Mimo wielu poszlak świadczących przeciwko drugiemu pilotowi, któremu przypisuje się odpowiedzialności za rozmyślne rozbicie samolotu, francuska policja nadal sprawdza inne hipotezy. Chce wykluczyć m.in. powiązania pilota ze środowiskami radykalnymi i awarię któregoś z urządzeń pokładowych.
Ekipy dochodzeniowe cały czas poszukują też drugiej czarnej skrzynki rejestrującej dane techniczne lotu. Dopiero wtedy będzie można z całą pewnością stwierdzić, że 28-letni Andreas Lubitz rozbił Airbusa A320 z 150 osobami na pokładzie świadomie i celowo.
Śledczy ustalili już m.in. że mężczyzna miał cierpieć na depresję. Lubitz miał od jakiegoś czasu się leczyć, choć fakt ten ukrywał przed przełożonymi. Co więcej, jak ustaliła niemiecka prokuratura, w dniu katastrofy pilot... znajdował się na zwolnieniu lekarskim. Fakt ten umiejętnie zataił przed pracodawcą.
O problemach Lubitza ze zdrowiem świadczy adnotacja SIC w certyfikacie medycznym, odnalezionym w dokumentacji linii lotniczych. Zapis taki oznacza, że pilot wymagał "szczególnych, regularnych badań". Lufthansa potwierdza istnienie adnotacji, ale nie precyzuje, czy odnosi się ona do leczenia zaburzeń psychicznych. Wiadomo jedynie, że ostatnią przymusową kontrolę lekarską Lubitz przeszedł w lipcu 2014 roku. Kolejne badania musiałby zatem przejść za kilka miesięcy.
Zły stan psychiczny w jakim, jak się przypuszcza, znajdował się Lubitz w dniu katastrofy, potwierdzają zapisy rozmów w kokpicie. Słychać na nich m.in. głos próbującego dostać się z powrotem do kokpitu kapitana. Mężczyzna woła najpierw „Na miłość boską, otwórz te drzwi!” a zaraz potem „Otwórz te przeklęte drzwi!”. Lubitz nie reaguje.
We francuskich mediach pojawiło się już pytanie dlaczego w sprawie zostały zachowane zasady tajemnicy lekarskiej. Eksperci medycyny lotniczej przekonują jednak, że nie było innej możliwości manewru – w zamian za dochowanie tajemnicy lekarskiej przez medyka, pacjent zobowiązuje się prawnie do poinformowania pracodawcy o ewentualnych przeciwwskazaniach medycznych do wykonywania zawodu.
Zaznacza się, że Lubitz stan swojego zdrowia przed pracodawcami mógł ukryć m.in. w obawie o utratę pracy. Poza depresją miał bowiem cierpieć również z powodu kłopotów ze wzrokiem.
Z kolei wiceszef Rady Lekarskiej Lotnictwa dr Alain Martin de Saint-Laurent zwraca uwagę na inny aspekt tej sprawy. Mianowicie – konieczność zrewidowania protokołów okresowych kwalifikacyjnych badań lekarskich. Przekonuje, że leki psychotropowe, które zażywał Lubitz, da się wykryć w badaniu krwi. Tym samym pracodawcy mieliby jasną wskazówkę, że stan zdrowia pilota nie jest zgodny z oczekiwaniami.