
Reklama.
Wenezuela z roku na rok coraz bardziej centralizowała swoją gospodarkę, ograniczając prywatną przedsiębiorczość i zastępując ją państwowym rozdzielnictwem. Efekty takiej polityki gospodarczej są coraz bardziej widoczne. Obok demonstracji i zamieszek pojawiają się też całkiem prozaiczne symptomy, jak dobrze znany starszym Polakom brak papieru toaletowego.
Ta jedna z najbardziej codziennych bolączek realnego socjalizmu uderza nie tylko w Wenezuelczyków, ale i w turystów. Właściciele hoteli w górskim regionie Merida proszą swoich klientów, by zaopatrzyli się we własne zapasy. Od niedawna muszą się jednak oni liczyć ze skonfiskowaniem ich przez służby państwowe - to próba walki z czarnym rynkiem, który osiąga w Wenezueli niebotyczne rozmiary.
Większym problemem są jednak braki żywności. Jak tłumaczy właścicielka niewielkiego hotelu musi się zaopatrywać w pobliskich gospodarstwach. Ale nie ma w nich owoców morza czy ryb, które wielu klientów chciało zjeść w Wielkim Tygodniu. Sytuacja jest już tak trudna, że Xinia Camacho przestała zachęcać klientów do przyjazdu. Boi się i ich wygodę, ale też życie: Wenezuela ma najwyższy wskaźnik zabójstw w Ameryce Południowej.
Źródło: Fusion