Możliwe, że już niedługo wszyscy Polacy nie będą mogli już bezkarnie wzywać pogotowia do przypadków, które nie wymagają takiej interwencji. Za każdy nieuzasadniony przyjazd ambulansu będzie trzeba zapłacić. Pierwsze takie przepisy zaczęły obowiązywać w Łodzi.
Od tej pory możemy zostać ukarani mandatem, jeśli wzywamy karetkę do błahych skaleczeń czy infekcji, sprzeczek rodzinnych, w celu dostania się do szpitala lub sprawdzenia... czasu dojazdu ambulansu. A takie zgłoszenia przyjmuje na co dzień łódzkie pogotowie - jak wynika z szacunków przytaczanych przez "Gazetę Wyborczą"- wzywane nawet 400 razy na dobę.
Ratownicy medyczni od dawna walczą z postrzeganiem pogotowania jako alternatywy dla lekarza pierwszego kontaktu. Teraz ma się to zmienić, przynajmniej w mieście Włókniarzy. Tamtejsza Wojewódzka Stacja Ratownictwa Medycznego już zaczęła zgłaszać na policję najbardziej absurdalne przypadki wezwań karetki. Efekt? Są ją pierwsze mandaty. A zgodnie z prawem (art. 66 kodeksu wykroczeń) za głupotę lub lenistwo można zapłacić nawet 1500 zł.
Jak pisaliśmy w naTemat w lutym br. około 80 proc. wszystkich połączeń telefonicznych na alarmowy numer 112 to zgłoszenia nieuzasadnione. Dane udostępniło Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji w związku z obchodzonym 11 lutego Europejskim Dniem Numeru Alarmowego 112. Wynika z nich, że w 2014 roku Polacy zadzwonili na ten trzycyfrowy numer łącznie 21,3 mln razy, z czego prawie połowa zgłoszeń - 10,3 mln (48 proc. całości) było zgłoszeniami fałszywymi, wynikającymi m.in. ze złośliwych intencji.
Okazuje się, że Polacy często dzwonią pod numer alarmowy po to, aby zamówić pizzę lub taksówkę. W co trzecim przypadku zgłaszający się nie nawiązał kontaktu z operatorem, wcześniej resetując połączenie. Ogółem zatem ok. 80 proc. telefonów pod 112 zostało wykonanych w sposób nieuzasadniony.