Bronisław Komorowski przedstawił jasny, dychotomiczny podział na ostatnie 40 dni kampanii prezydenckiej – polska radykalna kontra polska racjonalna. On – naturalnie – ma stać po stronie tej drugiej. A jak jest w przypadku radykałów? Kim właściwie są? Kto w tej Polsce jest ministrem obrony, finansów, edukacji, spraw zagranicznych? Kto prymasem i premierem? A nie – ten ostatni jest już znany od dawna.
Każda kampania wyborcza wymaga stworzenia wyraźnego podziału, z którym będą się identyfikować wyborcy. W istocie sprowadza się on do dychotomii dobro-zło, ale w każdych wyborach nazywa się nieco inaczej. Była więc postkomuna vs. ludzie "Solidarności", Polska liberalna vs. socjalna czy wierzący w zamach w Smoleńsku vs. tej wiary nie podzielający. Teraz Bronisław Komorowski próbuje ustawić linię sporu według kryterium racjonalności.
Podział wg. Komorowskiego
Już jego artykuł opublikowany w "Gazecie Wyborczej" pozwala naszkicować mapę "Polski radykalnej". To przede wszystkim politycy, proponujący głęboko idące zmiany, którym nie wystarcza powolna, ale spokojna i skuteczna modernizacja. To ci, którzy kwestionują ciepłą wodę w kranie, zamiast tego zapowiadają kręcenie kurkami – istnieje ryzyko, że poleci wrzątek lub lodowata woda, ale ostatecznie ma być lepiej.
Jednak największym zarzutem wobec "Polski radykalnej" jest próba decydowania o moralności obywateli. Komorowski wypomina radykalne poglądy Andrzeja Dudy na in vitro. W tym samym szeregu można by postawić poglądy części polityków PiS na aborcję, związki partnerskie czy edukację seksualną w szkołach. Wykorzystując to politycy PO próbują ugruntować obraz Andrzeja Dudy jak "katolickiego fundamentalisty", nieczułego na ludzkie problemy i potrzeby.
Wykluczeni
Duda sam umacnia taki obraz występując w środku sporu o in vitro na antenie Radia Maryja i Telewizji Trwam. Zwolennicy Ojca Dyrektora to spora część mieszkańców "Polski radykalnej". W nowej książce o fenomenie Tadeusza Rydzyka Marcin Wójcik pisze, kim oni są. To w dużej mierze ofiary transformacji: zarówno ci, którzy wtedy stracili pracę, jak i ci, którzy negatywne konsekwencje ponoszą dzisiaj.
A więc to nie tylko 60-letnie panie zwolnione ze szwalni czy GS-ów, ale też młodzi, którzy utknęli w niewielkich miasteczkach. Wszyscy oni szukają kogoś, kogo będą mogli obwinić za swoje życiowe niepowodzenia. Tych winnych pod pręgierzem stawia i Rydzyk, i PiS. To lewica, liberałowie, Unia, a nawet Żydzi. Słowem: inni.
Nie tylko PiS
Ale "Polska radykalna" to nie tylko katolicy, choć to na pewno ważny desygnat tej grupy. Są też radykałowie niebędący wyznawcami katolicyzmu. – Polska radykalna to nie tylko PiS, Andrzej Duda i jego wyborcy – zastrzega socjolog prof. Ireneusz Krzemiński. – W tej kampanii jest cała masa ludzi, którzy występują z populistycznymi, antysystemowymi, antyelitarnymi hasłami. Chcą burzyć wszystko, co było do tej pory czy "pisać prawo od nowa". To klasyczny populizm – diagnozuje badacz.
Zdaniem prof. Krzemińskiego, użycie słowa "radykalizm" nie jest najszczęśliwsze, bo kładzie nacisk na sprawy światopoglądowe, ideologię lub populistyczne hasła, a odwraca uwagę od stosu pustych, nierealistycznych obietnic, dotyczących po prostu pieniędzy. – Trudno się przejmować okrzykami Kukiza, Ogórek czy Kowalskiego, ale trzeba zwracać uwagę na to, co mówi kandydat największej partii opozycyjnej Andrzej Duda. Jego propozycje nie mają nic wspólnego z racjonalnością, z rozsądkiem. To dobrze, że dziennikarze obliczyli, ile kosztowałaby nas ich realizacja. Puste obietnice są nawet ważniejsze w tej kampanii niż radykalizm lewicowy czy prawicowy – mówi socjolog.
Wbrew faktom
– Polska po 1989 r. miała kilka fal intensywnej transformacji, która nie zawsze wychodziła ludziom na dobre – zaznacza prof. Krzemiński. – Mało kto pamięta, że rządy Leszka Millera były takim okresem. Jeszcze dzisiaj dotykają nas konsekwencje tego, na przykład w służbie zdrowia – przypomina rozmówca naTemat.
"Radykałów" odznacza czarne postrzeganie rzeczywistości, głęboki defetyzm. – Państwo musi myśleć, co będzie w przyszłości, nie wystarczy żyć teraźniejszością. jednak pobudzanie energii Polaków nie polega na mówieniu, że wszystko jest źle. PiS rysuje dzisiaj czarny scenariusz, przeczy wszystkim wskaźnikom gospodarczym. Ani w danych GUS, ani w Diagnozie społecznej prof. Czapińskiego, ani w innych źródłach nie ma dowodów na to, że ogółowi Polaków żyje się gorzej, że rośnie przepaść między biednymi a bogatymi. Jest wręcz przeciwnie – przypomina prof. Krzemiński.
Oczekiwania "Polski radykalnej"
– "Polska radykalna" to albo populiści, którzy chcą wszystko zmienić, albo autorzy pustych obietnic, które nie są realistyczne – podsumowuje socjolog. – Oczywiście ludzie zawsze mają mnóstwo powodów do niezadowolenia. To charakterystyczne nie tylko dla Polaków, że poprawa losu, poziomu życia jest widoczna, ale jednak wolniejsza, niż oczekiwania ludzi. W dodatku przez nasze otwarcie na Zachód widzimy wciąż różnicę między nami a np. Wielką Brytanią. A chcemy, żeby było już teraz u nas tak, jak jest tam. Nasze oczekiwania i aspiracje rosną szybciej niż nasze możliwości – mówi prof. Ireneusz Krzemiński.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Dlatego łatwo przekonać Polaków, że jest źle, coraz gorzej i bez mocnego wstrząsu nie będzie lepiej. To właśnie radykalizm, zaprzeczenie racjonalności. Bo radykalne zmiany często przeprowadza się na szybko, bez odpowiednich konsultacji, bez rozważenia wszystkich możliwych konsekwencji. Tym bardziej, że wprowadzaniem zmian zajmą się konkretni, dobrze nam znani ludzie.
Równoległa rzeczywistość
Bo Polska radykalna, równolegle do tej zwykłej, naszej codziennej Polski ma swoje elity. Nie tylko polityczne. W tej Polsce rządzi niepodzielnie Jarosław Kaczyński. On jest premierem, a prezydentem nadal jest jego brat Lech, zabity w zamachu. Rząd tworzą m.in. Antoni Macierewicz, który zajmuje się wojskiem, Krzysztof Szczerski od spraw zagranicznych czy Beata Szydło od finansów.
Za ochronę zdrowia odpowiada Bolesław Piecha, który chce ograniczenia prawa do aborcji i in vitro. Edukacją zajmuje się znowu Ryszard Legutko, według którego zdjęcie krzyża w klasie jednego z wrocławskich liceów było "szczeniacką zadymą", a nauką prof. Zdzisław Krasnodębski, który mówi o wyborcach PO, że są kompletnie "ślepi, głusi lub zdeprawowani".
Świętsi od papieża
Prymasem takiej Polski jest bp Antoni Dydycz, biskup drohiczyński, jeden z najbardziej twardogłowych hierarchów w polskim Kościele. Ci bardziej liberalni niszczą wiarę, ulegają zgubnym wpływom Zachodu. Otwierają drzwi do laicyzacji. Bo w wierze trzeba być twardym, radykalnym.
Radykalizm objawia się nie tylko w celach, ale i w środkach. Uliczne marsze, jak ten organizowany każdego 11 listopada przez Ruch Narodowy czy ponad 170 demonstracji, które PiS zorganizował w obronie Telewizji Trwam. Oczywiście znacznie bardziej skrajni są ci pierwsi, którzy nie stronią od fizycznej przemocy. Ale politycy, którzy wykorzystują organy państwa do tworzenia atmosfery strachu niewiele się od nich różnią.
Dychotomia "Polska radykalna" vs. "Polska racjonalna" to wyraźny podział, choć bardzo oceniający. Dlatego może się zwrócić przeciwko tym, którzy go stworzyli. Bo jeśli ludzie czują się oceniani, krytykowani, gorsi, uruchamia się u nich mechanizm obronny. Więc zamiast zmobilizować swoich wyborców, tych z "Polski racjonalnej", Komorowski może pomóc konkurencji.