Jan Mela zabrał swojego ojca na wyprawę na Bajkał.
Jan Mela zabrał swojego ojca na wyprawę na Bajkał. Fot. Maciej Świerczyński / Agencja Gazeta

W rodzinie Melów doszło do odwrócenia ról - tym razem to syn mówił swojemu ojcu co i jak ma zrobić. Bo to on jest doświadczonym podróżnikiem, a dla Bogdana Meli to pierwsza taka wyprawa. Podróż przez zamarznięty Bajkał, którą opisuje “Nwesweek”, była ogromnym wyzwaniem dla ich obydwu.

REKLAMA
Jan Mela nie miał łatwego dzieciństwa. Najpierw spalił się dom, w którym mieszkali - rodzice cudem uratowali Jana, jego brata i dwie siostry. Rok później Piotruś utopił się w jeziorze, nad którym rodzina spędzała ostatnie chwile wakacji. Żałoba niemal rozbiła rodzinę.
Jan Mela

To był dom duchów. Każdy snuł się po swoim kącie i przeżywał swój smutek, bo przez tragedię tak naprawdę trzeba przejść samemu. W takich momentach dziecko potrzebuje zrozumieć, co się dzieje. Nie rozumiałem, kto i czym zawinił? Rodzice ciągnęli nas do kościoła, a ja myślałem: gdzie ten Bóg, skoro najpierw spłonął dom, a teraz nie żyje mój brat.

Źródło: "Newsweek Polska"
Stosunki między ojcem a synem były napięte, Jan Mela przyznaje, że nienawidził swojego taty. I wtedy na rodzinę spadła kolejna tragedia: Jan stracił rękę i nogę, kiedy poraził go prąd z transformatora. Po wyjściu ze szpitala musiał przejść przez długą i bolesną rehabilitację, ale na służbie zdrowia w Malborku nie można było polegać. Dlatego to Bogdan Mela zaczął zajmować się niepełnosprawnym synem.
Jan Mela

Pomagał mi facet, którego wtedy nienawidziłem. Sprawiał mi ból i jeszcze tłumaczył, że to dla mojego dobra. (...) Tata się nie litował, uczył, że muszę sobie sam poradzić. Stawiał wyzwania, kazał ćwiczyć, nic nie tłumaczył. Czasami jak to dzieciak, potrzebowałem wsparcia, zwykłego: „spoko, dasz radę”. Tata wychodził z założenia, że głaskanie po głowie niczego nie da, trzeba zapierdzielać

Źródło: "Newsweek Polska"
Jan coraz bardziej nienawidzi wymagającego ojca. Po rehabilitacji nawet nie chce jeść z nim posiłku - jadł w swoim pokoju, sam. Kiedy wszyscy są u granic wytrzymałości, rodzice Jana kontaktują się z podróżnikiem Markiem Kamińskim. Zaczynają się przygotowania do pionierskiej podróży na biegun. W chwilach słabości Jan powtarza sobie, że musi coś udowodnić ojcu. – I paradoksalnie myślę, że to właśnie autorytarne zachowanie taty było dla mnie największą motywacją – mówi “Newsweekowi” Jan Mela.
Źródło: "Newsweek Polska"