Początkujący blogerzy z ciekawości postanowili sprawdzić ceny za reklamę u topowych kolegów po fachu. I włożyli kij w mrowisko. Portale plotkarskie rozgrzały się do czerwoności (od hejtów na niewinne szafiarki), Karolina Korwin Piotrowska zarzuciła kilku blogerkom (delikatnie mówiąc) zły styl, inni wzięli je w obronę, a jeszcze innych nawet to nie obeszło. Tymczasem te stawki to naprawdę standard i nie ma w nich nic złego. Biznes to biznes.
Autorzy bloga Polacy Rodacy przyznają, że nie spodziewali się aż takiego odzewu na swój najnowszy wpis, choć ten temat od lat budzi w internecie wyjątkowe zainteresowanie. Cennik reklamowy najpopularniejszych szafriarek i szafiarzy w Polsce zdobyli w bardzo prosty – lecz cwany – sposób – zaproponowali im współpracę reklamową, na którą dostali odpowiedź. Z niektórymi nawet trochę sobie ponegocjowali – z czystej ciekawości.
Większość kwot nie zrobiła na nich żadnego wrażenia, w końcu sami są związani z branżą modową. Dopiero korespondencja z tajemniczym panem M.M sprawiła, że mina trochę im zrzedła.
Brak profesjonalizmu
Jak możemy przeczytać na blogu Polacy Rodacy, pan M.M. niedawno założył stronę, a teksty są na niej tak “tak słabe, że aż wstyd je czytać”. Bloger jest rozpoznawalny, związany z branżą modową i nie chciał od razu pokazać “firmie” swój cennik. Dopiero po śmiesznej stawce 250 zł, jaką zaproponowali podstawieni reklamodawcy, przedstawił proponowane kwoty:
Dodatkowo postanowił nauczyć swoich rozmówców, czym jest reklama i uświadomić, jak wielką promocję będą mieli na jego blogu.
– Cenniki są w porządku, bardziej chodzi nam o komunikację – mówią w rozmowie z naTemat Nicole Młotkowska i Marcin Latuszewski, autorzy prowokacji. – Skoro mają takie wysokie ceny za współpracę, to powinni komunikować się chociaż w profesjonalny sposób, a oni mają dość lekceważące podejście do biznesu – dodają.
Afera ruszyła
Od momentu opublikowania wpisu na ich małym blogu, prowadzonym zaledwie od czterech miesięcy, statystyki rekordowo poszły w górę. A wszystko za sprawą dziennikarki Karoliny Korwin-Piotrowskiej, która opublikowała ich post na swoim profilu na Facebooku.
Nie trzeba było długo czekać, by temat blogerskich stawek reklamowych podchwyciły portale plotkarskie. Internauci w komentarzach zaczęli hejtować, jak to możliwe, że ktoś za "głupie selfie" może zgarnąć tyle pieniędzy. Sama Karolina Korwin-Piotrowska w swoim felietonie ostro skrytykowała styl niektórych blogerek:
W całej sprawie nie mogło oczywiście zabraknąć Kominka vel. Jasona Hunta, który w swoim starym stylu wziął w obronę blogerów i ich stawki. Nagle zrobiło się zamieszanie, Jessica Mercedes delikatnie mówiąc zdenerwowała się na Korwin-Piotrowską i mogłoby się wydawać, że wszyscy ze wszystkimi się pokłócili. Nic bardziej mylnego.
Karolina Korwin Piotrowska na swoim profilu na Facebooku napisała, że zaprosiła Jasona Hunta do swojego programu "Magiel Towarzyski" i że spotka się na kawie z Jessicą… A twórcy bloga Polacy Rodacy nie otrzymali żadnego maila z groźbami od wściekłego blogera, za to że śmieli ujawnić ich stawki.
To prawdziwe stawki
Stawki Fashionelki, blogerki lifestyle'owej nie zostały zawarte w tym zestawieniu zapewne dlatego, że ona sama ma je zaprezentowane na swojej stronie i nikt nie musi już robić żadnych podchodów. Eliza Wydrych-Strzelecka podchodzi do reklamodawców w bardzo profesjonalny sposób; w zakładce “Reklama na blogu” co miesiąc prezentuje swoje najnowsze statystyki, podaje aktualne dane jej profili na portalach społecznościowych i możemy zobaczyć przykłady marek, z którymi już współpracowała. Wszystko jest pokazane czarno na białym i zainteresowana agencja widzi, czy jej cennik jest adekwatny do liczby czytelników.
Poproszona o komentarz w sprawie cenników podanych na blogu Polacy Rodacy odpowiedziała, że jej zdaniem są one prawdziwe:
– Warto jednak zwrócić uwagę na to, że to są kwoty wyjściowe – mówi. – Dziś suma 80 tys. zł za kampanię reklamową nikogo nie dziwi. Takie stawki funkcjonują od jakiegoś czasu, a budżety na kampanie w blogosferze rosną z roku na rok. Zarobki sięgają od kilkudziesięciu do nawet 100 tys. zł miesięcznie – dodaje.
Fashionelka od zawsze była szczera wobec czytelników, więc wiedzieli oni, że zarabia na blogu, prowadzi firmę i przeprowadza reklamowe kampanie. Wręcz sami pytali ją o stawki i otrzymywali odpowiedzi.
– Ludzi generalnie boli, kiedy ktoś zarabia więcej – przyznaje Eliza. – A tu trafiają się dziewczyny przedstawiane w mediach (głównie na Pudelku) jako idiotki, które wdzięczą się na ściance i zarabiają ogromne pieniądze. Ludziom ciężko zrozumieć, że ktoś może płacić 12 tys. zł za wpis na blogu. Za "głupi wpis! Kilka akapitów!", a nikt nie widzi tej drugiej strony blogowania – dodaje.
Trudno jest się nie zgodzić z Elizą. Szafiarki, które tak bardzo denerwują internautów, na swoją pozycje pracowały bardzo długo. Nie wzięły się one znikąd, stoją za nimi setki tysięcy fanów, którym treści prezentowane przez taką Jessicę czy Maffashion jak najbardziej odpowiadają.
Są dobre w tym co robią
To fakt, nie zawsze ich wpisy są na najwyższym poziomie, nie podejmują one może ważnych tematów, ale w tym co robią są dobre skoro marki chcą płacić im takie stawki. Zarządzanie tak ogromną społecznością wcale nie jest proste, z agencjami także trzeba potrafić negocjować i spełnić ich wymagania.
Można powiedzieć, że rzucam wszystko i zostaję blogerem, ale sukces osiągają tylko nieliczni. Fashionelka zwraca uwagę, że kluczem do tego, aby stać się poważnym blogerem jest profesjonalizm, zaangażowana społeczność, pomysł, wiarygodność i zasięg.
– Mnie zdobycie 300 tys. unikalnych czytelników w miesiącu zajęło 6 lat – mówi. – Poważne pieniądze pojawiły się po 2 latach. Wybieranie reklamodawców też jest niezwykle istotne: łatwo stracić wiarygodność i zaufanie czytelników. Odzyskanie tego jest niezwykle trudne – przyznaje.
Jedno zdjęcie z hasztagiem na wybranym portalu społecznościowym - minimum 5.000 zł. Umieszczenie linka na którymś z portali społecznościowych - minimum 8.000 zł. Umieszczenie linka na wszystkich portalach społecznościowych plus blog - 12. 000 zł.
(Śledzę, co robi Kasia Tusk, Maffashion, a żeby się upodlić podczytuję Jessikę albo niezawodną jeśli chodzi o martwicę mózgu Szarlizę ( co poradzę na to, że mój mózg w zetknięciu ze "słowem pisanym" CH, po prostu martwieje….) ; staram się być na bieżąco, z tym, co w modnych blogach piszczy. Wolę jednak zdecydowanie blog "niemodne Polki".