Vaclav Havel wzbudzał sensację – zawsze jednak przyprawioną szczyptą uwielbienia – kiedy po korytarzu prezydenckiego pałacu mknął na hulajnodze i kazał czekać prominentnym politykom na rozmowę, bo akurat dyskutował z Mickiem Jaggerem. Milosz Zeman też lubi kontrowersje, tylko tego uwielbienia ze strony narodu ma jakby mniej, choć cieszy się dużym poparciem. Czeski prezydent popełnia gafę za gafą, a ostatnio zasłynął tym, że zamknął wrota swojej siedziby przed amerykańskim ambasadorem.
Zemanowi nie spodobała się uwaga amerykańskiego dyplomaty, który stwierdził, że wyjazd czeskiego prezydenta do Moskwy na Paradę Zwycięstwa, gdzie będzie jedynym przedstawicielem Unii Europejskiej, może być „poniekąd krępujący”. Wściekły na Andrew Schapiro Zeman stwierdził w rozmowie z Parlamentni Listy.
Dodał, iż obawia się, że „po tej deklaracji ambasador Shapiro ma zamknięte drzwi na Hradczany”.
Oryginalne pomysły na politykę zagraniczną
Zadeklarowana przez Zemana chęć uczestnictwa w Paradzie Zwycięstwa 9 maja w Moskwie właściwie nie dziwi – czeski prezydent, mimo że jest zwolennikiem integracji europejskiej i współpracy transatlantyckiej, postrzegany jest także jako przyjaciel Kremla. W 2010 roku zasugerował nawet, że za kilka dekad Rosja mogłaby stać się członkiem Unii Europejskiej.
To nie jedyne oryginalne pomysły Zemana na uprawianie polityki zagranicznej, której w swoim exposé, kiedy obejmował urząd prezydenta, nie poświęcił jednak zbyt wiele uwagi. Wiadomo, że za dobry pomysł uważa włączenie Izraela do struktur NATO, choć zdaje sobie sprawę, że nie ma na to większych szans.
Poza ogromną posturą i koneserskim podejściem do czeskiego piwa i innych alkoholi jednym ze znaków firmowych czeskiego prezydenta jest jego niewyparzony język. W czasie kampanii prezydenckiej nazwał swojego konkurenta Karela Schwarzenberga obcokrajowcem, nawiązując w ten sposób do ucieczki polityka z komunistycznej Czechosłowacji do Austrii w 1948 roku.
Zeman i jego lapsusy
Kiedy był prezesem rady ministrów, Yasira Arafata porównał do Hitlera, a dziennikarzy z upodobaniem nazywał hienami. Lista jego wpadek, które wywołały międzynarodowe skandale, jest długa. 13 lat temu ówczesny kanclerz Niemiec Gerhard Schröder odwołał wizytę w Pradze po tym, jak Zeman nazwał zamieszkujących przedwojenną Czechosłowację Niemców „piątą kolumna Hitlera” dodając przy okazji, że właściwie Czesi i Słowacy oddali Niemcom przysługę wypędzając ich z kraju, ponieważ w ten sposób sudeccy Niemcy mogli powrócić do swojej ojczyzny.
To dość zamierzchła przeszłość, jednak trafiające na czołówki gazety faux pas czeskiego prezydenta zdarzają się i dziś. Zaledwie w ubiegłym roku, przy okazji obchodów utworzenia państwa Izrael, Zeman powiedział, że nie zna żadnego ruchu, który wzywałby do masowego mordowania Arabów, zna jednak jedną antycywilizację, która wzywa do mordowania Żydów. Falę oburzonych jego wypowiedzią głosów, domagających się przeprosin, uciszył mówiąc, że prezydent „nie ma zamiaru przepraszać”. Dlaczego? Ponieważ jego wypowiedź była w dużej mierze cytatem, zaś prezydent Czech uważa, że bluźnierstwem byłyby przeprosiny za cytowanie świętego tekstu. Prezydent Czech, który – dodajmy – jest, jak sam o sobie mówi, ateistą. „Tolerancyjnym ateistą”, jak lubi podkreślać.
Krytykę jego bezpardonowych wypowiedzi zdarzyło mu się także zbywać porównanie do jego idola, Winstona Churchilla, który używał „jeszcze mocniejszych słów”.
Zeman lubi i mocne słowa, i mocne trunki. Dwa lata temu jego zachowanie podczas otwarcia wystawy klejnotów koronnych przyciągnęło uwagę mediów, które jednoznacznie sugerowały, że prezydent jest pijany. „Zeman - opilý" – pisały o nim wówczas czeskie media.
Jego ekscesy i kontrowersyjne wypowiedzi nie pozostają bez echa. W listopadzie ubiegłego roku, przy okazji 25 rocznicy Aksamitnej Rewolucji, tysiące ludzi wyszły na ulice, by wyrazić sprzeciw przeciw prorosyjskiej polityce Zemana i nielicującemu z powagą sprawowanego przez niego urzędu językowi, jakiego używa publicznie. W trakcie demonstracji rzucone w stronę Zemana jajko trafiło w stojącego obok niemieckiego prezydenta Joachima Gaucka.
Chce tylko kanapkę i trzy pikle. I żeby ludzie go lubili Podczas pierwszego przemówienia, jakie wygłosił jako prezydent, Zeman powiedział, że ma trzy cele. Pierwszym i najważniejszym jest ustabilizowanie czeskiej sceny politycznej. – Jestem doskonale świadomy, że nie da się tego osiągnąć bez poparcia społeczeństwa – powiedział wówczas. Powiedział też, że chce być prezydentem wszystkich Czechów, ale nie tych, którzy „operują w strukturach jak z "Ojca Chrzestnego'”. Sam ma opinię polityka, którego nie można przekupić, co potwierdziły nagrania Franciszka Mrázeka, przedsiębiorcy powiązanego z lonnystą Miroslavem Šloufem. Słychać na nich, jak Mrázek mówi, że Zemana nie da się przekupić. „Chciał tylko kanapkę, trzy pikle i żeby ludzie go lubili” – miała powiedzieć biznesmen.
I prawie połowa społeczeństwa go lubi. Z ostatniego sondażu przeprowadzonego w marcu 2015 roku na zlecenie agencji CVVM wynika, że 47 proc. Czechów ufa Zemanowi. To o 3 proc. więcej, niż w lutym.
Członkom nowo zaprzysiężonego rządu Rusnoka powiedział, by nie przejmowali się krytyką mediów, bo to „banda zawistnych idiotów”. On sam zdaje się kierować własną radą – i niczyją krytyką się nie przejmuje.
Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, by czeski ambasador w Waszyngtonie radził amerykańskiemu prezydentowi, dokąd ma pojechać. I nie pozwolę żadnemu ambasadorowi mieszać się do moich planów podróży zagranicznych.