
Doktorat Magdaleny Ogórek jest coraz intensywniej badany. I coraz mocniej krytykowany, bo kolejne recenzje nie zostawiają na kandydatce SLD suchej nitki. – Frapujące jest to, że ta niepoparta źródłowo informacja mogła się stać inspiracją dla Autorki – pisze w "Śląskim Kwartalniku Historycznym" Edyta Pluta.
M.Ogórek prezentuje treści dobrze już przebadane. Świadczy o tym również zasób źródeł wykorzystanych przez Autorkę, która we wstępie stwierdza, że będzie korzystała z oryginalnych IV-wiecznych rękopisów, faktycznie jednak korzysta z materiałów opublikowanych przez Alexandra Patschovsky'ego, Bolesława Ulanowskiego i Dietricha Kurzego. Czytaj więcej
Podstawowym jednak zamierzeniem Autorki recenzowanej pracy jest rehabilitacja beginek i waldensów. Według mnie cel badawczy został zdefiniowany w sposób niewłaściwy, gdyż kwestie związane z działalnością owych ruchów zostały na tyle dobrze omówione, że nie ma potrzeby wdawać się w chybione próby "potępiania" bądź "rehabilitowania" owych ruchów.
Rekapitulując, książka M.Ogórek nie wnosi nic nowego do badań nad ruchami heretyckimi i inkwizycją. Autorka wykorzystała dorobek wcześniejszych badaczy, w związku z tym na próżno szukać negatywnego podejścia do tematu. Czytelnika już na wstępie może zaskoczyć negatywny ton, w jakim Autorka pisze o Kościele.
Rażące są również określenia zakonów żebraczych medykantami czy medykamentami (s. 162, 232) oraz brak zrozumienia elementarnych pojęć. Wszystko to świadczy o złym przygotowaniu Autorki i braku podstawowej wiedzy na temat epoki, którą się zajmuje. To uproszczone podejście do podejmowanych kwestii w ostatecznym rozrachunku tworzy zniekształcony obraz opisywanych zjawisk.
Napisz do autora: kamil.sikora@natemat.pl
