
Temat Kościoła i finansów to od zawsze mieszanka wybuchowa. W Polsce pokutuje przekonanie, że księża są jakoś specjalnie uprzywilejowani i „ciągną” kasę z budżetu. A Watykan właśnie podpisał konwencję podatkową z Włochami, aby zwiększyć przejrzystość finansową. Takie rozwiązanie przyjęłoby się nad Wisłą?
Dokument podpisany przez Włochy i Stolicę Apostolską ma na celu usprawnienie wymiany danych, dotyczących gospodarki, finansów i podatków. Chodzi o uproszczenie realizacji zobowiązań podatkowych przez instytucje, prowadzące działalność finansową w Stolicy Apostolskiej oraz osoby fizyczne i prawne, rezydujące fizycznie we Włoszech. Jak przewiduje konwencja, wymiana danych pomiędzy stronami ma objąć okres od 1 stycznia 2009 roku.
Inicjatywa podoba się także polskim kapłanom. – Abp Gallagher wyraźnie stwierdził, że podpisanie konwencji to „znaczący krok ze strony Stolicy Apostolskiej w kierunku jak największej przejrzystości w dziedzinie stosunków finansowych”. W moim odczuciu, to coś więcej. To przykład dla wszystkich katolików, mających wątpliwości, czy kombinacje podatkowe na pewno są moralnie niegodziwe – ocenia w rozmowie z naTemat.pl ks. Artur Stopka, autor popularnego bloga "Na peryferiach" i publicysta związany m.in. z Deon.pl i "Przewodnikiem Katolickim”.
Papież Franciszek w „Evangelii gaudium” wskazał jako przejaw bałwochwalstwa wobec pieniądza szerzące się na świecie zjawisko unikania płacenia podatków. A jak donoszą media, dotyczy ono także gigantów światowej gospodarki.
O tym, że unikanie podatków, również przez osoby uważające się za katolików, to dość częste zjawisko, mój rozmówca wspominał w felietonie dla tygodnika „Wprost”. Ks. Stopka pisał o wielkim zdziwieniu młodego przedsiębiorcy, którego duchowny upomniał za uciekanie od płacenia podatków w Polsce.
Rezolutny (czy może po prostu cwany) wschodzący rekin finansjery miał odpowiedzieć, że dzięki temu (jednym słowem – dzięki oszukiwaniu polskiego państwa) może dać więcej na tacę. Pomijając już to, że trudno sprawdzić, czy rzeczywiście „nasz” biznesmen tak hojnie obdarowuje Kościół, trzeba jasno powiedzieć, że Panu Bogu co najwyżej robi on wilczą przysługę.
W rzeczywistości Kościoła nie funkcjonuje bowiem zasada, że „cel uświęca środki”, a zatem nie wolno dopuszczać się finansowych machlojek, żeby sypnąć nieco więcej grosza na tacę. Skąd jednak taka mentalność wśród osób wierzących (a przynajmniej – za takie siebie uważających)?
Wydaje mi się, że tego rodzaju próby ze strony katolików niejednokrotnie wynikają nie tyle z myślenia w stylu „wierzę sobie, ale moje pieniądze są moje i Bogu nic do nich”, tylko z przeświadczenia, że polityka podatkowa państwa jest niesprawiedliwa lub że państwo źle wykorzystuje zebrane od obywateli i od firm podatki.
– Dlatego niejednokrotnie w takich sytuacjach można spotkać odwoływanie się do pkt. 2242 Katechizmu Kościoła Katolickiego. Jest w nim jednak cytat z „Gaudium et Spes”, który mówi o tym, by nawet w sytuacji ucisku nie odmawiać władzy „świadczeń, których obiektywnie domaga się dobro wspólne”. Rodzi się w tej sytuacji pytanie, na ile obywatel, właściciel firmy jest w stanie samodzielnie ocenić, które podatki do tej kategorii należą, a które nie – uzupełnia w rozmowie z naTemat.pl duchowny.
W polskich mediach temat kościelnych finansów powraca regularnie. Zwykle jest utrzymany w tonie sensacji, bo część dziennikarzy stawia sobie za misję udowodnienie, jakich to malwersacji finansowych dopuszcza się Kościół.
– Te kwoty są jeszcze wymowniejsze, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że roczne przychody Kościoła katolickiego z różnych źródeł, w tym z tacy i w formie państwowych dotacji, sięgają 8 mld złotych – komentował Zwoliński.
Czy rzeczywiście Kościół w Polsce jest tak bardzo uprzywilejowany w kwestii płacenia podatków. Ks. Józef Kloch, rzecznik Episkopatu uważa, że takie twierdzenie to mit i mające szokować wyliczenia. Money.pl odpowiada, że w każdym cywilizowanym kraju raz opodatkowane pieniądze, nie są opodatkowywane ponownie.
Wszyscy duchowni zatrudnieni na umowę o pracę płacą, jak każdy obywatel podatki. Ksiądz, pracujący na parafii i otrzymujący ofiary za sprawowane sakramenty (ślub, chrzest) otrzymuje pieniądze już raz opodatkowane, ale uwaga! – od tych datków i tak odprowadza zryczałtowany podatek.
I tu może być pies pogrzebany, bo jak wyliczył portal Money.pl, średni podatek dochodowy (PIT) odprowadzony przez podatnika w 2013 roku wyniósł 2184 złote, podczas gdy średnia kwota zryczałtowanego podatku dochodowego odprowadzona przez duchownego to zaledwie... 236 złotych.
Choć przejrzystość i chęć współpracy jest (nie tylko w sferze deklaracji), to może warto byłoby się zastanowić nad podpisaniem podobnego dokumentu także w Polsce? Oczywiście, należy pamiętać, że sytuacja Włoch i Stolicy Apostolskiej jest wyjątkowa, bo Watykan – choć jest całkowicie samodzielnym państwem, to jednak funkcjonuje na terenie Włoch, więc taka współpraca w kwestii finansowej, podatkowej czy wymiany danych jest tam po prostu potrzebna. Być może jednak warto pomyśleć o tym i nad Wisłą, bo dokument – jak zauważył ks. Stopka – prócz technicznych regulacji jest czymś więcej i stanowi świetny przykład dla wszystkich katolików, którym chodzą po głowie finansowe przekręty.
Napisz do autorki: marta.brzezinska@natemat.pl
