który we wniesionym pozwie żądał unieważnienia umowy kredytu. Tomasz Sadlik przekonywał, że bank nie poinformował go należycie o ryzyku walutowym, jakie wiązało się z zaciągnięciem kredytu we frankach szwajcarskich. Sąd oddalił jednak pozew, podkreślając, że kredytobiorca zaakceptował wcześniej warunki umowy.
Tomasz Sadlik, inicjator powstania Stowarzyszenia na Rzecz Obrony Praw Konsumenta i Obywatela "Pro Futuris”, zaznaczył, że w chwili zawierania umowy , tj. we wrześniu 2007 roku, Raiffeisen Bank Polska nie udzielił mu dokładnych informacji o istniejącym ryzyku walutowym.
Sadlik oraz jego ówczesna małżonka podpisali wprawdzie odpowiednie oświadczenie, ale zawarte w nim zapisy miały być nazbyt ogólne.
Opiewający na 290 tys. franków kredyt mieszkaniowy miał być spłacany przez małżonków do 2037 roku. W 2013 roku bank rozwiązał jednak umowę, ponieważ kurs franka wzrósł, a wartość nieruchomości spadła poniżej wysokości zadłużenia. Zapowiedział przy tym egzekucję należności z obciążonej nieruchomości oraz innych elementów majątku kredytobiorców.
"1:0 dla banku w mojej sprawie" Stacja TVN24 BiS podaje, że Sadlik domagał się m.in. uznania umowy za nieważną oraz wstrzymania egzekucji. Przed sądem przystał także na opcję przewalutowania umowy. Jego roszczenia zostały jednak oddalone, a on sam – zobligowany do pokrycia kosztów procesu (7,2 tys. zł).
Sąd uznał, że zaakceptowana przez powoda umowa nie zawierała żadnego błędu. Ponadto zauważył, że Sadlik jest człowiekiem wykształconym, więc powinien rozumieć zapisy umowy.
Sąd przypomniał jednocześnie, że „nikt nie był w stanie przewidzieć zmiany kursu franka”. Dodał też, że obecnie nie istnieją przepisy, które regulowałyby sytuację frankowiczów. Ci powinni więc szukać pomocy u władzy prawodawczej. Sadlik zapowiedział, że odwoła się od wyroku.