Po pięciu latach od katastrofy smoleńskiej polska prokuratura postawiła zarzuty dwóm rosyjskim kontrolerom lotu. Dotyczą nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym. Za bezpośrednią jej przyczyną uznano błędy załogi Tupolewa.
Wojskowa prokuratura, która prowadzi śledztwo w sprawie Smoleńska, zaprezentowała w piątek wyniki prac 21 biegłych, którzy kompleksowo badali przyczyny katastrofy. W raporcie była mowa zarówno o winie pilotów prezydenckiego tupolewa, jak i kontrolerów, którzy naprowadzali samolot.
Wśród bezpośrednich przyczyn wypadku wymieniono m.in. niewłaściwe zachowanie załogi prezydenckiego samolotu w stosunku do panujących wówczas warunków atmosferycznych. Śledczy wskazali szczególnie na tragiczne skutki obniżenia poziomu Tu-154 poniżej wartości dopuszczalnej, a także braku wydania komendy odejścia na tzw. drugi krąg.
– Pilot Tu-154 nie miał prawa zejść poniżej 120 metrów. Bezpośrednią przyczyną katastrofy są błędy załogi, a oprócz technika żaden z pilotów nie miał tego dnia uprawnień do kierowania samolotem – podano na konferencji.
W dokumencie znalazły się informacje o chaosie, który panował na wieży kontroli lotów lotniska w Smoleńsku. – „K...a, no gdzie on jest?”. „Ch.. go wie, gdzie on jest?” „K...a, rzucajcie tam straż, dokąd k...a!” – to przybliżone reakcje rosyjskich kontrolerów tuż po katastrofie, ogłoszone przez biegłych analizujących materiał z wieży.
Zespół biegłych powołany został w 2011 roku. Postawiono mu zadania zrekonstruowania lotu prezydenckiego samolotu, oceny sprawności maszyny, jakości przeszkolenia załogi oraz sytuacji na lotnisku Smoleńsk-Północny.
W smoleńskim śledztwie zarzuty postawiono do tej pory dwóm osobom. W sierpniu 2011 roku usłyszeli je oficerowie, którzy zajmowali się organizacją lotu Tu-154 w zakresie wyznaczenia i przygotowania załogi samolotu. Grozi im do trzech lat więzienia. Śledztwo miało trwać do dnia, w którym przypadnie 5. rocznica katastrofy, ale zostało przedłużone do 10 października br.