
Panika, chaos komunikacyjny, zatłoczone przystanki, pasażerowie niewiedzący, jak poruszać się po mieście. Terrorystyczny atak na Warszawę? Nie, tragiczny wypadek w metrze. Czy mieszkańcy stolicy są przygotowani na realne zagrożenia? Sprawdźmy!
Efekt był taki, że w newralgicznych punktach miasta, gdzie nie kursowało metro, pasażerowie nie bardzo wiedzieli, co ze sobą zrobić – w którą stronę pójść, jak ominąć ścisk i korki i w końcu dotrzeć do domu. W czwartkowe popołudnie próbowałam przebić się z Bielan do Marymontu i dalej – na Wolę. Okazało się to prawdziwym torem przeszkód i mini-lekcją miejskiego survivalu. A przecież był to tylko (choć to w tym przypadku niezbyt właściwe słowo) wypadek w metrze. Pojedyncza sytuacja, która sprawiła, że mieszkańcy stolicy Polski zaczęli poruszać się po mieście jak dzieci we mgle. Jak zachowaliby się, gdyby w Warszawie doszło do prawdziwej sytuacji kryzysowej? Czy są przygotowani na reagowanie w okolicznościach, stanowiących o wiele większe zagrożenie? Postanowiłam to sprawdzić.
Pytanie powinnam zatem kierować do samych mieszkańców, a nie do organizacji reprezentujących Warszawę. Marek Miśko, mieszkaniec Warszawy i dziennikarz radia RDC, dzieli się smutną konstatacją.
Panika, nerwy, emocje i potrzeba natychmiastowego informowania rodziny, znajomych, żon i mężów tylko dlatego, że zamknięto kilka północnych stacji metra, nie świadczy dobrze o przystosowaniu współczesnych mieszkańców Warszawy do sytuacji prawdziwego zagrożenia. Co się stanie gdy pewnego dnia usłyszymy syrenę alarmową snującą swoją opowieść nad miastem? Pewnie nic, przecież 95 proc. z nas nie jest w stanie odróżnić sygnału nalotu od skażenia chemicznego
Czy jest jakaś możliwość zachęcenia mieszkańców miasta do większego zwracania uwagi na bezpieczeństwo? Czy można przeprowadzić jakieś szkolenia, kursy albo chociaż kampanie społeczne?
Nie ma możliwości przeprowadzenia egzaminu wśród mieszkańców Warszawy (czy szerzej – Polski), jak reagować w sytuacjach kryzysowych. Nie można karać, jeśli takiego szkolenia nie przejdą. Wszystko zależy od ich dobrej woli
I raz jeszcze zachęca do czytania podręcznika, w którym opisane są wszystkie możliwe sytuacje kryzysowe – łącznie z takimi, które w naszej szerokości geograficznej są mało prawdopodobne, jak trzęsienie ziemi czy tajfun. Zaglądam do poradnika – ma 94 strony i prócz spisu telefonów alarmowych, ogólnych zasad postępowania i niezbędnika na wypadek zagrożeń, zawiera szczegółowe instrukcje działania w takich sytuacjach, jak burze, podtopienia, upały, pożary czy porażenie prądem oraz znalezienie niewybuchu.
Napisz do autorki: marta.brzezinska@natemat.pl
