W ciągu niespełna ćwierć wieku o. Tadeusz Rydzyk stworzył jedną z najpotężniejszych organizacji politycznych w Polsce. Marcin Wójcik przez dwa lata badał to środowisko, czego efektem jest książka "W rodzinie ojca mego". To nie biografia Ojca Dyrektora, ale przekrojowy opis grupy jego zwolenników. Wstrząsający opis.
Znalazł pan wspólny mianownik, który łączy członków Rodziny Radia Maryja?
Marcin Wójcik: Na pewno będzie nim wróg, bez którego ta rodzina nie istnieje. Wróg to zazwyczaj Unia Europejska, PO, PSL, Żyd, gender, ateista, „media głównego nurtu”. Wrogiem są także duchowni, którzy nie akceptują działalności ojca Tadeusza Rydzyka.
Wspólnym mianownikiem jest również poczucie przegrania, bo spora cześć tych ludzi, to ubodzy emeryci – ofiary transformacji. Bezradność i poczucie przegrania wepchnęły ich w ramiona ojca Rydzyka. Oprócz pogłaskania po głowie nic im więcej nie dał, tylko wykorzystał do swoich celów, rozpalając w nich najgorsze emocje.
O czym jest pana książka?
Po pierwsze o nas, po drugie o polskim Kościele, i dopiero po trzecie o Rodzinie Radia Maryja. Jest to książka o samotności, o wykoślawionym katolicyzmie, o fanatycznych naleciałościach, które niewiele mają wspólnego z chrześcijaństwem.
Ojciec Rydzyk konserwuje nasze fanatyczne naleciałości?
Konserwuje i zarazem rozwija.
Słuchacze Radia Maryja uznają się za wzorzec chrześcijaństwa. Może to dlatego, że to jedyna taka sfera życia, gdzie ktoś im mówi “jesteś najlepszy”?
Stawiają się za wzór, ale to też nie jest chrześcijańskie. Tylko ktoś drugi może powiedzieć: “To jest wzór, naśladujcie go”. Rodzina Radia Maryja tymczasem biega po ulicach i krzyczy: “Naśladujcie nas! Naśladujcie nas!”.
Przecież biskupi stawiają Radio za wzór.
Ale tylko ci biskupi, którzy są w Rodzinie Radia Maryja.
Jaki to procent?
Myślę, że połowa Episkopatu.
Gdyby skład Episkopatu się zmienił i zaczął przykładać większą wagę do działalności Radia, gdyby zaczął je kontrolować, mielibyśmy bunt? Schizmę?
Schizma to za mocne słowo. Ale na pewno mielibyśmy duży problem. Nie jest tajemnicą, że część tego środowiska traktuje papieża Franciszka jako wroga, „wybranego głosami lewicy europejskiej”.
Co Kościół zrobiłby, gdyby taki rozłam zaczął się rysować?
Albo ratowałby tych ludzi, albo utwierdzał w przekonaniu, że ich bunt jest słuszny. No i wtedy faktycznie mielibyśmy schizmę.
Ksiądz Natanek i to, co pan zobaczył w Grzechyni to bardziej skrajna wersja o. Rydzyka? Punkt, do którego o. Rydzyk zmierza?
Niektórzy pytają mnie, dlaczego reportaż o Natanku jest w książce o Rydzyk. A no dlatego, że członkowie Rodziny Radia Maryja jeżdżą do Natanka. Nie widzą problemu w tym, że jest wykluczony przez Kościół. Poza tym zarówno wyznawcy Natanka, jak i wyznawcy Rydzyka, uważają, że wszędzie czai się zło i zostali wybrani przez Boga do walki z tym złem. A tak na marginesie - uważam, że ojciec Rydzyk jest o wiele bardziej niebezpieczny niż Natanek.
Ze względu na zasięg? Na radykalność poglądów? Możliwości finansowe?
Ojciec Rydzyk został wprowadzony na salony polskiego Kościoła, a ksiądz Natanek nie przekroczył nawet progu salonów. Do Grzechyni przyjeżdża 2 tys. osób zafascynowanych Natankiem. Do Torunia wielokrotnie więcej.
Poza tym taki „Harry Potter” jak u Natanka, czyli obsypywanie się solą egzorcyzmowaną, wypędzanie duchów, jest też u zwolenników Rydzyka. Proszę sobie także przypomnieć protesty przeciwko “Golgota Picnic”, albo księdza Małkowskiego, który wypędzał złe duchy z Pałacu Prezydenckiego.
Dostał pan już swoje listy w kopercie z folią bąbelkową? [W takich kopertach zwolennicy o. Rydzyka przysyłali do KRRiT odchody - przyp. naTemat]
Jeszcze nie, ale dostałem treść modlitwy za zdrajców. Studenci, z którymi studiowałem w szkole ojca Rydzyka, modlą się za mnie.
Kontaktowali się z panem ludzie spod Pałacu, spod Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji?
Nie.
A Jerzy Zelnik?
Też nie.
Pewnie dopiero jego prawnik do pana napisze.
Myślę, że nie napisze.
Ale przecież napisał pan, że publikuje wypowiedzi pomimo braku zgody, nieautoryzowane.
Miałem do tego prawo – warunkiem był podpis informujący czytelnika, że wypowiedzi są nieautoryzowane.
A poseł Krystyna Pawłowicz kontaktowała się?
Tak, po publikacji fragmentu książki w “Dużym Formacie”. Chciała, aby mój szef zmusił mnie do wydania nagrań rozmowy z nią, bo to będzie potrzebne do procesu. To było prawie dwa lata temu. Od tego czasu się nie odezwała. Bo wie, że wszystko co napisałem jest wiernym zapisem naszej rozmowy. A zrobiła burzę tylko po to, żeby wybielić się w oczach Jarosława Kaczyńskiego. Chodziło o zdanie: Badania pokazują, że widzowie oglądają mnie chętniej niż Jarosława Kaczyńskiego.
Trudno było wytrzymać w ciszy, nie spierając się z tymi ludźmi w szkole w Toruniu czy na skwerze kard. Wyszyńskiego?
Nie stałem obok tych ludzi, ale stałem z nimi i to było autentyczne. Chciałem ich poznać. Dzięki tej ciekawości chętnie z nimi przebywałem. A dzięki pięcioletnim studiom teologicznym i pracy w “Gościu Niedzielnym” miałem o czym z nimi rozmawiać. Ale pod koniec było mi już trudno.
(Wójcik sięga po książkę i szuka fragmentu. Czyta)
“…zrozumiałem, że czas pożegnać się ze szkołą, bo coraz trudniej o milczenie, gdy inni dyskutują:
– Biskup Nycz jest zdrajcą. Powinien zapaść się pod ziemię.
– Płock nie tylko Wisła podtapia, ale i liberalne poglądy biskupa Libery.
– Związki partnerskie nie pasują do kultury polskiej.
– Co to za rząd, który nie potrafi rozliczyć Rosjan za zbrodnię smoleńską.
– Żyliśmy pod zaborem carskim, żyjemy pod zaborem brukselskim.
– Jak przyjeżdżam do Torunia, to odzyskuję siły i wiarę, że jeszcze może być dobrze”.
W pewnym momencie stwierdziłem, że już dość i wziąłem bezterminową dziekankę. Pod Krajową Radą w Warszawie było mi łatwiej, bo po pierwsze to była głównie modlitwa, a po drugie spotykaliśmy się tylko na godzinę dziennie. Do Torunia jeździłem na trzydniowe zjazdy. Najpierw cały dzień zajęć, później rozmowy wieczorne. Dlatego to było trudniejsze.
Zastanawiał się pan co będzie z tym środowiskiem, kiedy zabraknie Ojca Dyrektora? Ma w tym roku 70 lat.
Wydaje mi się, że jego dzieła się rozpadną. Tak jak PiS, kiedy zabraknie Jarosława Kaczyńskiego. Ojciec Rydzyk zadbał o to, żeby nie mieć następcy, kogoś, kto mu dorówna. Znam historię redemptorysty, który się wybijał, chciał sprowadzić Radio z
powrotem na ścieżkę Ewangelii. Ale ojciec Rydzyk się go pozbył.
Co więc będzie z Rodziną Radia? Ona się rozpierzchnie, aktywność zamrze, czy będzie trwała?
Odejście ojca dyrektora będzie dużą szansą dla polskiego Kościoła. Kościół powinien przejąć tę grupę i skierować na inne tory, no i wreszcie dać porządne katolickie radio, prawdziwy „katolicki głos w twoim domu”. Ale nie wiem w jakim stanie będzie polski Kościół po erze ojca Rydzyka.
Jak duża jest Rodzina Radia Maryja?
Trudno mówić o liczbach, to raczej nie do zmierzenia. Ale już 200 tys. ludzi, którzy przyjechali na Marsz “Obudź się Polsko” to sporo. A ile było tych, którzy nie przyjechali, bo za daleko, bo nie mieli czasu, bo nie mieli na bilet, bo chorzy, za starzy. No i proszę policzyć wyborców PiS. Oni choć nie zawsze słuchają „Maryi”, to zazwyczaj będą bronić ojca Rydzyka.
Jak na to wszystko nakłada się podział na Kościół krakowski i toruński?
Tego podziału już nie ma. Kardynał Dziwisz, który dla wielu był nadzieją, uznał, że wojna z ojcem Rydzykiem jest nieopłacalna. Potrzebuje pieniędzy na budowę Centrum Jana Pawła II i organizację Światowych Dni Młodzieży. Jeśli ojciec Rydzyk powie na antenie, że trzeba to dzieło wspierać, to na pewno słuchacze pomogą.
A poza tym kardynał Dziwisz jest za słaby, żeby ratować polski Kościół. Zamknął się w Krakowie na Franciszkańskiej, otoczył relikwiami Jana Pawła II, czasami zawiozą go na Wawel, czasami gdzieś na podkrakowską parafię. Powie z ambony trochę mądrości o Janie Pawle II i na tym jego reforma Kościoła się kończy.
Mieliśmy rozmawiać nie o ojcu Rydzyku, tylko o Rodzinie Radia Maryja, ale czy według pana on jest w pierwszej kolejności biznesmenem, politykiem czy przywódcą religijnym?
To mieszanka. Trudno go ograniczyć do jednej z tych sfer. On to wszystko scala, bo potrzebuje i religii, i polityki, i pieniędzy.
Co się dzieje z tymi, którzy odchodzą z Rodziny?
Ci, którzy nie mają nazwiska odchodzą bez echa. Ci z nazwiskiem bez echa odejść nie mogą. Kiedy Roman Giertych rozstał się z Rodziną Radia Maryja, ojciec Rydzyk mu powiedział: „Zostanie pan zniszczony”. I jak powiedział, tak zrobił, niszcząc go politycznie oszczerstwami i kłamstwami – oczywiście na antenie, zaraz po „W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”.
Marcin Wójcik jest dziennikarzem „Dużego Formatu” – reporterskiego magazynu „Gazety Wyborczej”. W marcu wyszła jego książka o Rodzinie Radia Maryja, pt „W rodzinie ojca mego”, wydawnictwo Czarne.