Choć prezentację nowych spotów Bronisława Komorowskiego i Andrzeja Dudy dzieliła tylko godzina, to dwa zupełnie różne światy. Spot prezydenta jest mało ofensywny, wręcz nijaki, za to spot kandydata PiS to atak z ciężkich armat.
Sztab Prawa i Sprawiedliwości po raz kolejny stawia na kampanię negatywną i atakuje urzędującego prezydenta. Jednak w przeciwieństwie do lansowanego dotychczas tematu euro, który miał niewielki związek z rzeczywistością, teraz swoją krytykę opiera na faktach. W nowym spocie przypomniane zostają obietnice wyborcze Bronisława Komorowskiego i cytaty z mediów świadczące o ich złamaniu.
PiS przypomina debatę przedwyborczą z 2010 r., w czasie której Komorowski mówił, że PO chce dać ludziom możliwość wyboru, czy chcą pracować dłużej, czy nie. Zestawia to z informacją o podpisaniu przez prezydenta ustawy podnoszącej wiek emerytalny do 67. roku życia. Przypomina też, że prezydent postulował zrównanie poziomu dopłat dla rolników z poziomem tzw. starej Unii.
Najmocniejszym uderzeniem jest chyba jednak wyliczenie, że w ciągu pięciu lat Komorowski podpisał 13 ustaw wprowadzających 21 podwyżek podatku. Zestawia to z opinią wygłoszoną podczas debaty w 2010 r., że podwyżka podatków to pójście na łatwiznę.
Wydaje się też, że w spocie złamanie przez Komorowskiego obietnic udowadnia się cytatami z mediów, które uznawane są za krytyczne wobec PiS: "Gazety Wyborczej", TVN24 i "Newsweeka", a nie mediów prawicowych. Ma to sprawić wrażenie, że kłamstwa Komorowskiego są tak oczywiste, że muszą to przyznać nawet sympatyzujące z nim media. W spocie PiS nie ma za to Andrzeja Dudy. Jego nazwisko pojawia się tylko raz: w podpisie "Sfinansowane ze środków KW Andrzeja Dudy".