Maluchy i duże fiaty na ulicach, a w telewizji serial Beverly Hills 90210. Rowery BMX, kolorowe sprężynki schodzące po schodach, ale i pierwszy McDonald's, Taco Bell czy Dunkin' Donuts. Lata 90-te wciąż budzą w nas wspomnienia, choć żyjemy w zupełnie innych czasach. Co takiego w nich było, że niezależnie od wieku, chcielibyśmy choć na chwilę do nich wrócić?
Nic nie budzi w nas większego sentymentu, niż dzieciństwo. Lata beztroski, młodzi i szczęśliwi rodzice, czy zabawy na podwórku obok domu to widok, którego nikt z nas nie zapomni. To właśnie dzisiejsi 30-latkowie dorastający w latach dziewięćdziesiątych mają najcieplejsze wspomnienia związane z tym okresem.
– Oczywiście dla nikogo lata 90-te nie mają tak kreacyjnego wymiaru, jak dla mojego pokolenia – mówi Dominika Słowik, autorka książki "Atlas: Doppelganger". W jednym z wywiadów autorka stwierdziła, że wszyscy jesteśmy ukształtowani przez lata 90. - Szczególnie ci, dla których jest to okres dzieciństwa. – W końcu wtedy zyskaliśmy świadomość i pamięć. Lata 90. były bardzo złe i bardzo dobre, ale jednemu nie da się zaprzeczyć: wszyscy byliśmy wtedy młodsi i powiedzmy sobie szczerze, któż by za tym nie tęsknił? – mówi naTemat.
G.I. Joe kupowane w ostatnich latach działania Pewexów, czy metalowe matchboxy - dziś są gratką dla kolekcjonerów, a dla nas były wtedy niemal całym światem i pierwszą "walutą". Bawiliśmy się nimi na podwórkach, bo dzieci nie spotykały się na Facebooku, a na trzepaku. Zamiast iPhona, mieliśmy w domach telefony "Bratek" z tarczą, z których dzwoniliśmy do rodziców, by pozwolili nam zostać dłużej u kolegi.
Mniej znaczy więcej
Wszystko było jakby trudniejsze i prostsze zarazem. Brak wielu przedmiotów, które są dziś produktami pierwszej potrzeby sprawiał, że musieliśmy mieć nawyki i dobre zwyczaje, bo inaczej trudno byłoby w ogóle funkcjonować. Gdy się umawialiśmy, trzeba było stawić się na czas, bo nie odwoływało się spotkań w ostatniej chwili. Do szkoły nosiliśmy kanapki, oglądaliśmy wieczorynkę, a program telewizyjny z zaznaczonymi filmami do obejrzenia miał ważne miejsce obok fotela ojca.
Nie lataliśmy na Teneryfę, tylko jeździliśmy polonezem do Rabki albo Łeby. Nie mieliśmy conversów i New Balance'ów, tylko trampki z targu lub tańsze wersje z gumkami. Wymienialiśmy się "karteczkami", zamiast chodzić na kawę przy Nowym Świecie - jak to robi wielu dzisiejszych uczniów. Rzeczy, które powoli zapominamy, a których widok widok potrafi nas dziś rozczulić, jest cała masa. Było ich mniej, ale każda miała dla nas znaczenie. Dziś, gdy mamy wszystko w zasięgu ręki, trudno jest mieć do czegokolwiek słabość.
Ale lata 90-te wspominają z sentymentem również nasi rodzice. Dla wielu z nich był to okres bardzo trudny, bo musieli odnaleźć się w nowej rzeczywistości jaką była III RP, choć my często nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. Dziś niemal wszystkim jest lepiej, niż wtedy. Mimo to, wszystko co wówczas udało się kupić, czy przywieźć z RFN-u dawało prawdziwą radość. Odtwarzacz video, wieża (później z odtwarzaczem płyt CD) czy zachodni samochód - również współcześni 30-latkowie zdobywali wówczas to, o czym wcześniej mogli tylko marzyć.
Początki na wolnym rynku
Było jeszcze coś - optymizm niezbędny do tego, abyśmy dziś mieli to, co mamy. Bez niego i bez wiary w lepsze jutro nie byłoby szczęk pod Pałacem Kultury, wypożyczalni kaset czy handlu na składanych łóżkach.
Prof. Andrzej Blikle, jak wielu Polaków kojarzy ten czas z początkiem kariery biznesowej. – Było to dla mnie coś zupełnie nowego. To dla mnie pionierski czas zmagania się z zupełnie nowym wyzwaniem – mówi naTemat.
Lata spontaniczności
Pisarka Krystyna Kofta przyznaje, że i ona chętnie wraca myślami do tamtych czasów. Dla niej jednak, najważniejsze w latach 90-tych były kontakty międzyludzkie, których nie można porównać do dzisiejszych. – Dziś też ma się kontakt z najbliższymi, ale już przyjaciele zanim przyjdą, to mailują, telefonują, smsują. Te kontakty straciły na spontaniczności, a takie były wtedy – mówi. Pisarka przyznaje, że było to również niekiedy uciążliwe. – To również męczyło, bo mieszkaliśmy w centrum miasta i każdy, kto przechodził mógł do nas wpaść. Było w tym natomiast coś bardzo spontanicznego i za tym tęsknię – mówi.
Zdaniem Krystyny Kofty, ludzie żyjący w latach 90-tych mieli "podobną bazę". – Czytało się mniej więcej to samo, a później już nie. Dziś czytanie zanikło, a ludzie piszą do siebie przez internet. Pisze się o głupotach i wolałabym, aby to zanikło. Chciałabym przywrócić coś takiego, jak snobizm na książkę, na koncert, na teatr – mówi blogerka naTemat.
Smaki, które pamiętamy
Lata 90-te również smaki i produkty, których dziś już nie ma, lub przynajmniej trudno je znaleźć. W Warszawie pojawiła się wtedy pierwsza restauracja McDonald's, czy amerykańska cukiernia Dunkin' Donuts. Dla jeszcze młodszych, smak lat 90-tych to guma Turbo, serek waniliowy, Vibovit, czy Cola Cao.
Ten sentyment sprawia, że coraz więcej marek, seriali czy modnych wówczas fasonów ponownie pojawia się w sklepach i na ulicach. W ubiegłym roku na antenę tv CBS Drama wrócił kultowy serial Beverly Hills, 90210. Wcześniej, w 2011 roku na rynek wróciła marka Frugo. FoodCare poinformował, że po dwóch miesiącach od powrotu, sprzedaż napoju osiągnęła 32 mln zł. Sukcesem okazał się także powrót słynnych "Jordanów", czyli butów inspirowanych tymi, w których grał Michael Jordan.
Wśród marek, które kojarzą się właśnie z tym okresem jest również modne przed laty piwo EB. – Wszystkie piwa wielkich marek poszły w kierunku smaku tego piwa – mówi Tomasz Kopyra, autor bloga o piwie i piwowarstwie.
Jak mówi bloger, sentyment do lat 90-tych to między innymi nowe smaki piwa na polskim rynku. – Pokolenie dzisiejszych trzydziesto-, czterdziestolatków wspomina to pewnie jako pierwsze piwo, które piło w życiu – mówi Tomasz Kopyra. Między innymi ten sentyment sprawia, że producenci wracają do marek z lat 90-tych.
– W tamtych czasach nie było wiele równie agresywnie reklamowanych marek. Co ciekawe, EB miało wizerunek piwa "kobiecego", bo miało delikatniejszą goryczkę. Właściciele browarku konsekwentnie z tym walczyli, robiąc reklamy skierowane do mężczyzn. Między innymi z Jeanem Reno, popularnym wówczas "Leonem Zawodowcem" czy Tomem Jonesem i jego piosenką "Sex Bomb"– mówi Kopyra.
To nie była idylla
Pisarka Dominika Słowik zauważa jednak, że nasze wspomnienie lat 90-tych to wizja wyidealizowana. – nie przekształcajmy narracji o tej dekadzie w cepelię. Mamy tendencję do tworzenia z naszych wspomnień o tamtych czasach jakiegoś dziwnego, folklorystycznego upiora, na którego składają się ówczesne tokeny: oranżada w proszku, walkmany, Balcerowicze i Wałęsy, Miliard w rozumie w telewizji – mówi.
Zdaniem autorki powieści utrzymanej w latach 90 - tych, dla wielu Polaków był to trudny, złożony czas, który był dla nas dziwnym, ale fascynującym momentem przejścia. – Czasem transformacji nie tylko ustrojowej, gospodarczej, społecznej, ale, w pewnym sensie, tożsamościowej – i to na poziomie jednostkowym – mówi naTemat.
Lata 90-te były bez wątpienia czasem trudnym dla wielu Polaków. O wiele trudniejszym, niż czasy w których żyjemy dziś. Trudno jednak dziwić się, że wracamy i będziemy wracać do czasów, z których staramy się pamiętać to, co najlepsze.
Mieliśmy wszyscy radosne poczucie, że odzyskaliśmy niepodległość. Dla większości osób z mojego pokolenia było to jednak zaskoczenie. Dowiedzieliśmy się właściwie o wszystkim w ostatniej chwili. Wybory 1989 roku były dla nas okryciem, że jednak wszystko jest możliwe.
Tęsknię za tym, że człowiek miał inny stosunek do rzeczy, do przedmiotów. W tej chwili wszystkiego jest za dużo. Żałuję na przykład małych sklepików i małych księgarń. Jeszcze istnieją, ale jest ich coraz mniej. Kłopoty są także z książką papierową. Dla mnie, jako pisarki jest to dość bolesne. Gdybym mogła coś przywrócić z tych czasów, to te małe sklepiki i księgarnie.