28-letni Andreas Lubitz, drugi pilot samolotu linii Germanwings, który we wtorek rozbił się we francuskich Alpach, był nie tylko niedoświadczony, ale w przeszłości musiał przerwać szkolenie lotnicze ze względu na depresję - wynika z relacji znajomej sprawcy katastrofy, którą cytuje RMF FM. Informacje te potwierdzają najnowsze doniesienia prokuratury, która ustaliła też, iż na dzień, w którym doszło do wypadku Airbusa, Lubitz miał wystawione zwolnienie lekarskie.
Podczas czwartkowej konferencji prasowej francuscy śledczy, którzy przeanalizowali nagranie wykonane w kokpicie, poinformowali, że Lubitz świadomie rozbił samolot. W chwili katastrofy w kokpicie airbusa linii Germanwings znajdował się bowiem tylko on: pierwszy pilot wyszedł chwilę wcześniej, a gdy próbował wrócić, nie mógł otworzyć zamkniętych drzwi.
Dłuższa przerwa w lataniu
Jak ustalono, 28-latek, który ukończył wcześniej kurs pilotażu w Bremie, pracował w należących do Lufthansy liniach Germanwings od września 2013 roku. Łącznie przez półtora roku wylatał 630 godzin, z czego na samolotach typu airbus zaledwie 100.
W kontekście prób ustalenia motywów sprawcy katastrofy interesujące są relacje szefa Lufthansy Carstena Spohra oraz znajomych Lubitza. Pierwszy podkreślił, że w 2008 roku pilot miał dłuższą przerwę w lataniu, jednak jej powody są objęte przez firmę tajemnicą. Tymczasem koleżanka 28-latka wyjawiła w rozmowie z "Frankfurter Allgemeine Zeitung", że Lubitz musiał przerwać szkolenie ze względu na zły stan psychiczny.
W to, że Lubitz miałby mieć ostatnio nawrót depresji wątpili jednak mieszkańcy jego rodzinnej miejscowości - Montabaur. Z kolei szefostwo Lufthansy przyznawało, że po szkoleniach Lubitz nie zdał specjalistycznych testów, wcześniej miał spełnić jednak wszystkie wymagania medyczne i psychologiczne do odbycia treningów.
Problemy psychiczne
Najnowsze doniesienia medialne rzucają jednak nowe światło na stan psychiczny pilota, która spowodował katastrofę w Alpach. Lubitz miał od jakiegoś czasu się leczyć, choć fakt ten ukrywał przed przełożonymi. Co więcej, jak ustaliła niemiecka prokuratura, w dniu katastrofy pilot... znajdował się na zwolnieniu lekarskim. Fakt ten umiejętnie zataił przed pracodawcą.
O problemach Lubitza ze zdrowiem świadczy adnotacja SIC w certyfikacie medycznym, odnalezionym w dokumentacji linii lotniczych. Zapis taki oznacza, że pilot wymagał "szczególnych, regularnych badań". Lufthansa potwierdza istnienie adnotacji, ale nie precyzuje, czy odnosi się ona do leczenia zaburzeń psychicznych. Wiadomo jedynie, że ostatnią przymusową kontrolę lekarską Lubitz przeszedł w lipcu 2014 roku. Kolejne badania musiałby zatem przejść za kilka miesięcy.
Według doniesień "Bildu", na które powołuje się TVN24, drugi pilot w czasie feralnego lotu miewał już okresy, gdy był niezdolny do latania. Za takiego uznano go podczas pobytu na szkoleniu w amerykańskim Phoenix. Z kolei w brytyjskich gazetach pojawia się nowy trop - wiążący niestabilne zachowanie Lubitza z problemami miłosnymi. Według tych doniesień, sprawca katastrofy miał niedawno rozstać się z narzeczoną.
Działanie z premedytacją
Na zaprezentowanych w czwartek przez francuskich śledczych nagraniu z kokpitu samolotu słychać, że Lubitz przez cały czas oddychał normalnie. Rytm oddechu się nie zmieniał. Jego oddech nie przyśpieszył nawet wówczas, gdy airbus zbliżał się do ziemi. Według śledczych mężczyzna nie doznał żadnej zapaści zdrowotnej, np. zawału serca. Przez cały czas był przytomny.
Francuska prokuratura jest przekonana, że obniżanie wysokości lotu nie było wynikiem przypadkowego przełączenia urządzeń pokładowych. Przełączniki są bowiem tak skonstruowane, że nieumyślne potrącenie, będące efektem np. utraty przytomności, nie jest w stanie doprowadzić do tak drastycznego obniżenia wysokości.
Jednym ze skutków katastrofy będzie wprowadzenie w europejskich liniach lotniczych wymogu stałego przebywania w kokpicie podczas rejsów dwóch członków załogi.
Źródła: RMF FM; TVN24