Ukraiński parlament w kilka godzin po wysłuchaniu czwartkowego przemówienia Bronisława Komorowskiego przyjął ustawę, która m.in. zakazuje dyskredytowania "bojowników o wolność XX wieku", w tym Ukraińskiej Powstańczej Armii. Część polskich środowisk politycznych natychmiast się oburzyła. – Tymczasem najgorsze, co dziś może zrobić Polska, to ostro skrytykować Ukrainę za jej decyzję – przekonują eksperci.
Przyjęty w czwartek dokument, za "bojowników o wolność" uznaje wszystkich, którzy walczyli o nią aż do uzyskania przez Ukrainę niepodległości w 1991 roku. Jego zapisy przewidują m.in. możliwość zapewnienia weteranom i ich rodzinom zniżek i socjalnych gwarancji oraz uznają odznaczenia i stopnie wojskowe przyznane walczącym o niepodległość w ich formacjach. Co więcej, za kwestionowanie ustawowych zapisów przewidziano kary, które mają być stosowane także wobec obcokrajowców.
– To ja się nazywam Leszek Miller i uważam, że UPA ponosi odpowiedzialność za ludobójstwo na Polakach. Ukraińcy ścigajcie mnie – stwierdził w odpowiedzi na wiadomości z Ukrainy lider SLD podczas swojego wystąpienia w TVP INFO. Skrytykował też polskie władze za brak reakcji na nowe ukraińskie prawo. Zarzucił im "zapominanie o 100 tys. zamordowanych okrutnie dzieciach, kobietach, mężczyznach na Wołyniu".
Rozmawiać, nie krytykować
Stosunek Polaków do Ukraińskiej Powstańczej Armii to jedna z najtrudniejszych kart polsko–ukraińskiej historii, przede wszystkim z powodu przeprowadzonej przez żołnierzy UPA tzw. rzezi wołyńskiej, którą Aleksander Kwaśniewski otwarcie nazwał „ludobójstwem”.
– Za pierwszą masową zbrodnię na polskiej ludności Wołynia uznaje się napad UPA we wsi Parośla I w powiecie sarneńskim – pisze w naTemat Waldemar Kowalski. – Do zbrodni doszło 9 lutego 1943 roku, a w jej wyniku śmierć poniosło ok. 150 Polaków. Mordu dokonał oddział UPA pod rozkazami Hryhorija Perehijniaka "Dowbeszki-Korobki".
Przez kolejne dwa lata do podobnych rzezi dochodziło w setkach wsi. Ich mieszkańców - „Lachów” – mordowano w kościele, siłą wyciągano z domów, znęcano się na różne sposoby. Najbardziej krwawe ataki to te zorganizowane m.in. w Janowej Dolinie, Ostrówkach i Woli Ostrowieckiej.
Jednocześnie, z rozkazu UPA, mordowano także Polaków zamieszkujących Galicję Wschodnią. Łącznie w latach 1943-1945 na obszarze Wołynia i Galicji Wschodniej UPA wymordowało ok. 100 tys. Polaków, choć niektórzy badacze podają większą liczbę ofiar - ok. 130 tys. zabitych.
Trudno się zatem dziwić, że temat rzezi wołyńskiej czy – jak określają ją niektórzy – wołyńsko-galicyjskiej, wywołuje u strony polskiej tyle emocji. Tyle tylko, że na sprawę zupełnie inaczej patrzą Ukraińcy. A to z kolei dlatego, że – w znakomitej większości – o historycznej tragedii nie mają pojęcia.
– Nie sądzę, żebyśmy mogli kształtować politykę historyczna poprzez protesty – przekonuje Piotr Kościński z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. – Tutaj potrzebny jest dialog ze stroną ukraińską, i to bardzo intensywny.
– A dziś tego dialogu nie ma? – pytam.
– Jest, ale bardzo mało intensywny. Nasze władze powinny go naprawdę zintensyfikować i to na różnych poziomach. To konieczne, po pierwsze dlatego, by Polska i Ukraina doszły do jakichś wspólnych wniosków albo przynajmniej zrobiły listę dzielących je rozbieżności. Po drugie dlatego, żeby ukraińskie społeczeństwo wiedziało, że Polacy mają historyczne powody do tego, by o UPA mówić źle. Bo dziś sytuacja jest taka, że przeciętny Ukrainiec nie ma zielonego pojęcia na temat tego, co się działo na Wołyniu podczas II wojny światowej. I o to akurat nie bardzo możemy mieć pretensje, bo sami nie jesteśmy w tej materii lepsi. Wyniki badań CBOS z 2013 r. dowodzą, że niemal 1/3 ankietowanych nie wie nic na temat rzezi wołyńskiej a ponad 40 proc. "coś słyszało", ale niewiele.
Posłowie podzieleni
Ani kancelaria prezydenta, ani kancelaria premiera nie zabrały jak dotąd głosu w sprawie ukraińskiej ustawy. Sprawę dla naTemat skomentował natomiast Marek Siwiec, były polityk SLD i Twojego Ruchu, mocno zaangażowany w sprawy wschodnie. – Zanim zaczniemy się oburzać, trzeba tę ustawę dokładnie przeczytać – mówi. I zaznacza: – Trzeba też pamiętać o tym, że niezależnie od tego, jakie zbrodnie towarzyszą czy też towarzyszyły działalności UPA, to ta organizacja faktycznie konstytuowała myślenie o niepodległym państwie ukraińskim.
Siwiec przypomina, że w podobny sposób inne narody mogą postrzegać chociażby polską kwestię Żołnierzy Wyklętych. Uznawani w Polsce za bohaterów, dla nacji – m.in. Żydów – które poniosły z ich rąk ofiary, są zbrodniarzami i pospolitymi przestępcami. Ale tak jak dla nas Żołnierze Wyklęci, tak dla Ukraińców członkowie UPA są po prostu częścią tradycji ukraińskiej i z tym się musimy pogodzić.
Żołnierze wyklęci a Żydzi
W 1946 lub 1945 (zależnie od źródeł) roku doszło do antysemickiego pogromu w Parczewie, gdzie oddział WiN Leona Taraszkiewicza zabił 3 Żydów. (…) Żołnierze WiN dokonali grabieży sklepów i mieszkań żydowskich. (…) 20 czerwca 1945 roku w jednostka NSZ w Żelechowie zabiła trójkę Żydów, wcześniej 11 czerwca oddział ten zabił grupę „polskich działaczy demokratycznych”, wśród których znalazło się kilku Żydów. (...) akcja pociągowa współorganizowana przez NSZ pochłonęła życie 200 Żydów. Czytaj więcej
za Wikipedią
Z kolei Paweł Kowal, przewodniczący rady krajowej partii Polska Razem, przekonuje, że warto dać Ukraińcom do zrozumienia, że kultywowanie pamięci o Banderze [Stepan Bandera przed 70 laty był jednym z głównym inicjatorów antypolskich czystek na Wołyniu i w Galicji Wschodniej – red.] i jego zwolennikach nie jest dla Kijowa korzystne z wielu powodów. – Powinniśmy spokojnie, ostrożnie sugerować Ukrainie, że to nie jest ani droga do dobrych relacji z Polską ani do bycia w Europie, w Unii Europejskiej – zaznacza polityk.
Przesadzamy?
Pojawia się jednak pytanie, czy kwestie historyczne, zwłaszcza te związane z wydarzeniami na wschodzie, nie są w Polsce zbyt często nadinterpretowane.
– U nas jest takie zjawisko, które ja bym nazwał komuną endecji – zauważa Kowal. – Władza, szczególnie w środowiskach lewicowych, ma tendencję dopatrywania się źródeł wszelkiego zła właśnie w Ukraińcach. To się zaczęło jeszcze w czasach PRL. I dziś mamy w Polsce taką synergię środowisk postkomunistycznych i takiej ostro anty ukraińskiej postawy.
Tymczasem, jak zaznaczają eksperci, przyjętej w czwartek ustawie dość daleko do tego, by można było określić ją mianem antypolskiej. – Z ukraińskiego punktu widzenia ta ustawa jest raczej antyrosyjska – przekonuje Kościński. – Ona zdecydowanie odcina współczesną Ukrainę od jakichkolwiek związków z Rosją czy niegdysiejszych powiązań z ZSRR i to jest dla Kijowa istotne jako taki element propagandowo–ideologicznej walki z Rosją.
A Marek Siwiec dodaje: – To jest przede wszystkim ustawa, która jest silnie antyfaszystowska i jeżeli komuś czy na coś odpowiada to raczej na zarzuty Moskwy o tym, że faszyści rządzą w Kijowie.
Napisz do autorki: malgorzata.golota@natemat.pl
Reklama.
ZYGMUNT ABRAMOWSKI, MINISTRANT W PARAFII CHRYNÓW, 11 VII 1943
Po Podniesieniu zauważyłem, stojąc obok drzwi, podejrzany ruch. Zobaczyłem, że kilku banderowców ustawiło ręczny karabin maszynowy typu „diechtiarow” i poczęli strzelać do ludzi seriami i z pojedynczych karabinów. (…) Ludzie zaczęli uciekać drzwiami bocznymi obok zakrystii i chóru. Kaplica jednak otoczona była szczelnie i bez przerwy rozlegały się strzały. (…) Trwał krzyk, jęki i rozdzierający uszy wrzask dzieci.