Kilka wyjaśnień na marginesie tekstu Wojtka Gadomskiego „Zawsze było ciężko. Zawód fotoreporter”
Reklama.
Bycie fotografem, fotoreporterem, to nie zawód wykonywany od godziny do godziny, nie jesteśmy przywiązani do miejsca pracy. Naszym miejscem pracy może być ulica, dach wieżowca, kabina samolotu czy niczym nieograniczona przestrzeń widziana z paralotni. Są fotoreporterzy pracujący pod wodą, w kopalniach, na wojnach, a gdy przejrzymy światowe serwisy fotograficzne to zobaczymy, że nie ma takich miejsc na ziemi, gdzie nie było by fotografa. Czy ta praca jest ciężka? Nie, bo dla dobrych fotoreporterów to pasja, hobby i styl życia. Torba fotograficzna ze sprzętem towarzyszy nam zawsze i ma w sobie wszystko co niezbędne. Jadąc na zdjęcia w dalekie strony świata można nie mieć ze sobą plecaka z bielizną, ale torbę fotograficzną ma się przy sobie, bo w niej jest szczoteczka do zębów.
Sądzę, że w taki właśnie sposób do swojego “zawodu” podchodzi większość fotoreporterów. Takie myślenie przejąłem od najlepszej polskiej fotoreporterki Ireny Jarosińskiej. Pracowała także w latach 80. na świetnym sprzęcie firmy Hasselblad. W tamtych mrocznych czasach stanu wojennego pracowali z pełnym poświęceniem i narażeniem zdrowia Chris Niedenthal, Tomek Tomaszewski, Aleksander Jałosiński, jedyny w Polsce laureat nagrody Pulitzera – Czarek Sokołowski oraz wielu innych, dziś być może zapomnianych fotografów. W latach 80., prowadząc podziemną pracownię fotograficzną, powielałem nielegalne albumy fotograficzne robione z pasją przez fotoreporterów. Czy ci ludzie mówili, że było im ciężko? Nie sądzę, przecież nie robili tego z przymusu, nikt im nie kazał fotografować zabitych górników w Lubinie, ani czołgów na ulicach Warszawy. Robili to, bo wypełniali pewną misję, która na stałe jest przypisana do naszej profesji.
W latach 90. w Europie wybuchały rewolucja i wojny. Misją stała się konieczność pokazania świata i tego, co się aktualnie dzieje. Pobyt na Bałkanach w oblężonym Sarajewie, Czeczenii i wielu innych miejscach nie był ciężki, był wspaniałą przygodą, bez ośmiogodzinnego dnia pracy i bez szefa nad głową. Pracowało się z wewnętrznego przekonania, że będzie można mieć wpływ na zmianę tego świata.
Myślę, że nikt z nas fotoreporterów nigdy nie zazdrościł „Heńkowi” z tekstu Wojtka Gadomskiego.
Prawdziwy fotoreporter zawsze będzie Kimś, tak jak wszyscy ci, którzy z pasją wykonują swoją robotę. Nie zawsze było jednak tak przyjemnie i ciekawie. Od pięciu, może sześciu lat wydawcy prasy papierowej zaczęli niszczyć nasz zawód. Podobno ze względów ekonomicznych i łatwego dostępu do fotografii. W końcu dwie największe gazety i ich wydawcy, co dziwne, prawie tego samego dnia likwidują działy foto. Efekty widać codziennie w Internecie i na papierze: zła, amatorska fotografia, tematy bieżące ilustrowane fotkami z przed roku, najniższa w historii jakość na konkursach fotografii prasowej, w końcu dorwanie się do zawodu ludzi, dla których jedyną misją jest kasa. Ale być może właśnie na tym polega nasze współczesne dziennikarstwo - przecież jesteśmy tylko wkładką do kampanii reklamowych, a o naszej pracy decyduje oglądalność.